Alice spóźnisz się, a przy okazji i mnie ! -warknęła mama.
-Spokojnie, zawsze powtarzasz, że pośpiech to zły doradca- mruknęłam i wpakowałam ostatnie zeszyty do plecaka, mama zgromiła mnie wzrokiem i zatrzasnęła moje drzwi z hukiem. Zarzuciłam na swoją kwiecistą sukienkę dżinsową kurtkę i wyszłam z pokoju.
-Mój dyżur rozpoczyna się za pół godziny, a ona dalej nie jest gotowa !-usłyszałam krzyki swojej rodzicielki dobiegające z kuchni, zeszłam po cichu ze schodów i stanęłam w korytarzu.
-Spokojnie, zdążycie- odpowiedział mój zawsze opanowany ojciec, ciągle się zastanawiałam, jak on z nią wytrzymuję, moja mama jest lekarzem, prawdopodobnie jednym z najlepszych chirurgów w Kalifornii, praca ta jak to mówi, przy stwarza jej dużo stresu, przez co odkąd pamiętam, jest bardzo nerwową kobietą,za to tata to oaza spokoju prowadzi firmę budowlaną i może dlatego nie ma tak napiętego grafiku, który wyzwalałby w nim tak napięte emocje -Zdążycie!?, Arthur ty słyszysz,co mówisz, jest godzina 7 rano, całe miasto jedzie do pracy, są korki tak długie, jak chiński mur! Alice do jasnej cholery rusz się !
-Idę -przeciągnęłam ostatnią literę i weszłam mozolnie do kuchni, ucałowałam tatę w policzek i zapakowałam jabłko do plecaka.
-Szybciej Alice, Arthur odbierzesz moje pranie z pralni o 15 ?
-Przykro mi, mam dzisiaj spotkanie z klientem, wrócę późno, nie czekajcie z kolacją.
-Oczywiście wszystko na mojej głowie, jak zwykle ! -wyszła, trzaskając drzwiami.
-Pa tato-powiedziałam ruszając w stronę drzwi
-Cześć kochanie, miłego dnia -rzucił znad gazety, którą czytał do śniadania.
Mama wręcz wypchnęła mnie z samochodu pod bramą liceum, wyrzuciła tylko szybkie pa i już jej nie było, plac przed szkołą był już zapełniony od uczniów, wszyscy byli pochłonięci rozmową z ich strzępek dało się zrozumieć, że tematy w liceum nie zmieniają się zbyt często, głównie chodziło o sex, pieniądze i nowe ciuchy, ale to tylko u dziewczyn.
Wyszłam, a raczej wytoczyłam się na 3 piętro, no tak moja kondycja nigdy nie była najlepsza. Pod klasą nr 46 znajdowała się już Alex, dyskutowała o czymś z Gabrielem, wymachując rękami.
-Alice, dobrze, że jesteś, ty na pewno mnie zrozumiesz, bo ten idiota nic nie pojmuje.
-Tylko nie idiota !
-Czy nie uważasz, że szkoła to jedna wielka cebula -powiedziała i wbiła we mnie swoje wielkie czarne oczy.
-No, może -powiedziałam niepewnie, -ale co ty znowu kombinujesz?-zaciekawiłam się, Alice jest już znana nauczycielom, jako przeciwniczka szkoły, wsławiła się swoimi akcjami przeciwko placówce edukacji np. wtedy gdy na stołówce zakazano sprzedaży, jak to nazwała dyrektor Roberts „własnoręcznych wyrobów" takich jak kanapki domowej roboty, uczniowie coraz częściej woleli kupować jedzenie od swoich kolegów niż jeść niezbyt smaczne stołówkowe posiłki, więc dyrektor zakazał takowych transakcji. Alice była tym tak bardzo poruszona, do tego stopnia, że zakleiła zamek do drzwi stołówki gumą do żucia i propagowała hasło, że jeśli uczniowie nie zarabiają to stołówka także. Jej działanie było dosyć dziecinne, ale cóż poradzić. U dyrektora użyła argumentu, że podciął, wielu uczniom skrzydła i to nie ich wina, że mają żyłkę do interesów. Jej akcja nie była zbytnio udana, po dwóch dniach stołówkę otwarto, a o wybryku Alex zapomniano.
-Nic nie kombinuję, jednakże mam rację, szkoła ma warstwy jak cebula, cebula też ma warstwy-zirytowała się.
-Naoglądała się Shreka i bredzi -prychnął Gabe.
-Niczego się nie naoglądałam, wytłumaczę wam to podczas lunchu.
Dzwonek o godz. 12.30 oznaczał rozpoczęcie pory lunchu, tłum wygłodniałych nastolatków zmierzały w kierunku stołówki, zabrałam jedna z niebieskich tac i nałożyłam na swój talerz trochę frytek, i nalałam soku pomarańczowego. Wolałam nie ryzykować zatrucia się w pierwszy dzień podejrzanie wyglądającą pomidorówką czy kremem z marchwi. Zapłaciłam gburowatej pani w białym stroju i udałam się w stronę naszego stolika, który znajdował się przy filarze, dzięki czemu nie jesteśmy bardzo widoczni, za to my wszystko idealnie widzimy.
-No nareszcie jesteś-westchnęła Alex
-Zaczynaj tą jakże ciekawą prelekcję -prychnął Gabe, za co oberwał kawałkiem sałaty.
-Posłuchajcie, rozejrzyjcie się po stołówce, tu najbardziej są widoczne różne warstwy.
Zaczynałam rozumieć, o co chodziło Alex, jak w każdej szkole nasza nie jest pozbawiona różnych grupek, w mojej można wyróżnić typ popularnych, należeli do nich cheerleaderki, czyli pustaki z wielkimi cyckami, oraz chluba naszej szkoły, czyli drużyna futbolowa, jak sądzi płeć piękna to najprzystojniejsi chłopcy w całej szkole. Zajmowali oni cały balkon stołówki „innym uczniom" -wstęp wzbroniony. Pod balkonem siedzieli muzycy i sportowcy z innych dyscyplin, ta grupka najlepiej rozumiała się z gwiazdami z balkonu, dlatego siedzieli najbliżej. Potem byli ci normalni, do których zaliczała się cała nasza paczka, od filara, przy którym siedzieliśmy, była tzw.dzielnica marginesu społecznego, jak nazwali to elitarni uczniowie naszej szkoły, należały do nich kujony, szare myszki i ćpuny, chociaż ci ostatni nie często odwiedzali to pomieszczenie, zaspokajali swój głód czym innym.
-I co nie mam racji ? -wyprostowała się Alex i pokazała Gabrielowi język.
-Może i masz, ale ameryki nie odkryłaś, każda amerykańska szkoła to jedna wielka cebula-powiedział i wypił wielki łyk coli.
-I dobrze nam z tym, po co to zmieniać, chciałabyś dzielić stolik np.z nim-prychnęłam i pokazałam głową osobę, która przyprawia mnie o mdłości.
Do stołówki weszła właśnie szkolna elita na czele z królem, czyli Daniel Smith czytaj-największe ciacho w szkole, na którego widok ślini się żeńska część stołówki, nawet Alex, do tego jest kapitanem drużyny futbolowej, więc każdy jego występek uchodzi mu płazem.
-Dlaczego nie ? - wzruszyła ramionami.
-Bo jest nadętym dupkiem, idiotą i błaznem w jednym !
-Przystojnym dupkiem-westchnęła czarnowłosa i zjadła kolejny kęs swojej sałatki.
-Do tego świetnie gra.
Przekręciłam oczami i popukałam się w czoło, dlaczego oni są tacy naiwni, wszyscy zwracają uwagę na jego piękną twarz, owszem jest przystojny, nawet bardzo, w końcu komu nie podobałby się wysoki dobrze zbudowany brunet z wiecznie rozczochraną fryzurą, brązowymi oczami i wyraźnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi, ale do jasnej cholery jego charakter jest parszywy.
-Przyznaj Alice, że tobie też się troszeczkę podoba.
-Nie Alex, wolałabym się umówić z tą frytką niż z nim-wskazałam talerz.
-Alice jesteś dziwna- podsumowała moja przyjaciółka.
Wyszłam ze szkoły, śpiesząc się na autobus, niestety Gabe został na dodatkowe zajęcia z biologii a Alex po kozie, jej nienawiść do grona pedagogicznego przejawiła się dzisiaj na lekcji chemii. Przyśpieszyłam kroku, kiedy mój telefon wskazał godzinę 15.40, a autobus odjeżdża za dokładnie 4 minuty. Wyszłam z bramy, rozejrzałam się po ulicy i gdy byłam dokładnie na jej środku, czarny sportowy samochód zahamował z piskiem opon 3 milimetry przede mną. Rozdygotana podniosłam się z ziemi i otrzepałam z kurzu, przeniosłam wzrok na prawie mojego zabójcę i strach ustąpił cholernej złości. Z samochodu wysiadł nie kto inny jak Daniel Smith.
-Czy ty jesteś kurwa normalna !- krzyknął wściekły, -prawie wlazłaś mi pod koła, trzeba patrzeć na oczy, rozumiesz oczy mam ci to przesylabizować.
-Ja ci wlazłam, to ty jeździsz jak nienormalny ! To, że rodzice kupili ci samochód, nie robi z ciebie dobrego kierowcy, ale nie twoje wielkie ego przesłoniło ci ślepia, a to mnie pouczasz, żebym na nie patrzyła !
-Uważaj, co mówisz i do kogo-powiedział nadzwyczaj spokojnie.
-No trzymajcie mnie ludzie, bo nie wytrzymam, a co ty jesteś królowa angielska ?!-prychnęłam-szczycisz się swoją sławą, a tak naprawdę nie umiesz się przyznać do winy, wiesz, dlaczego, bo nie masz wystarczająco rozumu i honoru, żeby przeprosić, znasz takie słowo, przepraszam, mam ci to przesylabizować ?!-powtórzyłam jego wcześniejsze słowa- jesteś zwykłym dupkiem.
-Masz śmiałość mnie obrażać -przybliżył się do mnie -jesteś zwykłą dziwką, która nic w tej szkole nie znaczy !
Wtedy granice mojego wkurwienia sięgnęły zenitu, nikt nie będzie ze mnie szydził, a już na pewno nie taki ktoś jak Daniel, popatrzyłam głęboko w jego zadowolone z siebie oczy i zamachnęłam się, uderzając w jego policzek, jak najsilniej umiałam. To była sekunda, moment, kiedy chłopak dotknął uszkodzonego miejsca, najpierw był oszołomiony i zdziwiony całą sytuacją, potem odwrócił głowę w moją stronę, jego oczy niezwykle szybko zmieniły swój nastrój z zadowolonych na mocno zdenerwowane, żeby nie powiedzieć wkurwione. Powoli odeszłam tyłem, żeby potem pobiec w stronę przystanku, jak najszybciej, jestem pewna, że kurz za mną był wysokości Mount Everestu.
Hejka, przychodzę z pierwszym rozdziałem, dajcie znak, jak wam się podoba!
CZYTASZ
I need your love
Novela JuvenilAlice od zawsze kochała książki, kochała dwójkę swoich różnych jak dwa płatki śniegu przyjaciół, kochała też swoją zwyczajną niczym nie wyróżniającą się pozycję w szkole. Do czasu gdy to ON prawie jej nie zabił, oj zabił to wielkie słowa, potrącił...