-Kogo my tu mamy-zapiszczała Amanda Morton, była to cycata, tleniona blondynka z mózgiem wielkości orzeszka ziemnego, jest główną cheerleaderką i pierwszą lepszą tej szkoły.
-Daj mi spokój-warknęłam, kiedy zagrodziła mi przejście.
-Jesteś strasznie mocna w gębie Williams-prychnęła.
-Gadaj, czego chcesz, nie mam czasu na bzdurne rozmowy z takim niedorozwojem jak ty- zirytowałam się, nie mam zamiaru spóźnić się na autobus drugi dzień z rzędu.
-Zamknij pysk Williams !- zacisnęła swoje dłonie w pięści, odsunęłam się trochę, nie chciałam, żeby przejechała mnie swoimi długimi szponami po twarzy, a na pewno jest do tego zdolna -co strach cię obleciał, bardzo dobrze bój się i więcej nie tylko mojego Daniela, rozumiesz.
-A o to ci chodzi-prychnęłam i nabrałam odwagi -możesz być spokojna, nie tknę go nawet kijem przez szmatę, to jest inny poziom intelektualny, że już o innym nie wspomnę, rozumiemy się.
Odeszłam, zostawiając ją z konsternowaną miną, zapewne nie zrozumiała z moich słów wiele, ale liczę, że wyciągnęła słowa, na których jej zależało. Zresztą mi też, nie chciałam, żeby ktokolwiek sobie pomyślał, że wczorajsze zajście było tylko moim sposobem na poderwanie Daniela. Nigdy nie interesował mnie, ktoś taki jak Daniel Smith. W mężczyznach głównie podobał mi się charakter oraz to, jak umieli, zadbać o kobietę, Daniel był znany z tego, że swoje kobiety miał gdzieś, w ciągu zeszłego roku szkolnego miał ich ok. 10 i żadna nie utrzymała się na tym stanowisko dłużej niż miesiąc. Większość zdradzonych podnosiła się z upokorzenia po miesiącu i dalej latała za nim z wywalonym jęzorem do ziemi. Nie mogłam pojąć jego fenomenu nigdy, miałam na niego wywalone, a teraz boję się go jak cholera. Wiem, że umiał być mściwy, w pierwszej liceum pobił 3-klasistę tak, że złamał mu szczękę. Nie wiadomo, o co dokładnie poszło, ale jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Jednak chłopak, do szkoły już nie wrócił. W ogóle Daniel to postrach, wśród wszystkich uczniów, każdy go podziwia, a jednocześnie czuje respekt. A ja teraz jestem jego głównym celem, przynajmniej tak głoszą komentarze pod filmikiem z mojego spektaklu.
-Ukrywałaś się przed Danielem w bibliotece -wybuchnęła śmiechem Alex, dławiąc się przy tym sokiem.
-Wiedziałam, że mnie wykpisz-rzuciłam w nią poduszką.
Siedziałyśmy u mnie w salonie i oglądałyśmy jakiś horror, który moja przyjaciółka zachwalała, jednak teraz bardziej niż film zainteresowała się moim dzisiejszym dniem, chemica zarekwirowała jej telefon, dlatego nie mogłyśmy się skontaktować.
-Alice, bo to jest śmieszne, w życiu nie pomyślałabym, że odważna Alice Williams po tym, jak zbeształa Króla Daniela, będzie się przed nim ukrywać w bibliotece.
-Wcale nie taka odważna-przełknęłam łyżkę lodów karmelowych i spojrzałam na nią -wczoraj poniosły mnie nerwy, koleś prawie mnie zabił, ale potem naprawdę obleciał mnie strach i boję się skutków tego wszystkiego, jeszcze przywaliłam mu z liścia.
-Alice proszę cię, a nie uważasz, że jeśli będziesz się go bała, to jego będzie to coraz bardziej bawić , a ludzie się pośmieją i zapomną, ty weź się w garść i przestań tchórzyć, prawdziwa Alice postawi się temu gościowi tak jak wczoraj.
-Myślisz, że jak się mu postawię, to on nic mi nie zrobi ?
-A skąd wiesz, że wogóle coś zrobi-popatrzyłam na nią porozumiewawczo-no dobra, ale moim zdaniem lepsza jest przegrana po walce, niż się poddać i płakać za regałem w bibliotece.
-Cholera, dlaczego to musiałam być akurat ja-warknęłam i opadłam na na kanapę.
Następnego dnia, wyszłam do szkoły o normalnej godzinie, dzień był niesamowicie gorący, czułam jak moje szorty i przewiewna biała koszula kleją mi się do ciała, tylko nie do końca byłam pewna czy to przez upał, czy stres. Idąc przez szkolny dziedziniec, czułam wzrok innych na sobie, słyszałam te ciche szepty, a jeden pierwszoroczniak nawet pokazał mnie palcem. Miałam okropną ochotę mu go wyrwać i zjeść. Poprawiłam okulary przeciwsłoneczne i spuściłam wzrok.Wiedziałam, że tak będzie, nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, zbytnia sława mnie przytłaczała. Poszłam na tył szkoły, gdzie na ławce, pod drzewem czekała na mnie Alex z Gabem.
-Alex, kochana moja, mamy świetną wiadomość-zaszczebiotała Alex.
-Co Daniela przejechał czołg.
-Niestety nie, ale nie jesteś już w centrum uwagi, Brendy z 2C zaszła w ciąże.
-I co z tego, puściła się to zaszła.
-Oj Alice, nie rozumiesz, że ludzie teraz tylko o tym gadają?
-I dlatego jak tu szłam, to chcieli mnie zabić wzrokiem ? Alex zaszłam za skórę królowi tej szkoły, teraz muszę się użerać nie tylko z nim, to jeszcze napadają na mnie jego napalone laski-warknęłam przypominając sobie sytuację z wczoraj.
-Gabe a ty co taki małomówny co ?- rzuciłam mu pytające spojrzenie.
-Nie nic, tylko....nie to nic takiego-pokręcił głową i zerwał się w kierunku szkoły.
-Od rana jest coś z nim nie tak-zagadnęła Alexandra-zresztą, z nim zawsze jest coś nie tak.
-Przestań tak gadać Alex, znowu się pewnie pokłócił z ojcem, mam sprawę, pójdziesz ze mną w weekend na zakupy...
-O nie !-przerwał mi jej stanowczy krzyk.
-Oj wiem, że tego nie lubisz, ale nagadałam mamie jakichś bredni i teraz muszę kupić jakąś kieckę...
-Nie o tym mówię głupolu -szepnęła i skierowała moją głowę w kierunku schodów, na których stał nie kto inny jak Daniel Smith ze swoją świtą, ubrany w dżinsy i biały podkoszulek prezentował się świetnie, zsunął trochę swoje okulary przeciwsłoneczne i rozglądał się po podwórku.
-To ja już pójdę -założyłam plecak i już wstałam, kiedy Alex pociągnęła mnie za rękę, z powrotem sadzając na ławce.
-Nie na to się umawiałyśmy -warknęła.
-Może i nie ale ja chcę jeszcze żyć-szepnęłam i obróciłam się do wejścia plecami, mając nadzieję, że mnie nie pozna-no zasłoń mnie błagam-pociągnęłam za materiał jej bluzki.
Poczułam ruch koleżanki i odetchnęłam z ulgą, widziałam jak osoby siedzące obok, puszczają mi roześmiane uśmiechy, a ja paliłam się ze wstydu. A jeszcze gorzej było, kiedy się odezwał.
-Czy ktoś widział Alice Williams, podaję rysopis, dziewczyna, ok. 1,65, długie blond włosy, ubrana w dżinsowe szorty i prawdopodobnie białą koszulę, nie jestem w stanie określić butów, bo coś albo ktoś mi zasłania, ale jeśli ktokolwiek ją, to proszę, żeby jej przekazał, że koniecznie muszę z nią pogadać -powiedział spokojnie, ale szczególny nacisk dał na ostatnie zdanie, że koniecznie musi się ze mną zobaczyć.
-Poszedł-usłyszałam głos Alex
Odwróciłam się niepewnie, nie miałam pewności czy mnie nie wkręca. Była na mnie zła, ona wolałaby, żebym do niego podeszła i najlepiej dała mu z liścia drugi raz. Ciekaw czy byłaby taka odważna na moim miejscu. Daniel wie już, że jestem w szkole.
-Nie podszedł do mnie, gra w jakąś chorą grę,chce, żebym to ja przybiegła, jak potulny piesek i się przed nim ukorzyła,nie doczekanie-prychnęłam
-Bardzo dobrze, trochę późno, ale dobrze bądź odważna-podnieciła się Alex-i co zrobisz ?
-Pójdę do biblioteki.
Dzisiejszy lunch zjadłam pomiędzy regałem nr 3 a 4,nie ryzykowałam pójścia, jak każdy cywilizowany człowiek na stołówkę, gdzie w każdej chwili mógł mnie znaleźć Daniel. Po kryjomu skubałam kawałki swojej słodkiej bułeczki i zgłębiałam tajniki kryminału o Wielkim D. Moje czytanie przerwał dźwięk otwieranych drzwi i kroki zmierzające w moim kierunku.
-Spokojnie Alice to tylko ja -zaśmiała się pod nosem moja przyjaciółka.
-Takie półgłówki jak on tutaj nie przychodzą.
-Znowu cię szukał i wygłosił tę absurdalną przemowę.
-Aż dziwne, że nikt mu jeszcze nie doniósł.
-Nikt nie doniósł, bo wychodzisz stąd tylko na lekcję, poza tym nikt się w to nie chce mieszać, jesteś w kropce, kiedyś cię znajdzie i aż strach pomyśleć co z tobą zrobi.
Popatrzyłam na nią przerażona i schowałam twarz w dłoniach.
Daniel powtarzał swoje przemówienia codziennie w tym miejscu, w którym byłam, ale się ukrywałam.
ŚRODA
-Czy ktoś widział Alice Williams, podaję rysopis, dziewczyna, ok. 1,65, długie blond włosy, ubrana w niebieską sukienkę i czarne sandałki, jeśli ktokolwiek ją zobaczy, to proszę, żeby jej przekazał, że koniecznie muszę z nią pogadać.
CZWARTEK
-Czy ktoś widział Alice Williams, podaję rysopis, dziewczyna, ok. 1,65, długie blond włosy, ubrana w czarne szorty i szary podkoszulek można ją też poznać po pyskatym języku, jeśli ktokolwiek ją zobaczy, to, proszę, żeby jej przekazał, że koniecznie muszę z nią porozmawiać.
PIĄTEK
-Czy ktoś widział Alice Williams, podaję rysopis, dziewczyna, ok. 1,65, długie blond włosy, ubrana w błękitną spódnicę i biały podkoszulek, można ją też poznać po niezwykłej zdolności do kamuflażu, jeśli ktokolwiek ją zobaczy, to proszę, żeby jej przekazał, że koniecznie muszę z nią pogadać.
W poniedziałek siedziałam, w tym samym miejscu co we wtorek, i kiedy na szczycie schodów pojawił się wielki król Damian Smith, by wygłosić orędzie do swojego uniżonego narodu, nasunęłam na głowę kaptur mojego szarego dresu i obróciłam się tyłem i zaczytałam się w podręczniku do biologii. Wszystko szło tak jak zawsze, opisał mnie od stóp do głów. Jednak dodał coś, co wzbudziło moje zainteresowanie.
-Mam dla niej prezent, mój kolega przekaże jak ją znajdzie -zironizował, gdy wszyscy wrócili do swoich zajęć, ja także się odwróciłam, przy mojej ławce stał ciemnoskóry chłopak, w ręce trzymał kij od miotły, jego jeden koniec zawinięty był w kawałek czegoś, co wyglądało jak stary, podarty podkoszulek, na drugim końcu przytwierdzono wielką różową kokardę. Kolega Daniela wręczył mi podarek i bez wyjaśnień odszedł. Na początku nie zrozumiałam, o co mu chodzi, uznałam to za jego bezsensowny żart. Jednak kiedy w tym samym miejscu co przed chwilą Damian, stanęła Amanda, w głowie, odtworzyłam, kawałek naszej rozmowy „nie tknęłabym go nawet kijem przez szmatę". O nie tego już zawielę nie dość, że prawie mnie zabił, to jeszcze podsłuchuje. Chwyciłam kij i ruszyłam w stronę budynku. Byłam tak wściekła, że zapomniałam o wszystkim, o strachu, wstydzie i konsekwencjach kolejnego spotkania se Smithem. Najpierw musiałam go znaleźć. A kto może lepiej wiedzieć, gdzie znajduję się kapitan drużyny, niż jego trener. Szybko znalazłam się przy jego gabinecie, tak on ma swój gabinet, przecież jest tak genialny, że doprowadził nas do zwycięstwa już 4 razy, więc należy mu się trochę prywatności. Zapukałam cicho.
-Proszę-gwałtownie otwarłam drzwi i wparowałam do środka-co cię do mnie sprowadza.
-Daniel Smith
-Jeśli jesteś kolejną jego dziewczyną, którą rozkochał i porzucił to niestety...
-Nie !-przerwałam-ja po prostu chcę wiedzieć, gdzie teraz jest.
-Aha, chyba że tak -odetchnął z ulgą -teraz powinien być na stołówce, omawia taktykę ...
Tyle mi wystarczyło, bez pożegnania wyszłam z gabinetu i pognałam w kierunku sali, do rozpoczęcia lekcji zostało 7 minut, musiało mi wystarczyć na zamordowanie go i zakopanie jego zwłok. Trener miał rację, przy stoliku gdzie zawsze siedzi drużyna futbolowa zastałam ich wszystkich. Nad wieloma kartkami stał on i coś tłumaczył. Bez słowa wdrapałam się po schodach na balkon i bez słowa rzuciłam prezentem na stół. Kij odbił się od mebla głuchym łoskotem. Wszyscy spojrzeli na mnie z zaskoczeniem. Założyłam ręce na piersi i czekałam.
-O proszę księżniczka Alice się zjawiła-prychnął.
-Gadaj, czego chcesz -warknęłam pewnie, strach, który nosiłam w sobie, jakby uleciał.
-Proszę cię bądź miła przynajmniej w towarzystwie, zapraszam cię do siebie od tygodnia, więc podarowałem ci prezent, który pomoże ci się do mnie zbliżyć, w końcu powiedziałaś, że nie tkniesz mnie nawet kijem przez szmatę.
-Stop!-krzyknęłam, a echo rozniosło się po pustym pomieszczeniu-przestań bredzić, przestań mnie upokarzać, przestań mnie podsłuchiwać i nie zbliżaj się do mnie, rozumiesz !
-Po pierwsze nie bredzę, po drugie to tak jakby ty mnie upokorzyłaś, po trzecie nie podsłuchuję, tylko rozmawiam ze swoimi przyjaciółmi, a jeśli chodzi o punkt nr cztery, to chyba jest nie do spełnienia, chodzimy do tej samej szkoły, czasem na te same zajęcia.
Przekręciłam oczami i spojrzałam po twarzach chłopaków, którzy chcąc lub nie zostali widzami tej marnej farsy, którą stworzyliśmy. Jedni cicho się śmiali, drudzy byli zaskoczeni. Chciałam to zakończyć jak najszybciej.
-Mów szybciej czego chcesz.
-Dlaczego wychodzisz z założenia, że czegoś chce.
-Bo tacy jak ty nie są bezinteresowni- wzruszyłam ramionami.
-Ok przeprosisz mnie.
-O nie ...
-Inaczej nie dam ci spokoju.
Witajcie kochani, nowy rozdział już jest, mam nadzieję, że się podoba. Liczę na komentarze i gwiazdki. Całuję <3
CZYTASZ
I need your love
Fiksi RemajaAlice od zawsze kochała książki, kochała dwójkę swoich różnych jak dwa płatki śniegu przyjaciół, kochała też swoją zwyczajną niczym nie wyróżniającą się pozycję w szkole. Do czasu gdy to ON prawie jej nie zabił, oj zabił to wielkie słowa, potrącił...