Spotkanie po latach

33 2 0
                                    


Line zerwała się z łóżka. Podbiegła do okna i wyjrzała przez szparę w deskach. Jakaś kobieta krzyczała w niebo głosy. Line pokręciła głową. W mgnieniu oka na ulicy roiło się od zombiaków. 
Krzyk ściągnął na uliczkę całą hordę umarlaków, które w swoim powolnym ale skutecznym dla hordy tempie,okrążyły kobietę. Chwilę później krzyk umilkł.
-Sama na siebie to ściągnęłaś -mruknęła Line i wróciła do łóżka.

9:00

Line wstała. Podeszła do okna i po raz kolejny wyjrzała przez szparę między deskami. Ulica wydawała się pusta i bezpieczna do przejścia. Dziewczyna sprawdziła swój plecak. Zapas wody który przygotowała w drodze był wystarczający aby dojść do kolejnego miasta. Czas płynął szybko. Na tyle szybko by Line straciła poczucie czasu. Dzierżąc swoją siekierę i plecak szła do kolejnego miasta. 
 

11:00 
Line dotarła do Prescott Valley oddalonego od Phoenix o ponad 24 godziny marszu. Z każdym kilometrem i każdym zabitym szwędaczem nadzieja na spotkanie brata Line gasła. Nogi dawały o sobie znać, ale dziewczyna uparcie szła do przodu szukając schronienia. 
Wkraczając do miasta odnosiło się wrażenie pustki. Otoczenie wyglądało jakby było wyjęte z gry FallOut. 

13:18 

Line przeszukiwała domki i samochody w nadziei że któryś jest jeszcze sprawny. Na jej nieszczęście wszystkie były pozbawione benzyny. Ostrożnie przeszukiwała okolice. 
W ręce wpadło jej kilka bandaży i jedna buteleczka wody utlenionej. W jednym z domów usiadła na chwilę by odpocząć. Nogi bolały ją niemiłosiernie a do tego wszystkiego dołączył od kilku godzin ignorowany głód. Dopiero gdy usiadła poczuła zmęczenie. Czuła jak jej powieki powoli opadają. Nie mogła pozwolić sobie na sen w niezabezpieczonym wcześniej domu. Powoli wstała z fotela i wlecząc nogę za nogą sprawdziła dom. Była osłabiona. Brak pożywienia sprawił, że nie miała siły unieść siekiery ponad głowę. Wiedziała, że jeżeli będzie tu więcej niż jeden szwędacz na pewno przegra starcie. Na jej szczęście dom był czysty i mogła chwilę się zdrzemnąć. Przed snem odkaziła jeszcze raz ranę po spotkaniu z policjantką. 
-Ma cela - powiedziała sama do siebie. 
Położyła się i kilka chwil później już spała.

18:20

Ze snu wyrwał ją pisk opon. Line podniosła się z kanapy. Czuła ogromny ból w nogach,do którego dołączyła migrena. Wyjrzała za okno. Słońce chyliło się ku zachodowi. Po chwili na ulicy pojawiło się 2 samochody. Wysiedli z nich jacyś ludzie. Przeszukiwali samochody i domy. PJ nie mogła pozwolić na to by ją znaleźli, nie wiedziała jak zareagują na żywą osobę. Obcy zaczęli się kierować w stronę schronienia dziewczyny. Line szybko wzięła plecak i siekierę i wyszła tylnymi drzwiami. Przemknęła na drugą stronę ulicy gdy mężczyźni weszli do domu. Teraz uważnie im się przyjrzała. Było to sześciu dobrze zbudowanych mężczyzn, w dodatku uzbrojonych. Szybko, a przy okazji tak cicho jak tylko umiała sprawdziła ich samochody. W jednym z nich zostały kluczyki. "Idioci" pomyślała i sprawdziła tylne siedzenia samochodu czy może ktoś nie został by pilnować pojazdu. " Najwięksi idioci świata" pomyślała gdy okazało się, że samochód jest pusty.
Wsiadła do auta.
-No dobra, to nie może być takie trudne-mruknęła, w końcu nie miała prawa jazdy,a tego nie uczą w więzieniu. Przekręciła kluczyki. Nic. Musiała się spieszyć. 
-Thomas coś o tym gadał na odwiedzinach. - Wysiliła umysł by przypomnieć sobie co mówił  jej brat - Sprzęgło , przekręcasz kluczyki, gaz  i puszczasz sprzęgło... Tylko które do jasnej cholery to jest sprzęgło?! 
Po kilku nie udanych próbach Line wreszcie udało się odpalić auto. Na dźwięk silnika mężczyźni wybiegli z domu ,a dziewczyna ruszyła z piskiem opon. Teraz droga do Phoenix nie zajmie długo. 

21:20 

Line dotarła do Phoenix. Zaczęła szukać schronienia by przeczekać noc. Po zmroku na ulicach roiło się od szwędaczy. 
Dziewczyna powoli czuła zmęczenie. Zakwasy zaczęły także dawać o sobie znać. Phoenix miasto które przed laty mogła nazwać domem było teraz dla niej obce.
Weszła do jednego z domów. Po sprawdzeniu go, opadła na kanapę i odkaziła ranę na policzku.
Line syknęła kiedy dotykając gazą rany. Po chwili wstała i przeszukała parter domu. 
Otworzyła szufladkę komody w przed pokoju. Baterie, zapalniczka i paczka czerwonych Malboro. Parker spojrzała na papierosy i podniosła pudełeczko. Paczka była pełna. Wyjęła jednego papierosa. Na nowo rozsiadła się na czerwonej kanapie i odpaliła papierosa. Przypomniała sobie jak jeszcze niecały miesiąc temu paliła te same fajki z jednym z więźniów podczas pobytu na podwórku. 

Grey DaysWhere stories live. Discover now