IX

138 18 8
                                    




Shade stał jak na szpilkach przed drzwiami gabinetu szefa kliki. Należał do gangu już dwa tygodnie, a skoro przetrwał pierwsze siedem dni, teraz powinno być już z górki. Przynajmniej tak mówił Finn, jego najlepszy kumpel z grupy.

Z przywódcą Fulgurem miał do czynienia jedynie podczas rytuału. Właściwie to tylko zapytał chłopaka o imię, podał mu dłoń i odszedł.

To pierwszy raz, gdy szefuncio chce się z nim zobaczyć. Dla bruneta trudne było określenie tego jako fakt bardziej ekscytujący czy też stresujący. Drzwi otworzyły się gwałtownie, a zza nich spojrzał wielki, brodaty Bolobo.

- Właź.

Chłopak posłusznie udał się do pomieszczenia, wstrzymując oddech. Uniknął morderczego spojrzenia faceta przypominającego Tarzana i stanął na szafirowym dywanie. Gabinet był dość niewielki - spodziewał się czegoś bardziej spektakularnego. Ale nie miał zbyt wiele czasu na te rozmyślenia, bo zza drzwi z naprzeciwka wyszedł nie kto inny, jak jego szef - Fulgur.

- Shade — rozpoczął gładko, wskazując na fotel wykonany z aksamitnego, brązowego materiału. - Usiądź proszę.

Brunet przytaknął nerwowo, kładąc tyłek na oparciu. Uśmiechnął się krzywo.

- Dziękuję za zaproszenie, szefie.

Jay skinął głową lekko. Miał na sobie obcisłą, białą koszulkę i ciemne jeansy. Gdyby nie liczne tatuaże o prowokującym przesłaniu, wyglądałby jak normalny mieszkaniec stolicy. Oparł się o stół naprzeciwko chłopaka. W dłoni trzymał kieliszek wina.

- Jak ci się podoba, Piracie? Znalazłeś już sobie kumpli? Poznałeś zasady?

Shade wyprostował plecy, gładząc się przy tym po karku. Przeczuwał, że szef jest tutaj najbardziej ludzki, ale nie oczekiwał takich przymilnych pytanek. Coś musiało się za tym kryć.

- Tak, szefie. Jest wspaniale i wiem już większość rzeczy.

Fulfur przytaknął krótko, obserwując chłoptasia uważnie.

- Czy mogę ci zatem ufać, Shade?

- Oczywiście, szefie. Dla szefa wszystko — dodał szybko.

Jay uśmiechnął się delikatnie pod nosem - takiej właśnie odpowiedzi oczekiwał. Zabrał łyk czerwonego wina i kontynuował:

- Jeżeli podejmiesz się tego zadania, otrzymasz pozwolenie na posiadanie broni.

Shade poczuł ekscytację - to jego chwila! Po dwóch tygodniach oczekiwania otrzyma jakiekolwiek zadanie i skończy się żebranie na samym dole łańcucha pokarmowego Piratów!

- Tak, szefie — odparł najspokojniej, jak tylko potrafił.

- Chcę, żebyś wykonał niewielki napad na sklep warzywny — skinął głową, mierząc bruneta swoimi modrymi oczami. - Jutro dokładnie o dziesiątej. Dostaniesz szczegóły od Flintlocke'a. Czy to jasne?

- Jasne, szefie.

~

Kai siedział w swoim ulubionym barze i wpatrywał się w okno, przez które miał widok na ulicę. Nie należała do tych najruchliwszych, więc agent specjalny mógł odpocząć trochę od innych ludzi. Trzymał w jednej dłoni kubek czarnej kawy, a w drugiej swój telefon. Zerknął w jego stronę i dotknął kciukiem ikonki SPIS POŁĄCZEŃ. Niemal cały ekran momentalnie został zapchany nazwą BUCKET.

Tak właśnie wyglądały mniej więcej jego pięć dni wolnych od pracy. Dni, podczas których miał obowiązek odpoczywać. Cóż, niektórzy są zbyt zaparci, by przestać. A Kai Smith jest tego wręcz idealnym przykładem.

Krawat |NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz