Po wielu dniach oczekiwań nareszcie nadszedł dzień ślubu Ezry Bridgera i Sabine Wren. Cała uroczystość odbywała się w Akademii na Lothalu. Tego dnia nie było zajęć, wszyscy pomagali w przygotowaniach. No może poza dziećmi, one jedynie przeszkadzały kręcąc się starszym pomiędzy nogami. Jednak mimo tych trudności nastała wreszcie wyznaczona godzina i ślub rozpoczął się. Sama ceremonia odbywała się na głównym, największym placu Akademii. Był on pięknie przystrojony, a dominującym kolorem był fiolet. W tym kolorze była też suknia Sabine i tylko Hera Syndulla oraz Leia Organa (która osobiście ją załatwiała u zaprzyjaźnionej projektantki) wiedziały ile czasu i wysiłku kosztowało je by przekonać Mandaloriankę do włożenia czegoś co nie było jej zbroją. Ezra natomiast postawił na minimalizm i tradycyjną, odświętną szatę Jedi, która przyozdobiona była fioletową szarfą - tak żeby wpasować się w ogólną kolorystykę.
Minął już ślub i godzina była raczej późna. Dzieciaki poniżej piętnastego roku życia zostały zagonione do pokoi przez Ahsokę, która to sama zgłosiła się na ochotniczkę do pilnowania ich, twierdząc, że "podobne imprezy ją nie kręcą". Nikt nie miał jej tego za złe, w końcu Togrutanka miała już swoje lata. Cała reszta padawanów, rycerzy, mistrzów i innych gości (w tym cała rodzina panny młodej i niezła część Sojuszu) została i bawiła się jeszcze przez wiele godzin. Zwłaszcza, że ktoś przewidujący (Skyla strzelała w Hana i Wedge'a) załatwił spory zapas alkoholu pochodzącego głównie z Korelli.
- Zatańczysz, Tiny?
- Wedge, proszę cię - Togrutanka zaśmiała się wesoło. Ona też zdążyła już popić co nieco.
- Mówię poważnie - pilot nachylił się nad ich stolikiem i złapał ukochaną za rękę.
- Wiesz, że nie umiem tańczyć.
- Ja też - wzruszył ramionami uśmiechając się szeroko.
- Tak? To co robiłeś na tych wszystkich rebelianckich popijawach?
- Piłem.
- Tak? To na co wyrywałeś te wszystkie pilotki?
- Czy ty jesteś zazdrosna?
- Może odrobinkę.
- To było dziesięć lat temu!
- Czyli przyznałeś się, że je wyrywałeś?
- Mocy, litości! Nikogo nie wyrywałem! - Antilles sam nie wiedział czy jest bardziej rozbawiony czy zirytowany uporem Skyli.
- Czyli jestem dla ciebie nikim? - zażartowała znowu Togrutanka.
- Tiny, jeszcze raz mi zasugerujesz, że cię wyrywałem to osobiście cię uduszę. Wyrywać to można skąpo ubrane Twi'lekanki, a nie miłość swojego życia.
- Wiedziałeś to już wtedy? Że zostanę miłością twojego życia?
- Tak. Nie od samego początku, wiadomo, ale dość szybko odkryłem, że cię potrzebuję.
- Nawet gdy byłam tylko zwykłą sierotą bez nazwiska pracującą jako mechanik?
Nigdy nie byłam sierotą...
- Zwłaszcza wtedy - pilot pochylił się i złożył na jej ustach krótki pocałunek.
- Kocham cię, Wedge.
- Ja ciebie też, Tiny.
***
- Tiny, śpisz?
- Nie, a ty?
Posłał jej spojrzenie pełne politowania, ale Skyla tylko zaśmiała się i odwróciła w jego stronę. Było już naprawdę późno, ale nadmiar wrażeń uniemożliwiał im zaśnięcie.
CZYTASZ
Who am I? - Star Wars
Ficção CientíficaTo jest zwykła historia niezwykłej Togrutanki. Niechcianego i zakazanego dziecka, porzuconego praktycznie od razu po narodzinach. Posłusznej i pracowitej niewolnicy. Przyszłej rebeliantki. Macro nie miała w życiu łatwo. Nigdy nie zaznała wolności...