To były ostatnie dni trasy i Louis zaczął się zastanawiać, co takiego będzie robił, gdy to wszystko dobiegnie końca. Pomyślał o powrocie do Londynu, do swojego małego, przytulnego mieszkania gdzie wszystko miało swoje wyznaczone miejsce i nikt nie plątał mu się pod nogami. To była niezwykle miła perspektywa. Jeżeli miał być szczery, troszkę trudniej myślało mu się o powrocie do sklepu, ale cóż, w życiu nie można mieć wszystkiego. Ciekawiło go, co po tym całym koncertowaniu ma w planach Harry. Nie miał pojęcia, co robią gwiazdy podczas wakacji. Z głupich gazet plotkarskich, które uwielbiała czytać Lottie, pamiętał, że zazwyczaj wtedy imprezują, upijają się i prowadzą beztroskie życie celebrytów, tyle że Harry nie pasował do tego wszystkiego. Gdyby Lou nie poznał mamy chłopaka, pewnie miałby nadzieję na to, że ten spędzi wolne dni odpoczywając w rodzinnym domu, ale teraz nie wyobrażał sobie, by Styles wybrał się w odwiedziny do Anne. Kobieta wydawała mu się toksycznym człowiekiem, pozbawionym jakiejkolwiek empatii i dobroci. Była totalnym przeciwieństwem jego mamy, która emanowała taką miłością, ciepłem i troszczyła się dosłownie o wszystkich i wszystko. Czasami Louis zastanawiał się, jak to robiła. Potrafiła załagodzić spory pomiędzy wszystkimi dzieciakami w domu, udobruchać ojca, który jak na wojskowego przystało, miał trudny charakter...
Ostatnie dni wydawały się dziwnie spokojne, wręcz idylliczne i czekał tylko, kiedy coś się wydarzy i zmąci ten przyjemny okres. Nie musiał wyczekiwać zbyt długo. Kilka dni później, gdy obudził się, wykonał poranną toaletę, postanowił odwiedzić Harry'ego i gdy tylko otworzył swoje drzwi, zobaczył małą kopertę, niepozornie leżącą na dywanie. Zmieszany i zaskoczony pochylił się i wziął niespodziankę do rąk, przyglądając się jej z bliska. Pierwsze, co przyszło mu do głowy to myśl, że może Harry napisał coś do niego, ale wiedział, że w takim wypadku po prostu podałby mu kartkę, a nie bawił się w podrzucanie liścików. Otworzył kopertę i zobaczył wiadomość napisaną w ten sam sposób jak listy, które otrzymywał Harry od swojego cichego wielbiciela, a raczej dręczyciela, jak lubił go nazywać w myślach Lou. Prześledził tekst wzrokiem i już wiedział, że nadszedł ten moment, gdy psychofan stał się niebezpieczny i zaczynał popadać w chorą obsesję, która nie wróżyła niczego dobrego.
Napiszę krótko Tomlinson, trzymaj się z daleka od mojego chłopaka. Harry należy do mnie, tylko do mnie, więc jeżeli jeszcze raz zobaczę, jak kładziesz na nim swojego łapy, pożałujecie tego obaj. Tylko ja go kocham, więc przestań zgrywać bohatera i udawać, że się o niego martwisz. Jesteś tylko ochroniarzem, więc nawet nie staraj się wskoczyć do jego łóżka. Obserwuję twój każdy krok, nawet teraz widzę, jak czytasz ten list. Zwolnij się i zniknij z życia Harry'ego, dobrze ci radzę. Jeżeli tego nie zrobisz... cóż, Harry będzie cierpiał.
Louis nie poczuł nagle strachu, w końcu nie był jakimś tam pierwszym facetem, który udawał, że zna się na swojej pracy, był w tej branży nie od dziś, ale ten psychol groził Harry'emu. Nie wiedział, co ma teraz zrobić, jednak był pewien, że nie zdezerteruje, nie zostawi chłopaka samego. Najwidoczniej czekały go kolejne nieprzyjemne noce, spędzone na korytarzu przed drzwiami Stylesa, jakoś to przeżyje, byleby Harry mógł spokojnie spać. Wcisnął list do swojej torby, postanawiając, że nie pokaże go nikomu i wymaszerował z pokoju, zmierzając w stronę sypialni bruneta.
***
Harry siedział na dywanie w swoim pokoju, wpatrując się w widok za oknem. Był świadomy tego, że trasa się kończy, wszyscy rozjadą się do swoich domów i zaczną żyć normalnym, poukładanym życiem, a on co? Wróci do swojego pustego mieszkania, zamknie się tam na kilka tygodni i będzie starał nie zwariować bardziej niż dotychczas. Czasami miał dość życia w trasie, ale gdy myślał o perspektywie samotnego życia w czterech ścianach, czuł, że wolałby już zawsze być na scenie wśród tłumu ludzi.
CZYTASZ
Słowik/ Larry
FanfictionBył jak ptak, wydawał się wolny, barwny i szczęśliwy. Był jak ptak, zamknięty w swojej złotej, bezpiecznej klatce- samotny, piękny i podziwiany. Był jak słowik, który chciał wzlecieć w stronę nieba, ku ostatecznej wolności, lecz pojawił się on i pok...