{[15]}

115 9 10
                                    

Catherine POV.
Było około godziny szóstej rano. Ciel jeszcze spał, a ja w koszuli nocnej, która luźno mi opadała na prawe ramię wyjrzałam przez okno. Wschód słońca był piękny, spokojny. Otworzyłam okno i poczułam świeże powietrze po deszczu.
To okropne, że osoba taka jak ja może być teraz spokojna. Jestem mordercą.
Czy zasługuję na spokój? Zdecydowanie nie.
Ale jednak go mam. Mam to, o co walczyłam. Mam Ciela.
Wyeliminowałam prawie każdego, kto stał mi na drodze do jego serca.
Ah, jeszcze Midfordowie...
W nocy, kiedy spędzałam ją z Cielem czułam, jaki on jest niesamowity pod każdym względem.
Wygląd.
Charakter.
Dusza.
Tak, dusza. Pragnę duszy Ciela.
Tylko, że ja go tak bardzo kocham, nie to co Sebastian. On chce jego duszy, bo taki był układ, jednak, czy kiedy nie zamorduję lokaja, nie dostanę jego duszy? Na pewno dostanę.
Nie ma kogoś innego, kto tak kocha Ciela tak jak ja.
Obiecuję ci Ciel, będę dobra.
Ale nie przestanę, póki nie będziesz całkowicie mój.

Spojrzałam na niego. Już wstawał.
-Myślałam, że po wczoraj będziesz odpoczywał do południa.- Powiedziałam, patrząc na zaspanego mężczyznę.
-Ja też, ale jak widzisz, wstałem wcześniej.- Powiedział podchodząc do mnie i przytulając mnie od tyłu.
-Masz dzisiaj znowu jakąś misję?- Spytałam się go, odchylając głowę do tyłu i kładąc ją na jego bark.
-Tak, ale nie chcę żebyś szła.- Zamurowało mnie. Dlaczego niby miałabym nie iść?
-Bo?
-Bo nie chcę, żebyś dalej się męczyła. Uspokój się.
-Uważasz, że jestem słaba. Nie wierzysz we mnie.
-Normalna jesteś? Zdecydowanie potrzebujesz odpoczynku.- Powiedział i odchylił moją głowę, po czym mnie pocałował w szyję.- Zostań tu.- Właściwie, to można zostać.
I się udać w odwiedziny do Midfordów.
-Dobrze, zostanę.- Powiedziałam, po czym on mnie puścił.
-Cieszę się.- Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam jego uśmiech.- A teraz idź się ubierz, tobie to pewnie zajmie dłużej niż mi.- Powiedział i się zaśmiał.
-Ja przynajmniej mogę się ubrać sama.- Zaczęłam się śmiać, po czym wyszłam.

Ciel POV.
Cieszę się, że mam ją już przy sobie.
Jest normalna, spokojna, nie chce za wiele...
Jest idealna.
Nigdy nie była bardzo chciwa, a to w niej cenię.
Wolę ją niż Lizzy. Tamta była tak irytująca, że nie wiem, jak ktoś mógł ją lubić.
Tak, wiem, sam ją niby kochałem w jakiś sposób, ale, czy to dobrze, że się cieszę, iż Elizabeth nie żyje?
Nie będę za nią bardzo tęsknił.
Co ja się oszukuję, będę.
Tak, Catherine jest niesamowita i to z nią wolę spędzić życie, ale jednak Lizzy również była dla mnie ważna. Przecież to z nią spędziłem dzieciństwo.
Sebastian wszedł do pokoju. Przyniósł mi herbatę i się odrazu uśmiechnął.
-Już pan wstał?- Spytał i się zaśmiał. Podobało mi się to, że w końcu mnie nie nazywał "paniczem" jak jakiegoś dzieciaka.
-Jak widać.- Powiedziałem i zabierając herbatę, piłem ją będąc po chwili ubieranym przez demona.
Wstyd. Catherine sobie potrafi poradzić nawet w tym sama.
Nagle usłyszałem dźwięk jakby coś spadło, ale to tutaj normalne. Spokojnie poczekałem aż Sebastian skończy swoją robotę.
Kiedy już wyglądałem jak człowiek, a nie jak wieśniak zszedłem i zobaczyłem to, co wprawiło mnie w uduszenie się.
Catherine leżąca na schodach, a przy niej Mey-Lin próbująca pomóc jej wstać.
Hit.
-Nie śmiej się tak, bo dostaniesz napadu astmy.- Powiedziała dziewczyna, co mi wcale nie pomogło.- Przypominam ci, że zaraz będziesz musiał wychodzić.
-Daj mi spokój, nawet nic nie zjadłem.- Powiedziałem podchodząc do niej, kiedy ona już wstała i podziękowała Mey.
-Wydawało mi się, że znowu będziesz jadł u siebie.
-Myślisz, że bym zdążył?
-Nie wydaje mi się, ale może by się stał cud.- Mówiła, a ja przez przypadek otarłem się o jej dłoń, na co ona się na mnie spojrzała z wyrzutem.
-Nie dotykaj mnie tą ręką.- Zastanawiałem się o co jej chodziło, a potem zrozumiałem.
-Czemu?- Popatrzyłem na nią ze znaczącą miną.
-Ty już wiesz czemu...- Powiedziała spuszczając ze mnie wzrok.
-Nie wiem...
-A ty byś chciał, aby ktoś cię dotknął ręką, która była w...- Zatkałem jej dokładnie tą samą ręką usta, przez co zrobiła się cała czerwona. Odepchnęła mnie od siebie, po czym Sebastian powiedział, abyśmy poszli jeść.
Podczas jedzenia, szybko jej minąła obraza, ale wyglądała na zamyśloną. Nieco mnie zaniepokoiło, kiedy spojrzała na Sebastiana z mordem w oczach, ale i z uśmiechem na twarzy. Pewnie się przewidziałem, przez tą głupią opaskę.
Kiedy skończyliśmy, ja już musiałem wychodzić, a ona szła na górę.
Kiedy wychodziłem, bardzo źle się czułem z tym, że znowu mnie nie będzie przy niej.

Catherine POV.
Poszłam, aby po pierwsze przyszykować się aby za godzinę pójść do Midfordów, a po drugie, aby odkazić tą rękę.
Przepraszam, ale po prostu nie wytrzymam, przypominając sobie tamten moment.
Może i przesadzam, ale...
-Mogłabyś mnie czasem odwiedzić, skarbie.- Ktoś powiedział, a ja odwracając się zobaczyłam Grella.
-Jak tutaj wszedłeś?
-Jak to "jak"? Srak.- Powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na frajera.- No ale Carmen mogłaś oszczędzić.- Przeraziłam się. Nic nie mówiłam mu o mamie.- Wiesz, jak to teraz znosi?- Chwila, co?


Lovely sister 2 (Ciel X OC)-SequelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz