Rozdział 7~×Hanji×~

1.6K 83 72
                                    

(M: Zanim przejdziemy dalej, chciałam tylko powiedzieć, że kompletnie nie miałam pomysłu na tytuł)

*****
-Dlatego też panna Ame Heiwa dołączy do zwiadowców, pod opiekę Levi'a.

TO JAKIŚ ŻART?! Najwyraźniej kolega od buta pomyślał to samo, ponieważ spojrzał na sędziego z miną pełną zaskoczenia i wyrzutów.

-Wyrok nie podlega dyskusji.- dokończył i zastukał młotkiem.
*****

-Erwinie chyba nie powiesz mi, że mam ją niańczyć!- oburzył się czarnowłosy, kiedy już po rozprawie, prowadzili mnie do jakiegoś pokoju.- Żarty sobie robicie czy jak?

-Levi uspokój się.- powiedział do niego blondyn.

-Tch. Łatwo ci mówić.

Ja tylko szłam z boku i słuchałam jak kapralek się unosi. Nie potrzebowałam się wtrącać. Sama miałam mętlik w głowie.

Dwóch mężczyzn dalej się sprzeczało w momencie w którym weszliśmy do średniej wielkości pomieszczenia.

Od razu po wejściu usłyszałam piski czyjejś radości. Co do...

Ledwo przeszłam w głąb pokoju, a rzuciła się na mnie wysoka brunetka w okularach.

-Iiiii!!! Tak sie cieszę, że moge cię poznać! Nie mogłam wytrzymać podczas rozprawy aby do ciebie nie podejść i nie zacząć zadawać ci pytań!- Czy ta dziewczyna ma coś z głową? Pomyślałam próbując się od niej odsunąć.

-Hanji- powiedział kobaltowooki patrząc na nią gniewnie.

-Ah, no przecież! Gdzie moje maniery! Nazywam się Hanji Zoë i jestem jednym z półkowników w korpusie zwiadowców.- przedstawiła się poprawiając zsunięte okulary.

-Tych dwóch z tyłu to Moblit i Miche- powiedziała wskazując na chłopaków za sobą. Jeden z nich podniósł ręke w geście powitania, a ja mu lekko kiwnęłam głową.
-To jest generał Erwin Smith, dowódca naszego korpusu- przedstawiła wysokiego i opanowanego blondyna.
-A to jest nasza sława. Kapral Levi.- wskazała na niego obiema rękoma, jakby prezentowała jakąś ważną osobistość.

Nie rozumiałam o co jej chodzi. Spojrzałam się tylko na tego "kaprala" przenikliwym wzrokiem.

-Tch. Na co się gapisz?- powiedział chłodnym tonem.

Nie odpowiedziałam na jego pytanie, poprostu przymrużyłam troche oczy i zaczęłam go "skanować".

Ostre oczy w kobaltowym kolorze, jasna cera, kruczo czarne włosy. Był niewysoki, ale i tak wyższy ode mnie. Co prawda niedużo, bo może z jeden centymetr, ale był. Na jego twarzy wcześniej malowały się obojętność i chłód. Teraz do tego doszło lekkie zdenerwowanie.

-Boisz się mnie?- spytał. W moich oczach pojawiło się teraz małe zaskoczenie. Bać się? Ja jego? No chyba nie.

-Przez to co zrobiłem na rozprawie.- wyjaśnił. Tylko delikatnie wzruszyłam ramionami. I tak nie bolało mocno.

-Swoją drogą Levi.- wtrąciła się szatynka.- Nie uważasz że przesadziłeś?! Co ta biedna osóbka ci zrobiła.- Żyje? To wyatarczy.

-Tch. Ważne że nam sie udało tak?- odpowiedział nonszalancko.

-Tak. Ale Ame to żywy człowiek, a nie zabawka. Teraz ja was zaprosze na zewnątrz, abym mogła opatrzyć jej rany. W tym czasie któreś z was, a najlepiej TY- wskazała palcen na ciemnowłosego- przyniesie jej jakieś ubrania na zmiane, albo chociaż buty. Przecież nie może tak chodzić.

Zanim zajdzie słońce {Levi × OC} SnkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz