Ciel POV.
-Paniczu, pora wstać.
-Daj spokój, jestem dorosły. Nie musisz mnie budzić, sam sobie poradzę.- Mówiłem zmęczony życiem, istnienem i biadoleniem wszystkich ludzi dookoła.
-Wierzę w to, aczkolwiek wiem, iż sam panicz nie wstanie.- On też mnie dobijał, ale jego dało radę znieść.
-Nie paniczu, tylko panie.- Wiem, brzmię jak małe, rozwydrzone dziecko, ale co ja poradzę?
-Dobrze, paniczu.- O ty skurwysynie.- Na dzisiaj ma pan planowaną wizytę panny Elizabeth w związku ze wspólnym zamieszkaniem w pańskiej rezydencji. Nic więcej.- Dajcie spokój, tamta będzie chcieć dziecka, a ja jedyne do czego się nadaję to wszystko inne tylko nie bycie ojcem.- Wieczorem muszę wyjść ze względu na prośbę pana Sutcliff'a. Mam nadzieję, że to paniczowi nie przeszkodzi.- No to złą masz nadzieję.
-Przeszkodzi. Zaproś go tutaj do środka.- Odpowiedziałem delikatnie mówiąc zirytowany. Sebastian natomiast wytrzeszczył w moją stronę
oczy, a ja się na niego spojrzałem jak na głupiego. Po kilku sekundach ciszy demon kiwnął głową.
-Dzisiaj przygotowałem Earl Grey.- Powiedział podając mi filiżankę z herbatą.
-Jakże oryginalnie.- Po tych słowach widziałem, że Sebastian chciał mnie walnąć, jednak czy mógł? Nie.time skip
Zleciłem Sebastianowi przygotowanie rezydencji do przyjścia Lizzy. W tym momencie, kiedy to on wszystkiego pilnował, ja odpowiadałem na listy.
Wiele z nich było od krewnych, którzy życzyli mi szczęścia w małżeństwie. Tak, były sprzed trzech miesięcy. Tak dawno nie interesowałem się nimi.
Było ich naprawdę dużo. Z resztą, to chyba oczywiste. Niestety, musiał mi się akurat skończyć atrament. Sięgnąłem do szuflady i podnosząc kałamarz zobaczyłem zdjęcie. Normalnie by mnie to nie interesowało, ale czułem, że muszę sprawdzić, kto na nim jest.
Tam była ona. To było to zdjęcie, które jako jedyne przedstawiało.
Było to zdjęcie sprzed około pięciu lat.
Miała wtedy jakoś dwanaście lat, długie włosy i tą suknię. Prawie identyczna jak inne.
Najgorsze jest to, że teraz sobie tak właściwie o niej przypomniałem. Kiedyś myślałem o niej codziennie, a teraz? Teraz myślę codziennie o Elizabeth.
-Paniczu...- Zawsze musisz wybierać takie momenty?- Panna Elizabeth już jest.- Ah, no tak. Znowu gorsza chcę mi przyćmić lepszą. A jej się to udaje.
Zszedłem na dół widząc Lizzy. Nie cieszył mnie ten widok.
-Ciel?- Nie, tutaj jehowa.
-Tak? Chodzi o coś konkretnego?
-Właściwie o dwie rzeczy.- Okej, wiemy już, że chcesz bachora. Co dalej?
-Dokładniej?
-Wiesz, chciałabym z tobą w końcu zamieszkać.- Ah, o tym zapomniałem.
-Nie ma kłopotu. Jak chcesz, mogę ci ufundować ludzi, którzy ci przyniosą wszystkie suknie i inne rzeczy.
-Jeśli nie uda się mojej służbie, to na pewno ciebie o to poproszę. Dziękuję.- Tak, z czasem Lizzy nabrała manier. Jakichkolwiek.
-A druga?- Już się zaczyna.
-Ciel, ja naprawdę chcę tego dziecka.- Podeszła do mnie i mnie chciała udusić... Znaczy, przytuliła mnie.
-Może najpierw ze mną zamieszkaj.
-Zawsze odpowiadasz tak samo.- Ciekawe dlaczego?
-Tak, ale będzie nam wtedy łatwiej.
-Masz rację...- Powiedziała i westchnęła. Zaraz się zahiperwentylujesz.
Objąłem ją i się spytałem, czy chce się czegoś napić.
Mogłem nie pytać, teraz mnie czeka dyskusja przy herbacie.niespodziewany time skip bo robienie przez Sebastiana herbaty to nic ciekawego.
Siedziałem z nią w ogrodzie. Była już noc, ale jako, iż panował lipiec, nie było zimno.
-Ciel?
-Słucham cię, kochana.- Ostatnie słowo odziwo przez gardło nie przeszło mi jakoś bardzo trudno.
-Kocham cię i nawet nie wiesz, jak bardzo chcę z tobą żyć do końca.
-Ja ciebie też, Lizzy.- Kłamałem? Nie wiem. Za pewne tak, ale nie czułem się jakoś bardzo źle z tymi słowami.
-Panno Midford, pani matka prosiła, aby już pani wracała do domu.
-Uh, dobrze.- Wstała i poszła do dorożki. Kiedy doszła pocałowała mnie i odjechała. Nie minęło dużo czasu, a pod drzwiami już się pojawił Grell, ale nie był sam. Była przy nim jakaś postać, która miała na sobie czarny, gruby płaszcz, pomimo pogody. Była to kobieta, co poznałem po posturze, ale nie wiem, jak wyglądała dokładniej. Na głowie miała duży kaptur, więc nie było widać jej twarzy.
-Sebuś, słonko! Tęskniłem!- Powiedział i przytulił Sebastiana. Myślałem, że zaraz jebnę ze śmiechu, patrząc na minę lokaja.
-Witaj, Grell. Wejdzcie może, a nie stoicie w progu.- Powiedział, a oni wykonali. Bardziej mnie dziwił stosunek demona do tamtej kobiety. Może ją znał? Na pewno ją znał.
Zablokowałem przejście dla dziewczyny.
-Kim jesteś?- Spytałem ją, a Grell nagle spoważniał i podbiegł do niej.
-To tylko moja przyjaciółka, musi pomówić z Sebastianem.
-Niech zdjemie kaptur.- Oho, oboje się zestresowali, z tego co mi się udało wywnioskować po widocznym zesztywnieniu kobiety.
-To nie jest możliwe. Ona jest... Cała w ranach i poparzona. Sama nie chce pokazywać się innym.- Super. Przecież nie mogę zmuszać do czegoś rzekomo zranionej kobiety. Ani jakiekkolwiek kobiety.
Odwróciłem się i odeszłem do mojego gabinetu.
Mimo to, mogłem usłyszeć ich rozmowę. Zostawiłem otwarte drzwi.
-O co chodzi?- Spytał Sebastian.
-Widzisz...-Zaczął Grell, ale dalej coś powiedział szeptem, co zbytnio mi nie pomogło.
-Nie. Nie da się. To jest niemożliwe na ten moment.- Powiedział demon, na co odpowiedziało mu zrezygnowane wzdechnięcie żniwiarza.
-Sebastianie, jest jeszcze jedna sprawa.- Zaczęła kobieta, której głos był mi zbytnio znajomy. Tym bardziej mnie utwierdziło to, że najwyraźniej znała mojego lokaja.- Wiesz może, jak on z nią się czuje?
-Wiem. Dobrze im się powodzi, ale naprawdę pomimo upływu czasu on ciebie interesuje?
-Oczywiście, że tak. Tęsknie za nim.
Nawet nie masz pojęcia, jak go potrzebuję.
-Mam pojęcie, ale on już prawie o tobie zapomniał. Z resztą, zasymulowałaś śmierć. Wiesz, jak on to przeżywał? Do czasu, aż nie zajął się związkiem z córką Markizy.- Przepraszam bardzo, co?
-Zdaję sobie z tego sprawę.- Zaczęła płakać, ale to nie zagłuszyło dźwięku zdjęcia wybitnie ciężkiego kapturu. Szybko po tym zbiegłem na dół i zobaczyłem dziewczynę z faktycznymi kilkoma ranami na twarzy, czarnymi włosami za ramiona, żółto-zielonymi oczami, jak u większości shinigami i okrągłymi okularami.
Zobaczyłem ją i wiedziałem kim ona jest. Nieco mnie zastanawiało, czemu nie ma ona szarych oczu, jak zazwyczaj, tylko barwy, które przybierało jej oko podczas przemiany.
-Catherine!- Krzyknąłem, ale nie z radości. Byłem na nią wściekły.
Szybko chciała założyć kaptur i spowrotem, ale ja pomimo jej większej zwinności ją przetrzymałem, ale Sebastian chciał mnie odciągnąć, oczywiście pomyślnie.- Puść mnie, to rozkaz!- Krzyczałem, a moja prośba oczywiście została spełniona.
Złapałem ją za szyję, a jej oczy momentalnie wróciły do normalnych kolorów.- Dlaczego mi to zrobiłaś?! Jak mogłaś mnie tak zranić?!- Pytałem, a ona stała w bezruchu. Nie chciała mi zrobić krzywdy. Dalej mnie kochała, ale moje uczucia do niej momentalnie szybko malały.- Wiesz, ile łez wylałem?!- Grell mnie od niej odrzucił, ale demon pomógł mi wstać i wyrzucił mrocznego żniwiarza za drzwi.
Sam potem stanął daleko z tyłu.- Jak mogłaś?!- Zacząłem płakać, a ona zmęczona, również.
Krzyczałem też bezsensownie, nie interesowało mnie nic. Nie interesował mnie bardzo prawdopodobny atak astmy. Interesowała mnie teraz ona i jej wyjaśnienia.
W pewnym momencie nie wytrzymała i pokazała skrzydła. Jedno było dużo mniejsze od drugiego, co mnie utwierdziło w tym, że to ona.
Wywaliło mnie to na drugi koniec pokoju. Ona momentalnie upadła, a próbując się podnieść, łapała powietrze.
Ja wstałem, pociągnąłem ją w moją stronę za włosy i znów zadałem jej to pytanie.
-Dlaczego?
-Chciałam, abyś odpoczął. Ostatnie wydarzenia przed tym bardzo na ciebie wpłynęły. Byłeś na skraju.- Miała rację.- Wiedzałam, że potem o mnie zapomnisz. Chciałam cię uratować. Udało mi się.
CZYTASZ
Lovely sister 2 (Ciel X OC)-Sequel
أدب الهواةCzy to w ogóle możliwe, aby po śmierci Catherine opowieść była kontynuowana? Czy mordercza kreatura dalej istnieje? Czy przyrodnia siostra Ciela oraz jego miłość ma szanse na powrót? DOWIECIE SIE W KOLEJNYM ODCINKU WYSPY TOTALNEJ PORA- A nie, to nie...