Wypuszczam Bańki pękające jak nasze serca. Skacze do wody łapczywie jak drapieżnik do swej ofiary. Mijają miesiące ,a moje ciało jest na dnie tej czarnej kałuży. Dlaczego tak trudno jest oddychać przez tą maskę? Czarny sznur owija się wokół mej szyi zaciskając swoje piętno na małym domku który dawno jest już ruiną. Dlaczego ta róża jest tak piękna że musiałeś tato złapać za jej kolce? W odbiciu lustra widać tylko oczy bohaterów patrzacych na każdy twój ruch. - Auć. - dotknęła róży.
-Oh nie...dziecko jesteś zarazą.