Siedział przy stole z resztą ekipy i zastanawiał się, dlaczego Harry nie zszedł jeszcze na śniadanie. Od dwóch dni znajdowali się w innym mieście. Lou zgubił już rachubę gdzie aktualnie byli. Jednak jak zawsze niezawodny Nick, zaczął śledzić każdy ruch Harry'ego odkąd szatyn rozpoczął nową pracę i podczas każdej rozmowy telefonicznej oznajmiał mu nazwę miasta w którym przebywali.
Zerknął zniecierpliwiony na zegar zawieszony nad drzwiami, wiedział że coś jest nie tak. Postanowił, że da Harry'emu jeszcze dziesięć minut i jeżeli chłopak się nie zjawi, sam go odwiedzi. Od dnia w którym usłyszał płaczącego loczka w łazience, zauważył, że coś się zmieniło. Harry nie powinien wiedzieć o tym, że Lou go słyszał, ale wydawało mu się, że chłopak doskonale zdaje sobie z tego sprawę, unikając go od tego czasu. W niczym nie pomagała Anne kręcąca się w pobliżu loczka i rzucająca w stronę szatyna niesympatyczne spojrzenia, które starał się ignorować, jak na razie dość skutecznie.
Zerknął na osoby siedzące razem z nim przy stole, postanowił do nich zagadać i może dowiedzieć się czegoś na temat Stylesa. Naprzeciw niego siedziała zakochana para i to właśnie ich obrał sobie za cel.
- Chłopaki – zaczął lekkim tonem i gdy zauważył, że popatrzyli na niego, postanowił kontynuować – dlaczego Harry dziś nie przyszedł na śniadanie? – zapytał z pozorną swobodą, nie chcąc wywoływać podejrzeń.
- Jeszcze nie zauważyłeś, że Harry nigdy z nami nie je – odparł Liam tonem, który świadczył o tym, że mówi właśnie coś oczywistego i banalnego.
- Jak to nigdy? – zmarszczył brwi, patrząc na niego skupionym wzorkiem.
- A tak to, Harry od samego początku je sam w swoim pokoju. Od taki kaprys gwiazdy – wyjaśnił Zayn i zaśmiał się ze swoich słów, a po chwili dołączyła do niego reszta osób.
- I to nie jest dla was dziwne?
- Niby dlaczego miałoby być dziwne Louis? Harry robi to co chce, kiedy chce i jak chce, my nie mamy tutaj za dużo do powiedzenia – Malik powiedział to pewnym siebie głosem, chcąc chyba zakończyć tę dyskusję.
- Dokładnie, ważne tylko żeby nam płacił – zakończył Liam i wdał się w jakąś cichą rozmowę z siedzącym obok brunetem.
Louis patrzył na nich jeszcze przez chwilę, ale nie mógł znieść ich widoku. Dlaczego Ci ludzie mieli gdzieś, to co dzieje się z Harrym, wydawało mu się, że wszyscy są tu przyjacielscy i tworzą jedną, dużą, zgraną rodzinę, ale chyba był w błędzie.
Wstał i biorąc trochę jedzenia na talerz oraz kubek gorącej herbaty wyszedł z restauracji, kierując swoje kroki od razu do pokoju loczka. Nie wiedział skąd, ale był pewny, że właśnie tam znajdzie chłopaka. Zapukał cicho i wszedł do środka. Przyzwyczaił się że Styles raczej nigdy nie mówi proszę i nie zaprasza ludzi do środka, jeżeli nie jest do tego zmuszony. Tak jak się spodziewał, zielonooki siedział na łóżku, ale ku jego zdziwieniu trzymał gitarę i śpiewał coś po cichu, tak że Lou ledwo go słyszał.
wolno gasną, oczy które mnie poznają
i nie mogę się cofnąć
nastroje, które mnie przejmują i kasują
i jestem jak pomalowany na czarno
wycierpiałeś już wystarczająco dużo
i prowadziłeś wojnę z samym sobą
już czas abyś wygrał
Ta piosenka była inna, nie słyszał jej na koncercie i naprawdę spodobała mu się jej melancholia i ukryta tajemnica w każdym ze słów, które śpiewał. Stał w miejscu i przysłuchiwał się, a Harry zdawał się być w swoim świecie do którego nikt nie ma dostępu, nie zauważył nawet jego obecności w pokoju.
CZYTASZ
Słowik/ Larry
FanfictionBył jak ptak, wydawał się wolny, barwny i szczęśliwy. Był jak ptak, zamknięty w swojej złotej, bezpiecznej klatce- samotny, piękny i podziwiany. Był jak słowik, który chciał wzlecieć w stronę nieba, ku ostatecznej wolności, lecz pojawił się on i pok...