2. Wielki D.

45 2 3
                                    

-Mamo mogę jutro nie iść do szkoły-zagaiłam, jedząc kolację, zabrzmiało to trochę jak prośba 7-latka, ale nie miałam innego wyjścia.

-Słucham? Dzisiaj był twój pierwszy dzień, nie ma mowy.

-Ale strasznie boli mnie brzuch, no proszę-zaskomlałam.

-Alice nie bądź dzieckiem, okres to nie choroba trzeba było mówić od razu zaraz dam ci jakieś proszki- powiedziała, a mnie zalała fala żenady, w głębi duszy cieszyłam się, że nie ma tu teraz ojca.

-Ale to nie o to chodzi-burknęłam, grzebiąc widelcem w odgrzewanej zapiekance

-To o co chodzi Alice, nie mam czasu na głupoty.

No właśnie, o co chodzi? O to, że od popołudnia w sieci krąży filmik, z tego, jak opierniczam Daniela, a cała szkoła się temu przygląda. Kiedy tam stałam, nawet nie zauważyła, że się tam wszyscy zbiegli, nerwy jednak odbierają ludziom zdrowy umysł. I w tym problem, że boję się jutro wejść do szkoły, pierwszy raz się czegoś tak bardzo boję. A do strachu dochodzi jeszcze piekielny wstyd. Tylko jak ja mam jej teraz o tym powiedzieć, znając życie, zbyłaby mnie, mówiąc, że to nic takiego.

-Chodzi o to, że ...nie mam czym się pokazać ludziom, moje ciuchy są już strasznie niemodne -wymyśliłam coś na poczekaniu, strzelając sobie niewidzialnego face palma. Brawo Alice już nic głupszego wymyślić nie mogłaś. Mama spojrzała na mnie, zmarszczyła brwi i odłożyła sztućce.

-Naprawdę, odkąd moja córka interesuję się tak modą.

-Tak jakoś...wyszło -zaśmiałam się nerwowo-ale, jeśli to taki problem to nie trzeba...

-Nie dam ci jakieś pieniądze-wstała od stołu, po paru sekundach wróciła, wręczając mi 300 dolarów-kup sobie coś ładnego, może jakąś sukienkę, za 3 tygodnie jest bal lekarzy, dostałam zaproszenie, pójdziesz z nami, w końcu jesteś już duża.

Nazajutrz wstałam dosyć wcześnie jak na mnie, lekcję rozpoczynałam o godz. 8.00, a mój budzik zadzwonił już o 6.00. Chciałam pojechać do szkoły wcześniejszym autobusem i skryć się w jakimś zakamarku. To jedyne co wymyśliłam przez całą noc, chciałam po prostu stchórzyć. Spakowałam się już wczoraj, dzisiaj wystarczyło tylko zrobić makijaż i się ubrać. Postawiłam na dżinsowe krótkie spodenki, biały podkoszulek i czarny trochę za długi dres, który kiedyś podwędziłam Gabrielowi. Szybko zeszłam do drzwi, jednak wtedy zatrzymał mnie głos taty.

-Już wychodzisz?-zapytał podejrzliwie.

Odwróciłam głowę, tata siedział przy wyspie kuchennej i pił kawę. Miał na sobie granatowy szlafrok i jak zwykle czytał swoją ulubioną gazetę.

-Tak kazali nam dzisiaj wcześniej przyjść mamy próbę do jakiegoś przedstawienia-skłamałam.

-Eh ok to leć, miłego dnia.

Odpowiedziałam z uśmiechem i szybko zamknęłam za sobą drzwi, pierwszy raz okłamałam swojego rodzica, i to wszystko twoja wina Smitha.

W szkole byłam grubo przed 8.00, kiedy wchodziłam, woźne patrzyły na mnie zdziwione,pewnie myślały sobie, że tak kocham szkołę, że nie mogę się bez nie obyć. Teraz pozostawało mi tylko znaleźć dla siebie dobrą skrytkę. Myśl Alice gdzie nie znajdzie cię bezmózgi palant,powtarzałam do siebie, co chwila odwracając się, by sprawdzić czy nikt za mną nie idzie. Chryste to już chyba schizofrenia. Zatrzymał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Szybko wyciągnęłam telefon i odblokowałam wiadomość.

ALEX: Hej gwiazdorze XD

JA: Alex to nie jest śmieszne.

ALEX: Tak, tak wiem, kiedy będziesz w szkole.

Kiedy będę, już jestem, ale przecież jej tego nie powiem, wyśmiałaby mnie. Przecież jeszcze wczoraj oblewałam Daniela błotem, a teraz jest moim najgorszym koszmarem. Szybko wystukałam wiadomość, że o tej, co zawsze, a co tam, teraz się zastanawiaj, która to jest zawsze. I gdy już miałam schować smartphona do kieszeni, moim oczom ukazało się wybawienie, drzwi biblioteki stały przede mną otworem, normalnie sezamie otwórz się. Wzniosłam oczy ku górze i ucieszyłam się jak dziecko na widok waty cukrowej. Szybko otworzyłam drzwi i powędrowałam do środka, było pusto zresztą i tak niewiele osób teraz tutaj zagląda, bibliotekarka popatrzyła na mnie zdziwiona, co ja brudna jestem czy ona też widziała ten filmik, pewnie obejrzała razem ze sprzątaczkami.

-Dzień dobry-powiedziałam miło

-Witaj, w czym mogę ci pomóc kochaniutka-powiedziała słodko, za słodko.

-Um...czy jest coś kryminalnego ?-powiedziałam pierwsze, co przyszło mi do głowy, po co mi kryminał ? Może znajdę sposób jak ukatrupić Daniela, tak znajdę sposób na morderstwo doskonałe.

-Tak 4 regał po prawej kochaniutka-wskazała ręką

Pewnie udałam się we wskazaną stronę, wybrałam pierwszą lepszą historię i usiadłam pomiędzy półkami. Szybko otworzyłam książkę i przeczytałam pierwszy wers „Wielki D właśnie mordował swoją kolejną ofiarę, była to piękna dziewczyna o blond włosach". Świetnie mruknęłam i schowałam twarz w dłoniach, to nie kryminał to horror i to realistyczny jak cholera. Wróciłam do lektury, która okazała się niezwykle ciekawa, nim się zorientowałam, zadzwoniła dzwonek, szybko zerwałam się z miejsca i pobiegłam do wyjścia, moją pierwszą lekcją jest chemia z wice dyrektor Roberts, która nie toleruje spóźnień. Przy wyjściu poprosiłam przemiłą panią bibliotekarkę o przetrzymanie książki do następnej przerwy. Biegiem udałam się w stronę klasy, można powiedzieć, że od wczoraj biegałam więcej razy niż przez całe liceum. Jednak kiedy dotarłam pod klasę, tam już nikogo nie było.

-Cholera!-warknęłam-czemu wszystko jest przeciwko mnie -zawyłam i cicho zapukałam do drzwi.

-Proszę -odpowiedział mi skrzeczący głos, przeżegnałam się i otworzyłam wrota do paszczy lwa.

-O proszę, pani Williams zaszczyciła nas swoją obecnością-ściągnęła swoje okulary i usiadła za biurkiem.

-Ja przepraszam...

-Niech pani już siada-powiedziała twardo-zniszczyła mi pani cały dzień, a taki miałam dobry humor.

Zajęłam miejsce obok Alex i szybko wyciągnęłam książki, popatrzyłam szybko na chemiczkę, która skrobała koślawe litery na tablicy.

-Pani Williams, pani matka jest lekarzem, zgadza się ?

-Tak-odparłam cicho.

-A pani chce zostać kim ?-podeszła do mojej ławki i oparła swoje długie chude palce.

-Nie wiem, jeszcze nie zdecydowała-na moje słowa prychnęła.

-Nie wie pani ? To, co pani wogóle wie, nie wie pani, która godzina na zegarku, co poskutkowało dzisiejszym spóźnieniem, oczywiście odnotuję to w dzienniku, nie wie pani, co chce robić w życiu, co poskutkuję na pani przyszłość, to może powie nam pani coś o dzisiejszym temacie, proszę przeczytać.

-Glikol i glicerol jako alkohole polihydroksylowe-powiedziałam cicho, co utrudniała mi rosnąca gula w gardle.

-Śmiało pani Williams, co może nam pani powiedzieć o glicerolu ?

W klasie zrobiło się cicho, czułam palący wzrok wszystkich na sobie, patrzyłam tępo w stronę tablicy.

-Pani Williams, nie mamy całego dnia-prychnęła.

-To może, zamiast dręczyć Alice, wreszcie zabrałaby się pani za swoją pracę -usłyszałam głos mojej przyjaciółki za sobą, wice dyrektorka podniosła się gwałtownie i stanęła na środku klasy.

-Panna Alexandra Moore znowu, odzywa się pani niepytana-powiedziała spokojnie,-w pierwszy dzień siedziała już pani po kozie, chce pani powtórki ?

-Dlaczego by nie ? -powiedziała twardo Alex.

-Dobrze, nie mam siły na kłócenie się z nastolatkami rozjuszonymi swoimi hormonami, pani Williams nie wie pani też nic o dzisiejszym temacie, co na pewno poskutkuje na pani ocenę końcową, może być pani pewna.

Z klasy chemicznej wyszłam jako pierwsza, szybko udałam się do biblioteki, tam odebrałam swoją książkę i zajęłam poprzednie miejsce, oparłam głowę o zimną ścianę i przymknęłam oczy. Za jakie grzechy mam takie problemy i to w tak ważnym dla mnie roku.

Dzień od incydentu z lekcji chemii mijał spokojnie, nie musiałam użerać się z nachalnymi spojrzeniami w moją stronę, ponieważ do biblioteki szkolnej nikt nie chadzał. Błogą ciszę tego miejsca przerwał dźwięk mojego dzwonka od telefonu. Od razu zza regału wyłoniła się bibliotekarka.

-Kochaniutka w bibliotece wyciszamy telefoniki-zaszczebiotała, czy ona tak zawsze wszystko zdrabnia?

-Dobrze przepraszam-szybko odrzuciłam połączenie i wyłączyłam głos.

-A może chcesz usiąść przy ławce, będzie ci wygodniej -wskazała małą czytelnię na końcu biblioteki.

-Nie tu jest dobrze dziękuję-kobieta odeszła, mój telefon za wibrował, a na ekranie pojawiła się uśmiechnięta twarz Gabriela, odebrałam i szepnęłam do słuchawki-Czego chcesz.

-Gdzie ty do cholery jesteś !?- krzyknął do słuchawki.

-Ciszej, a gdzie mogę być, ukrywam się.

-Co robisz ?-zaśmiał się cicho.

-Ukrywam się, przed wielkim D.

-Alice odbiło ci od tej sławy, gdzie jesteś ?

-W bibliotece- mruknęłam.

Trzy minuty potem Gabe siedział koło mnie, opowiedziałam mu wszystko o lekcji chemii.

-Szkoda, że mnie przy tym nie było, ale bym jej wygarnął stara lampucera.

-Wystarczy, że Alex jej wygarnęła, teraz przeze mnie musi siedzieć po lekcjach.

-A ty będziesz tu siedzieć do końca roku szkolnego ?

-Jeśli to uchroni mnie od spotkania z wielkim D.

-Kim, kto to jest wielki D.

-Bohater mojej książki, to seryjny morderca idealnie pasuje z charakteru do Daniela.

-Jesteś nienormalna-zaśmiał się-ale spokojnie może i szkoła huczy od plotek, ale jego dzisiaj w szkole nie ma.

Po ostatniej lekcji, z klasy wyszłam jako ostatnia, narzuciłam na głowę kaptur mojej bluzy i ruszyłam w stronę wyjścia,Gabe zapewniał mnie 1000 razy, że Smith nie przyszedł dzisiaj na lekcję, jednak ja wolałam być zabezpieczona. Byłam chociaż trochę złudna, że w kapturze mnie nie pozna.

I gdy schodziłam z kilku schodków prowadzących do szkoły, ktoś stanął przede mną z założonymi rękami.

Nowy rozdzialik, jak wam się podoba, motywujcie komentarzami i gwiazdkami.

I need your loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz