Rozdział dziewiętnasty

1.7K 176 395
                                    

Harry usłyszał dźwięk dzwonka do drzwi i zamarł. Pomyślał, że może coś mu się przesłyszało. Już chciał wrócić do salonu i zacząć wybierać film, który mieli obejrzeć z Louisem tego wieczora, gdy dzwonek rozbrzmiał po raz kolejny. Zmarszczył czoło i zerknął w stronę łazienki, gdzie szatyn  brał prysznic. Nie wiedział co zrobić i zdawał sobie sprawę, że zachowuję się kretyńsko, ponieważ był u siebie, to było jego mieszkanie i powinien pójść i otworzyć.  Lou nie mógł robić wszystkiego za niego. Odetchnął głęboko i zrobił kilka kroków, zatrzymując się przed drzwiami. Był takim idiotą, nie sprawdził nawet, kto za nimi stoi i po prostu otworzył, stając naprzeciwko obcego mężczyzny. Wpatrywał się w nieznajomego i już chciał zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, gdy ten wparował do środka, wymijając go pospiesznie.

-No witaj gwiazdeczko – powiedział nieznajomy, uśmiechając się do niego cwanie.

-Przepraszam, znamy się? – zapytał zmieszany, zaczynając się obawiać, kogo właśnie wpuścił do swojego domu.

-Oczywiście, że nie, ponieważ mój przyjaciel trzyma cię pod kloszem – sarknął, wyraźnie starszy brunet.

-Twój przyjaciel czyli? – dopytywał, bo naprawdę mężczyzna zachowywał się dziwnie.

-Jesteś taką niedomyślną gwiazdeczką skarbie, to jest prawie urocze – zaśmiał się i otworzył usta, chcąc powiedzieć coś jeszcze, ale przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi od łazienki i na korytarzu pojawił się Louis.

-Wybrałeś już...- mówił niczego nieświadomy szatyn, ale urwał w pół zdania, gdy dostrzegł wyraźnie spiętego Harry'ego i... - Co ty tu do cholery robisz Nick?! – wykrzyknął zaszokowany.

-Witaj, witaj Lou – przywitał się najwyraźniej Nick, przyjaciel Louisa, policjant. –Postanowiłem zawitać w wasze skromne progi i spędzić z wami trochę czasu.

-A czemu zawdzięczamy tą wątpliwą przyjemność? – szatyn uniósł brew, obserwując bruneta z nieskrywanym zirytowaniem.

-Nie bądź taki oburzony – prychnął Nick – chyba nie dziwisz mi się, że chciałem wreszcie spotkać gwiazdeczkę.

-Nie mów tak o nim – warknął powoli tracąc cierpliwość. – Ma na imię Harry i doskonale o tym wiesz.

-Szczegóły, szczegóły – wymruczał rozbawiony mężczyzna. – Będziemy tak stać w korytarzu, czy może zaprosicie mnie w końcu? Za grosz kultury.

-A zamiast zaprosić, możemy cie wyprosić? – zapytał z nadzieją Louis, a Harry uśmiechnął się, słysząc to, co powiedział.

-Chciałbyś, nie bądź dupkiem, przejechałem taki kawał drogi, zasługuję chociaż na herbatę, kawę, piwo, whisky.

-Dobra, skończ i właź do pokoju – Lou popchnął przyjaciela w stronę salonu i pokręcił tylko głową, widząc, jak ten rozgląda się z zainteresowaniem po całym pomieszczeniu. – Zaraz do ciebie przyjdę, tylko niczego nie zepsuj.

-A co ja jestem, przedszkolak? – odparł Nick, kręcąc się po pokoju.

Louis zatrzymał się przed Harrym, który nadal nieśmiało zerkał na Grimshawa. Zastanawiał się o czym myślał loczek, ponieważ jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Zdawał sobie sprawę, że Nick jest specyficzny, a jego humor zdecydowanie gorszy niż ten, do którego przyzwyczajony był Styles.

Słowik/ LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz