Epilog - The same stars

541 22 11
                                    

Rey medytowała w swojej własnej kajucie na pokładzie Sokoła Milenium. Moc przepływała przez nią płynnym strumieniem. Czuła aury wszystkich, którzy znajdowali się na statku. To Leia nauczyła jej tej sztuczki. Była ona niesamowicie przydatna, pozwalała łatwo zgadnąć nastrój drugiej osoby, a jednocześnie była bardzo nieinwazyjna i nikt nie mógł się domyślić, że dziewczyna używa przy nim Mocy.

Nagle poczuła znajome zakłócenia. Skrzywiła się nieco i rozchyliła przymknięte powieki. Przed nią stał Ben. Ręce trzymał założone na wysokości klatki piersiowej. Jego włosy były roztrzepane i jakby lekko wilgotne.

Dziewczyna skupiła się nieco i spróbowała dojrzeć aurę mężczyzny. Było to nieco trudniejsze, bo nie znajdował się tutaj fizycznie, ale w końcu udało jej się. Kolory mieszały się, czerń przenikała zielony, niebieski, czerwony i kilka innych barw. Próbowała określić dominującą, ale było to po prostu niemożliwe. Po raz kolejny Ben Solo okazał się dla niej kompletną zagadką.

- Zrobiłaś postępy.

- Widzisz? Jednak nie potrzebuję twojego treningu.

- Przy mnie nauczyłabyś się więcej i szybciej. Nie musiałabyś się ograniczać.

- Skończ, Ben. Nie przyłączę się do ciebie - pokręciła głową.

- Szkoda. Mam coś co mogłoby ci się spodobać.

- Informację o moich rodzicach? - była na siebie zła już w momencie gdy skończyła mówić ostatnią sylabę tego zdania. Ale to było silniejsze od niej, nie potrafiła od tak odciąć się od przeszłości.

- Nie.

Jednocześnie zawiedziona i zaciekawiona, wstała z koi i stanęła naprzeciwko Bena. Była od niego o głowę niższa, więc zadarła podbródek, by móc widzieć jego twarz. Ciemne oczy wpatrywały się w nią w skupieniu.

- Więc co? - zapytała, a on uśmiechnął się lekko, jakby tylko na to czekał.

Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej jakiś wisiorek. Podał go Rey, a ona niepewnie przyjęła podarunek. Zawieszka miała prosty kształt, a wzory wyryte na piaskowcu wydawały się być ręczną robotą. Przejechała palcem po szlaczku i zacisnęła go w pięści. Był twardy, ale znacznie lżejszy niż wyglądał.

- Dziękuję - uśmiechnęła się. - Nigdy nie miałam żadnej biżuterii.

- Ten naszyjnik zrobił Anakin Skywalker i dał mojej babce Padmé Amidali - wolał nie wspominać o tym, że została ona z nim pochowana. Ani tym bardziej tego jak go zdobył.

Rey powiesiła go na szyi, zahaczając przy tym o jednego z trzech koczków. To wciąż była jej ulubiona fryzura. Zawieszka kolorystycznie wpasowała się w jej strój Jedi, jednocześnie odznaczając nieco na opalonym ciele.

- Jak długo to jeszcze musi trwać? - zapytał nagle Ren.

- Ale co?

- Nie udawaj, że nie rozumiesz! My! - jego oblicze pociemniało.

- My? - powtórzyła zaskoczona.

- Tak, my!

- Czego ty oczekujesz? Nie przejdę na Ciemną Stronę Mocy, bo ty tak chcesz!

- Ale ja mam od tak rzucić Najwyższy Porządek i wrócić z podkulonym ogonem?! Bo ty tego chcesz?!

- To nie chodzi o mnie - pokręciła głową, czując, że pod jej powiekami formują się łzy. Przeprowadzali tą rozmowę już zbyt wiele razy. - Tu chodzi o ciebie, Ben. Zawsze chodziło. Ciemność nie pochłonęła cię całkowicie. Wciąż możesz wrócić do światła. Nie zmarnuj tej szansy. Błagam...

Who am I? - Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz