{[5]}

138 12 13
                                    

Ciel POV.
Kazałem Sebastianowi, aby zaprowadził Catherine do jakiegoś pokoju. Musi się uspokoić, inaczej ja się spotkam ze złamaną nogą.
Zastanawiałem się tylko, co jej właściwie jest? Przed chwilą była normalna. Obstawiam, że albo jest przećpana, albo emocje tak na nią wpłynęły... Z resztą, jest demonem, aniołem i shinigami  w jednym, co mam się dziwić?
Jednak... Czy to możliwe, aby faktycznie zabiła Lizzy?
Tak. Było to możliwe, tego się boje najbardziej.
Jaki mam mieć stosunek do kobiety, która morduje z mojego powodu? Kocham ją, ale ona mnie przeraża.

time skip

Cath siedzi w pokoju już trzecią godzinę. Powinienem do niej zajrzeć, porozmawiać z nią. Cholernie się bałem.
Kocham ją, muszę jej pomagać tak, jak tylko mogę.
Sebastian mnie zaprowadził do pokoju gdzie ona przebywała. Otworzył mi drzwi i szybko kiedy wszedłem- zamknął je.
Stała przed kinem płacząc.
-Catherine?- Spytałem, a ona się odwróciła i szybko do mnie podeszła.
-Ciel, ja nie mogę tutaj zostać. Kiedy cię widzę... Ja szaleję. Nie jestem zdrowa. Muszę cię zostawić, co będzie najgorsze w moim życiu. Kocham cię tak bardzo...- Było jej cieżko. Bardzo ciężko.- Rozstanie się z tobą było dla mnie tak trudne... Myślałam, że kiedy otoczę się nowymi znajomościami to zapomnę o tobie, co ciebie uratuje, ale tak się nie stało. Nie mogę bez ciebie żyć.- Jej ręce się trzęsły, a ona zza łez patrzała na mnie wzrokiem pełnym skruchy, miłości i szaleństwa.
No pojebana, co mam mówić.
-Wiesz, że się ciebie boję?- Dałem jej świadomość zaistniałej sytuacji.- Nie chcę być z kimś, kto mnie przeraża. Co ciebie do tego skłoniło?
-Nie chcę, aby ktoś mi ciebie odebrał. Jesteś dla mnie wszystkim. Lizzy by stanowiła ogromny mi kłopot... Teraz żałuję tego, co zrobiłam.
-Wiesz, coś takiego bym zrozumiał, gdyby moja dusza byłaby tobie pisana, ale tak nie jest.
-Ciel, oczywiście, że tak nie jest.- Weszła mi w słowo. Tak jak kiedyś.- Ja ciebie naprawdę kocham.- Zaniepokoił mnie teraz głos, jakim powiedziała tamte słowa Catherine. Był jakby... Zakłócony? Niektóre słowa się urywały, a jej ton znów był przerażający. Nie pomagał mi cichy głos z tyłu głowy.
"Uratuj mnie."
To usłyszałem. Był to ten sam głos, tylko szczery, miły, prawdziwy.
Coś na osiemdziesiąt procent przejęło kontrolę nad nią i nie było to cokolwiek dobrego.
-Tak, rozumiem.- Odwróciłem się i wyszedłem.



-

przepraszam was za tak krótki rozdział ale jakoś trudno mi sie pisze, kolejna czesc bedzie duzo dluzsza

Lovely sister 2 (Ciel X OC)-SequelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz