Rozdział siódmy

1.6K 182 232
                                    


Siedział przy stole z resztą ekipy i zastanawiał się, dlaczego Harry nie zszedł jeszcze na śniadanie. Od dwóch dni znajdowali się w innym mieście. Lou zgubił już rachubę gdzie aktualnie byli. Jednak jak zawsze niezawodny Nick,  zaczął śledzić każdy ruch Harry'ego odkąd szatyn rozpoczął nową pracę i podczas każdej rozmowy telefonicznej oznajmiał mu nazwę miasta w którym przebywali.

Zerknął zniecierpliwiony na zegar zawieszony nad drzwiami, wiedział że coś jest nie tak. Postanowił, że da Harry'emu jeszcze dziesięć minut i jeżeli chłopak się nie zjawi, sam go odwiedzi. Od dnia w którym usłyszał płaczącego loczka w łazience, zauważył,  że coś się zmieniło. Harry nie powinien wiedzieć o tym, że Lou go słyszał, ale wydawało mu się, że chłopak doskonale zdaje sobie z tego sprawę, unikając go od tego czasu. W niczym nie pomagała Anne kręcąca się w pobliżu loczka i rzucająca w stronę szatyna niesympatyczne spojrzenia, które starał się ignorować, jak na razie dość skutecznie.

Zerknął na osoby siedzące razem z nim przy stole, postanowił do nich zagadać i może dowiedzieć się czegoś na temat Stylesa. Naprzeciw niego siedziała zakochana para i to właśnie ich obrał sobie za cel.

- Chłopaki – zaczął lekkim tonem i gdy zauważył, że popatrzyli na niego, postanowił kontynuować – dlaczego Harry dziś nie przyszedł na śniadanie? – zapytał z pozorną swobodą, nie chcąc wywoływać podejrzeń.

- Jeszcze nie zauważyłeś, że Harry nigdy z nami nie je – odparł Liam tonem, który świadczył o tym, że mówi właśnie coś oczywistego i banalnego.

- Jak to nigdy? – zmarszczył brwi, patrząc na niego skupionym wzorkiem.

- A tak to, Harry od samego początku je sam w swoim pokoju. Od taki kaprys gwiazdy – wyjaśnił Zayn i zaśmiał się ze swoich słów, a po chwili dołączyła do niego reszta osób.

- I to nie jest dla was dziwne?

- Niby dlaczego miałoby być dziwne Louis? Harry robi to co chce, kiedy chce i jak chce, my nie mamy tutaj za dużo do powiedzenia – Malik powiedział to pewnym siebie głosem, chcąc chyba zakończyć tę dyskusję.

- Dokładnie, ważne tylko żeby nam płacił – zakończył Liam i wdał się w jakąś cichą rozmowę z siedzącym obok brunetem.

Louis patrzył na nich jeszcze przez chwilę, ale nie mógł znieść ich widoku. Dlaczego Ci ludzie mieli gdzieś, to co dzieje się z Harrym, wydawało mu się, że wszyscy są tu przyjacielscy i tworzą jedną, dużą, zgraną rodzinę, ale chyba był w błędzie. 

Wstał i biorąc trochę jedzenia na talerz oraz kubek gorącej herbaty wyszedł z restauracji, kierując swoje kroki od razu do pokoju loczka. Nie wiedział skąd, ale był pewny, że właśnie tam znajdzie chłopaka. Zapukał cicho i wszedł do środka. Przyzwyczaił się że Styles raczej nigdy nie mówi proszę i nie zaprasza ludzi do środka, jeżeli nie jest do tego zmuszony. Tak jak się spodziewał, zielonooki siedział na łóżku, ale ku jego zdziwieniu trzymał gitarę i śpiewał coś po cichu, tak że Lou ledwo go słyszał.

wolno gasną, oczy które mnie poznają

i nie mogę się cofnąć

nastroje, które mnie przejmują i kasują

i jestem jak pomalowany na czarno

wycierpiałeś już wystarczająco dużo

i prowadziłeś wojnę z samym sobą

już czas abyś wygrał

Ta piosenka była inna, nie słyszał jej na koncercie i naprawdę spodobała mu się jej melancholia i ukryta tajemnica w każdym ze słów, które śpiewał. Stał w miejscu i przysłuchiwał się, a Harry zdawał się być w swoim świecie do którego nikt nie ma dostępu, nie zauważył nawet jego obecności w pokoju.

Słowik/ LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz