Seksten

375 47 30
                                    


Weekend minął mi spokojnie. Jednak poniedziałek zaburzył ten spokój. W końcu musiałem kiedyś wrócić do szkoły. Pomimo moich sprzeciwień i grymasów, mama zawiozła mnie do znienawidzonej, założę się, że nie tylko przeze mnie, placówki i życzyła miłego dnia.

Tak właśnie skończyłem powoli drepcząc po długim korytarzu więzienia, zwanego też szkołą. Powoli zmierzałem do swojej szafki, żeby znaleźć książkę od angielskiego, którą gdzieś zapodziałem. No dobra, może i zgubiłem, ale miałem nadzieję, że szybko się znajdzie. W końcu do końca roku szkolnego zostało jeszcze trochę czasu. 

-Ej, Clifford! Zaczekaj!

Momentalnie zatrzymałem się w pół kroku i odwróciłem się w stronę głosu, który definitywnie mnie wołał. Zaskoczony zobaczyłem Ashtona, który truchtem biegł w moją stronę. Chłopak wyhamował tuż przede mną i zrobił głęboki wdech i wydech, aby unormować swój przyspieszony oddech.

-Czego ty... - nie skończyłem, bo Ashton wszedł mi w słowo.

-Musisz pogadać z Calumem.

-Od kiedy ty z nim gadasz co? - prychnąłem, unosząc podbródek w górę. Usilnie starałem się udawać dzielnego. Rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej. Na samą wzmiankę o byłym przyjacielu czułem ból w sercu, a moje dłonie się trzęsły. Aby zatuszować ten ostatni fakt, wcisnąłem ręce do kieszeni bluzy.

-Długa historia. Przypominam Ci, że nadal mi na nim zależy. Przez cały weekend wysłuchiwałem jego zawodzenia, a na deser chłopak kilka razy płakał się w moją koszulkę - kręconowłosy tajemniczo rozejrzał się na boki i nachylił się bliżej mojego ucha, abym tylko ja usłyszał to co ma do powiedzenia - Za co w sumie ci dziękuję, bo możliwe, że wybiłem mu z głowy moją siostrę. Jeśli wiesz co mam na myśli.

Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem. Cieszyłem się, że Calum ma kogoś kto może się nim zaopiekować. Nawet jeśli utrata jego wierności nadal cholernie mnie bolała.

-Ale nie w tym rzecz - ciągnął Ashton - on naprawdę cię potrzebuje. I żałuje tego co zrobił.

Otworzyłem i zamknąłem usta. Nie wiedziałem co dokładnie powinienem był powiedzieć. Spojrzałem ponad ramieniem Ashtona i zesztywniałem.

W naszą stronę szedł Calum Hood we własnej osobie.

-Cześć - wyszeptał w stronę Ashtona. Przez chwilę nie widział mnie jako, że stałem przed kręconowłosym, który zdecydowanie górował nade mną wzrostem. Dopiero kiedy jego ciemne oczy spotkały się z moimi, uśmiech zszedł z twarzy mulata - Cześć, Michael.

-Hej... ja...

- Nie, poczekaj. Ash, mógłbyś zostawić nas samych?

Ashton skinął głową i powoli oddalił się od nas. Nie umknęło to mojej uwadze jak delikatnie pogładził dół pleców Caluma, kiedy obok niego przechodził.

-Calum, ja...

-Przepraszam - przerwał mi mulat. Jego grdyka poruszyła się, a ja wiedziałem jak ciężko było mu powiedzieć te słowa. W końcu był tak samo uparty jak ja - Nie powinienem był zachować się jak skończony dupek. To moja wina.

Jego smukłe palce pociągnęły za ciemne kosmyki jego włosów. Niepewnie uśmiechnąłem się w jego stronę i podszedłem o krok bliżej, delikatnie zamykając go w szczelnym uścisku. Calum od razu wtulił się we mnie, kładąc głowę na moim ramieniu.

-Brakowało mi ciebie - szepnąłem, na co Calum zaśmiał się lekko.

-Mi ciebie też - po tych słowach mulat odsunął się ode mnie i palcem wskazującym postukał w mój wystający obojczyk - Rany musisz coś zacząć jeść chłopaku, bo mi niedługo znikniesz.

(don't trust a song that's) FLAWLESS / muke ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz