Rozdział 11

350 38 29
                                    

Starscream nie miał pojęcia co myśleć o całej tej sytuacji, w prawdzie został przywrócony na swoje stanowisko, ale dziewczyna nie mogła tymczasowo opuszczać statku. Bał się, że może ponieść za to jakieś większe konsekwencje. Alex była dla niego niemałą zagadką. Trzymał ręce kurczowo przy sobie podążając za Megatronem. Mógłby przysiądz, że szorował skrzydłami podłogę.

Lord stanął przed swoją kwaterą otwierając drzwi. Kątem optyki spojrzał na screamera, którego przeszły ciarki od tego krótkiego spojrzenia. Nie pamięta żeby się kiedykolwiek tak bał. Za każdym razem kiedy go bił i poniżał, jego umysł był ogarnięty przez chęć podniesienia się i pracowania dalej nad obaleniem go, miał jakiś cel. Teraz był najzwyczajniej w świecie przerażony bez planu w razie w.

Wszedł powoli za Megatronem do jego kwatery oglądając się za siebie, obawiając nagłego zamachu. Jednak lord w ciszy przeszedł obok niego, zrobił koło wokół mecha z założonymi na plecach rękoma i rozsiadł się na swego rodzaju tronie. Zza szponów obserwował krótką chwilę seekera po czym odchrząknął by zwrócić całą jego uwagę.

- Mógłbym cię teraz zgasić, zdążyłbym to robić już kilka razy - spojrzał na niego przenikliwym spojrzeniem - Ale jeszcze żyjesz, jak myślisz, dlaczego?

- Bo posiadam ważne dane? - zapytał zdenerwowanym tonem to co usłyszał na mostku. Megatron krótko się zaśmiał.

- Nie, gdybyś zginął, nie miałbyś jak ich przekazać. Żyjesz tylko dlatego, że zaciekawiła mnie twoja przyjaźń z tą całą "Alex" - zaakcentował jej imię.

- N-nie rozumiem - screamerowi opadły skrzydła

- Nie musisz, to już akurat nie leży w twoim interesie - wstał podszedł powoli do srebrnego mecha i powoli wysunął dłoń do jego skrzydła by je złapać i nieco mocniej ścisnąć, wbijając ostre jak brzytwa szpony w ich powierzchnię.

Screamy zakwiczał w głębi iskry z bólu i przerażenia. Megatron przejechał delikatnie i spokojnie szponami po skrzydle (zostawiając obok dziur, z których sączył się energon, rysy) które jeszcze całkiem niedawno było w fatalnym stanie. Trzeba powtarzać, że screamer się bał? 

– Wiem, że ludzie mają swoje potrzeby, twoja przyjaciółka będzie mogła wracać na ziemię, ale pod kilkoma warunkami – spojrzał po raz kolejny na poszukiwacza i przewrócił oczami na fakt, że cały czas się trzęsie – Dajże spokój nic ci nie zamierzam na razie zrobić idioto – złapał się za skronie i zaczął je masować.

– Oczywiście Panie – odpowiedział naturalnie – Co to za warunki?

– Twoja znajoma nie może nikomu o nas powiedzieć. Zakazuje jej kontaktu z autobotami i zawsze ma tu wrócić - podniósł  się – Jeśli jej nie zobaczę dłużej niż dobę, ty za to poniesiesz karę.

Wstał i odszedł od niego prowadząc do wyjścia. Starscream był przerażony wizją, że dziewczyna najprawdopodobniej nie będzie się stosować do jego zaleceń, a Megatron jest bardzo twórczy jeśli chodzi o tortury.

– A i jeszcze jedno, chciałbym jej wszczepić nadajnik – Seeker zamarł.

Megatron coś jeszcze mówił, ale on go nie słuchał, zastanawiał się jak to wszystko przekazać czarnowłosej bez zbędnych kłamstw czy ogródek. Szedł przez długie korytarze Nemesis, pogrążony w swoich myślach mijał vehicony, które w miarę głośno wyrażały swoją opinię na jego temat. W ciszy udał się do zatoki medycznej bo właśnie tam została zabrana błękitnooka. Gdy drzwi się rozsunęły ujrzał medyka trzymającego nastolatkę za rąbek koszulki, która już była rozdarta. Pewnie chciał ją podnieść.

– Trafił swój na swego Screamy, twoja koleżanka to niezłe ziółko z gęby – spojrzał na niego z lekkim gniewem.

– Starscream weź powiedz temu glancusiowi, że nie widzi mi się biegać tutaj w staniku dzień w dzień jeśli będzie mi robił to co ty – screamer tylko przewrócił optykami na jej słowa pamiętając ich drugie spotkanie.

Black and Blue // Transformers PrimeWhere stories live. Discover now