W progu mojego domu stał Daniel Smith, ubrany w biały podkoszulek i czarne dżinsy, opierał się o framugę i bezczelnie uśmiechał się w moją stronę, wściekła zeszłam ze schodów i założyłam ręce na klatce piersiowej, moja mama zaprosiła intruza do środka i zniknęła w kuchni, z której i tak miała na nas idealny widok. O mojej mamie mogłam powiedzieć dużo rzeczy, ale nie to, że jest ciekawska, do dzisiaj. Daniel stał z rękoma w kieszeni i patrzył na mnie, szczerząc swoje śnieżnobiałe zęby. Miałam ogromną ochotę mu je powybijać jeden po drugim.
-Nie zaprosisz mnie siebie ? -zapytał z nadzieją w głosie.
-Nie - warknęłam-co ty tu wogóle robisz ?
-Przecież sama powiedziałaś, znajdź mnie -wyjaśnił.
-Na Facebooku, ty naprawdę jesteś idiotą -zakpiłam, chociaż mógł nie usłyszeć końcówki mojego zdania przez klakson samochodu, w moich oczach jednak to go nie usprawiedliwia, ten gość uprzykrza mi życie, odkąd go spotkałam.
-Alice-usłyszałam wołanie mamy-zaproś kolegę do pokoju, czemu stoicie tak w progu ?
Spojrzałam na nią z mordem w oczach, rodzicielka jednak nie zwracała na mnie większej uwagi, zapatrzona była w bruneta jak w obrazek, czy to naprawdę moja matka ? Widać Daniel działa nie tylko na nastolatki, ale na kobiety 40 + też. Wywróciłam oczami, obróciłam się na pięcie i schodami ruszyłam do mojego pokoju. W duchu miałam malutką nadzieję, taką tyci, tyci, że nie pójdzie za mną, że zabłądzi lub po drodze z nich spadnie. Jednak kiedy usłyszałam za sobą jego kroki, warknęłam pod nosem.
-Ładny dom, ale jak na was malutki-powiedział po tym, jak zamknął za sobą drzwi.
-Co to znaczy jak na was- powtórzyłam słowa chłopaka, marszcząc przy tym brwi.
-No wiesz, po tym, jak zobaczyłem auto twojej matki pod szkołą, twoje ciuchy też nie wyglądają na tanie, poza tym mama lekarz, ojciec ma własną firmę, spodziewałem się czegoś -zrobił krótką przerwę -lepszego.
-Zrobiłeś jakiś wywiad o moim pochodzeniu, zanim postawiłeś swoją parszywą stopę w moim progu ?-podniosłam głos-widząc ciebie ludzie, też spodziewają się czegoś lepszego, poznając bliżej, widzą wrednego, egoistycznego dupka, myślisz, że jeśli ktoś zarabia więcej, niż średnia krajowa, musi mieszkać w pałacu ? Dobrze nam tu nie potrzebujemy willi z basenem, żeby czuć się ważnie, a o bogactwie człowieka nie świadczy budynek, w którym mieszka, tylko jego wnętrze zapamiętaj to sobie !
-Dobrze-podniósł ręce w geście poddania -spokojnie, nie irytuj się, bo ci żyłka szczęli, pulsuje ci tu wiesz-wskazał miejsce blisko mojego lewego oka-szybko się odsunęłam i wzięłam trzy głębokie wdechy.
-Dobrze przyniosę książki, poczekaj tu i niczego nie dotykaj swoimi parszywymi łapami-wyszłam szybko z pokoju, wszystkie zeszyty, podręczniki i pomoce naukowe trzymam w swoim gabinecie, rodzice stworzyli mi taki pokój, zaraz po tym, jak poszłam do szkoły, miałam w nim biurko, mnóstwo szaf, a na włochatym dywanie wielkie poduchy, zgarnęłam z półek potrzebne nam rzeczy i popędziłam do siebie, tak jak myślałam, Daniel zaczął oglądać wszystkie moje rzeczy, wchodząc, wyrwałam mu z rąk album ze zdjęciami.
-Czego w słowach niczego nie dotykaj, nie zrozumiałeś- warknęłam.
-Wyluzuj Alice, nie jestem taki parszywy, na jakiego ci się wydaję.
-Masz rację, moje wyobrażenia są za małe, jesteś mega parszywy.
-Dziwne, wszyscy mi mówią, że jestem piękny-poprawił swoją fryzurę, chociaż wcale tego nie wymagała.
-Daniel, ty i twoje lustro to nie wszyscy-prychnęłam
-Tak, to powiedz mi prosto w twarz, że nie jestem przystojny-przybliżył się do mnie na niebezpieczną odległość, dzięki czemu górował nad moją głową, podniosłam wzrok, zatapiając się w jego czekoladowych oczach, nie mogłam tak skłamać, chłopak był nieziemsko przystojny, jednak moja duma nie wybaczyłaby sobie, gdybym mu to przyznała.
-Przestańmy gadać o pierdołach, im szybciej, tym szybciej się ciebie pozbędę.
Daniel prychnął i uśmiechnął się podejrzanie, na szczęście nic nie powiedział, tylko usiadł na moim łóżku, zmierzyłam wściekłym wzrokiem jego buty. Westchnął, ale posłusznie zsunął buty ze stóp, zostając w samych białych stopkach. Wzięłam na kolana swój laptop, wcześniej przykrywając się kocem.
-No co ?- zapytałam, widząc zdziwiony wzrok intruza.
-Mieszkasz w Kalifornii, na dworze jest aktualnie ok. 26 stopni, a ty przykrywasz się puchatym kocem ?
-Może lubię ciepło, tobie nic do tego, zabieraj się do roboty.
Uruchomiłam program do pisania i wręczyłam mu laptop, chłopak nie grzeszył inteligencją, przynajmniej tak mi się wydawało, wolałam sama wygrzebać informację, a on niech to zapiszę.
-Dlaczego mam tylko pisać, też chcę dołożyć jakieś informacje, to ma być nasza praca, a nie twoja-oburzył się zsuwając laptop z nóg.
-Na pewno nie -prychnęłam i przysunęłam podręcznik do nosa-wymyślisz jakieś brednie, później będę świecić oczami za twoją głupotę.
-Jaką miałaś ocenę w tamtym roku ?-założył ręce na piersiach i prześwidrował mnie wzrokiem.
-Bardzo dobrą-wzruszyłam ramionami.
-A ja celującą i 3 miejsce w olimpiadzie ogólnostanowej, więc chyba lepiej się znam-prychąnął i wyrwał mi podręcznik.
-Nie wierzę ci-burknęłam, też brałam udział w tej olimpiadzie, pytania były cholernie trudne, nie wierzyłam, że ktoś taki jak Daniel mógłby zając tak wysokie miejsce, zwykle sportowcy to idioci bez mózgu, skupiający się wyłącznie na robieniu rzeźby i osiągnięciach, popatrzyłam na niego spod byka i powtórzyłam jego ruch, wyrywając mu podręcznik.
-Twoje oceny nie świadczą o inteligencji.
-Jesteś zła, że mam je lepsze od ciebie ?-odebrał mi książkę, to już zaczynało mnie wkurzać.
-Jesteś idiotą-warknęłam i wyciągnęłam rękę po książkę, jednak, zamiast ją odebrać, Daniel chwycił mój nadgarstek i pociągnął w swoją stronę, upadłam na niego, moja twarz wylądowała milimetr od niego, wyszczerzył swoje białe jak śnieg zęby.
-Ale przystojnym idiotą-zaśmiał się.
I gdy już miałam obić mu drugi policzek, drzwi mojego pokoju otworzyły się gwałtownie, w progu stanęła moja mama, dłonią zatkała usta i zbladła. Pierwszy raz w moim pokoju był jakiś chłopak, a ja od razu na nim leże. Szybko podniosłam się do siadu i zeszłam z łóżka, poprawiłam swoją bluzkę, która się pomięła i podeszłam do niej.
-Chciałam zapytać, czy czegoś nie potrzebujecie, ale widzę, że jesteście zajęci- powiedziała zmieszana.
-Nie niczego na nie trzeba, dziękuję mamo-wyrecytowałam szybko.
-To ja już pójdę-zatrzasnęła drzwi, w pokoju zapanowała cisza, obróciłam się w stronę łóżka na którym, w pocie czoła na laptopie zapisywał coś Daniel, podeszłam do niego po cichu i przywaliłam mu w głowę ręką, chłopak syknął i dotknął obolałe miejsce.
-Nienawidzę cię -wrzasnęłam-odkąd się pojawiłeś, ośmieszasz mnie, jak nie przed całą szkołą, to przed mamą, mam cię dość !
- A ty za każdym razem na mnie krzyczysz, masz pretensje, to nie ja wlazłem ci pod koła, sama jesteś sobie winna-wzruszył ramionami.
-Nie wracaj do tego tematu.
-Poza tym, moim zdaniem jesteś lekko agresywna, najpierw dajesz mi z liścia, potem bijesz mi głowę, masz z tym jakiś problem ?
-Za jakie grzechy -westchnęłam.
-Za to, że kłamiesz na temat mojej aparycji, zobaczysz, jak przyznasz, że jestem przystojny, to wszystko się unormuję.
-Wtedy się odemnie odwalisz ?
-Nie, odwalę się, jak mnie przeprosisz.
-O nie, w życiu cię nie przeproszę !
-To się nie odczepię, a lista twoich przewinień się powiększa.
Warknęłam i usiadłam na drugim końcu łóżka, odebrałam laptop i przeczytałam tekst przez niego napisany, był dobry, nawet bardzo.
-Muszę przyznać, jak ci się ruszy tym mózgiem, to wyskrobiesz coś możliwego.
-Uznam to za komplement- zaśmiał się i przewrócił stronę w podręczniku.
Nasza praca trwała jeszcze dwie godziny i wyglądała naprawdę zgodnie, wymienialiśmy się pomysłami, czasem nawet jego żarty na mój temat mnie śmieszyły, wyskrobaliśmy 10 świetnych stron tekstu. Byłam zdumiona wiedzą chłopaka, znał takie fakty, na których temat nie miałam pojęcia, udawałam wtedy, że wiem, o czym mówi i to dla mnie żadna nowość. Ok godziny 22 Daniel odebrał telefon. Słyszałam tylko jej urywki, ponieważ rozmawiał na korytarzu, ale dało się wywnioskować, że umawia się z jakąś dziewczyną i na pewno nie na rozwiązywanie krzyżówek. Daniel szybko wparował do mojego pokoju, powiedział, że ma bardzo ważną sprawę i w rekordowym tempie założył trampki. Odprowadziłam go do drzwi, umówiliśmy się jutro w bibliotece przed lekcjami.
-Nie wiedziałam, że masz takie znajomości córeczko-usłyszałam zadowolony głos matki z kuchni.
-Bo nie mam- wzruszyłam rękami-Daniel to tylko...znajomy ze szkoły, piszemy razem referat.
-Dobrze, ale wiesz, jeśli byś chciała porozmawiać...
-Mamo ! Mówiłam, że nie chce o tym gadać, nie mam chłopaka, nie zamierzam mieć i jestem dziewicą, nie musisz się martwić -wybuchnęłam krzykiem, moja zdziwiona rodzicielka zaprzestała krojenia ogórków i wlepiała we mnie swoje szeroko otwarte oczy.
W holu pojawił się tata z zakupami, postawił papierowe torby na blacie i ucałował mamę w policzek.
-Czy to nie chłopak Smitha wychodził od nas z domu ?- zapytał, nalewając wody do szklanki.
-Tak był u naszej Alice-popatrzyła na niego i uśmiechnęła się podejrzanie.
-Jesteście straszni-przewróciłam oczami, odwróciłam się i głośno tupiąc wchodziłam po schodach, pokazując im moje niezadowolenie.
Jest godzinna 7.50, za 10 minut rozpoczynają się zajęcia, a ja dalej siedzę w bibliotece i mam nadzieję, że Daniel się zlituję i jeszcze przyjdzie. Jestem idiotką, powinnam to sobie wytatuować na czole drukowanymi literami. Litość w postaci Smitha to coś tak niespotykanego. Byłam naiwna, myśląc, że przyjdzie i mi pomoże, wczoraj chciał mnie tylko i wyłącznie zdenerwować i mu się udało, a dzisiaj ma mnie głęboko w dupie. W ogóle po tym całym referacie muszę ograniczyć nasze relacje do zera, przestanę się z nim kłócić, będę go olewać, znowu stanę się niewidzialna, wtedy było mi dobrze.
Będę Alice, której nikt nie zna, przestanę być dziewczyną, która przywaliła Danielowi, którą Smith szuka po szkole, skupię się na nauce, jeśli chcę się dostać na dobre studia, muszę zdać maturę, najlepiej jak tylko mogę. Jednak do tego wszystkiego muszę pozbyć się z życia Daniela, definitywnie.
Zebrałam kartki z drewnianej ławki i wpakowałam do teczki, przez moje bezsensowne rozmyślania udało mi się napisać tylko 1,5 strony, to znowu twoja wina Smith, westchnęłam i zarzuciłam plecak na ramię. Pożegnałam się z bibliotekarką i zamknęłam za sobą drzwi. Gdy się odwróciłam, nie zobaczyłam ściany, tak jak się spodziewałam , moim oczom ukazała się czarna bluza z nadrukowanym lwem symbolem naszej drużyny futbolowej. Odepchnęłam postać obiema rękami, lecz ten ani drgnął, jeszcze jak na złość oparł swoje ręce po obu stronach drzwi i zawisnął nade mną. Wzięłam 3 głębokie wdechy i zadarłam głowę w górę, zatapiając się w jego czekoladowych tęczówkach.
-Tylko nie krzycz, błagam-szepnął-łeb mi pęka.
Powiedział prosto w moją twarz, skrzywiłam się i odwróciłam głowę w prawą stronę, od niego jechało wódą, wczoraj po odejściu z moje domu, musiał się nieźle zabawić, a dzisiaj, kiedy ja wstałam wcześniej, żeby tu dojechać, ten odsypiał noc pełną wrażeń.
-Nie wierzę, przylazłeś do szkoły na kacu ?- powiedziałam, podnosząc głos.
-Lepiej tak niż pijanym-zaśmiał się -wiem, spóźniłem się, ale...
-Ale !- przerwałam mu -nie ma żadnego, ale, jesteś kompletnie nieodpowiedzialny, nie rozumiesz, że zawalając ten referat, narobisz też mi problemów !
-Nie rób afery-odparł lakonicznie.
-To ty robisz show, wisząc nademną jak lew nad ofiarą-popchnęłam go, tym razem mocniej i skuteczniej, chłopak zachwiał się, co dało mi lekką przewagę w ucieczce od niego.
Na korytarzach było dzisiaj wiele osób, co było spowodowane bardzo deszczowym porankiem, kiedy miałam już w miarę spokój, bo wieść o ciążowej wpadce Brandy z 2 klasy była teraz plotką numer jeden, Daniel umyślił sobie iść za mną przez cały korytarz i tłumaczył mi, dlaczego spóźnił się na spotkanie, cholera by go wzięła ,westchnęłam pod nosem i poprawiłam swoją dżinsową kurtkę. Wzbudzało to niemałe zainteresowanie innych licealistów, bo chyba jeszcze nikt nie widział, żeby to on za kimś się uganiał, a nie laska za nim. Miałam się czuć tym wyróżniona, chętnie się zamienię. Kiedy moja podróż zakończyła się przy niebieskiej metalowej szafce z numerem 645,ten oparł o nią swoje ramię, czym zablokował mi do niej dostęp.
-Wysłuchaj mnie-westchnął.
-Ale ja już wszystko rozumiem, byłeś na imprezie, nachlałeś się jak ostatnia świnia, międzyczasie wyruchałeś jaką laskę, czego skutkiem, było dzisiejsze spóźnienie na spotkanie-wyrecytowałam mu z ironicznym uśmiechem na ustach,-a teraz pozwól mi otworzyć moją szafkę.
-Nie-odparł po chwili zamyślenia, chyba trawił moje słowa, lub nie rozumiał do końca co mu mówiłam-nie wiesz wszystkiego.
-Daniel posłuchaj mnie uważnie, nie chce już nic wiedzieć, będzie lepiej, jak napiszemy to osobno mamy już 10 stron, więc ja napiszę 10 ty 10 ok ? -poklepałam go po klatce piersiowej i uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
-Czarna czy różowa ?-pytałam, stojąc przed Alex w sklepie w galerii handlowej, trzymając dwa wieszaki z sukienkami.
-Nie wiem, nie męcz mnie złotko-zajęczała, opierając swój podbródek, na dłoni-dobrze wiesz, że zgodziłam się na tę udrękę tylko, dlatego że obiecałaś mnie zabrać na orzechowe latte.
-Dzięki, świetna z ciebie przyjaciółka-prychnęłam i sama przyjrzałam się suknią, pierwsza czarna sięgała do kolana i miała rękawy do łokci z prześwitującego materiału, druga w kolorze pudrowego różu, miała wiązanie wokół szyi i falbaniastą spódnicę, były ładne, jednak żadna nie ujęła mojego serca, wiedziałam, że dzisiaj muszę coś kupić, termin bankietu się zbliża, hajs wyciągnęłam od mamy już dawno, a sukienki w szafie jak nie było tak, nie ma. Więc poprosiłam dzisiaj Alex, żeby mi pomogła, jednak w jej głowę jest tylko ukochana kawa.
-Alex teraz na poważnie ta czy ta-odwróciłam się w jej stronę.
-Ta- odparła, trzymając w rękach wieszak, z bordową koronkową sukienką, na cieniutkich ramiączkach, na dole była lekko rozkloszowana, a koronka niewiele wystawała za materiał sukienki.
-Jezu Alex ona jest ...-zabrakło mi słów, szybko chwyciłam wieszak i wbiegłam do przymierzalni.
-Tak wiem, jest cudowna, przepiękna, idealna ...
-I o wiele za droga -westchnęłam, wystawiając swoją głowę zza zielonej kotary i na dowód pokazując podłużny kartonik z ceną.
-Jak to -chwyciła metkę i przystawiła sobie do oczu- 500 dolców, to zdzierstwo !-wrzasnęła, aż sprzedawczyni rozkładająca nowy towar spojrzała na nas, jak na wariatki.
-Czemu wzięłaś taką drogą ? - zapytałam z wyrzutem.
-Czemu weszłaś do takiego drogiego sklepu ?-odparła dalej z niedowierzaniem, czytając metkę.
-No cóż, ja mam tylko 300, nie się stać mnie-wzruszyłam ramionami.
-Hej laska nie smuć się, kasa zawsze się znajdzie-pocieszyła mnie Alex.
-Co wyczaruję, sprzedam nerkę, nie wiem, okradnę bank - wymieniałam bez sensu, teraz kiedy zakochałam się w tej kiecce, żadna nie będzie mi się podobać.
-Może z tą nerką to niegłupi pomysł-zamyśliła się moja przyjaciółka, opierając głowę o kabinę przymierzalni,-ja sprzedam swoją, ktoś będzie miał dwie, a my będziemy mieć dwie stówy.
-Bredzisz Alex-popukałam się w czoło-pozatym twojej i tak nikt by nie chciał-zaśmiałam się, chociaż wcale nie było mi do śmiechu, obiekt moich westchnień wisiał na ścianie, ale był niedostępny.
-W sumie -zagaiła, wchodząc do środka, siadając obok mnie-jest jak u mnie, kocham Brada Pitta i też go nie mogę mieć.
-Brad Pitt nie jest taki piękny-odparłam.
-A twoi rodzice ? Może jeszcze ci coś sypną.
-Mama powiedziała, że dała mi już trzy stówy i to ma mi wystarczyć, dostałam kieszonkowe, ale wiesz, że zbieram na ...
-Tak, tak-dokończyła
-Wiem !-olśniło mnie, szybko wybiegłam jak torpeda z przymierzalni, nie zważając na pytania Alex, na środku sklepu zaczęłam się rozglądać za krzątającymi się ekspedientkami, zauważyłam jedną, miała około 20 lat, krótkie bladoróżowe oczy i nuciła jakąś piosenkę pod nosem.
-Nie wierzę, jesteś szalona-śmiała się Alex, trzymając w rękach kubek orzechowej latte.
-Może i jestem, ale mam sukienkę -mruknęłam, spoglądając z zadowoleniem, na papierową torbę, leżącą na krześle obok.
-I pracę-dodała-jak mogłaś się zatrudnić za 200 dolców.
-To tylko tydzień, w końcu czy praca w butiku może być ciężka ?Nowy rozdział mam nadzieję, że się podoba, jeśli tak liczę na gwiazdki i komentarze.
NARESZCIE WAKACJE !!! ŻYCZĘ WSPANIAŁYCH PODRÓŻY I MIŁEGO ODPOCZYNKU <3.
Całuję do następnego :)
CZYTASZ
I need your love
Teen FictionAlice od zawsze kochała książki, kochała dwójkę swoich różnych jak dwa płatki śniegu przyjaciół, kochała też swoją zwyczajną niczym nie wyróżniającą się pozycję w szkole. Do czasu gdy to ON prawie jej nie zabił, oj zabił to wielkie słowa, potrącił...