Harry myślał, że przyjazd Paula wywoła w nim wielką radość i dziki entuzjazm, naprawdę spodziewał się po sobie jakiejś żywej reakcji, a nie tylko cichego mruknięcia cześć Paul i pójścia dalej, by zająć się swoimi sprawami. Nie rozumiał samego siebie, był przecież związany ze swoim byłym ochroniarzem i dawniej Paul wydawał mu się jedyną osobą, poza oczywiście mamą, z którą mógł normalnie porozmawiać. Teraz wszystko wyglądało inaczej, był Louis to z nim Harry spędzał każdą wolną chwilę i mimo, że kiedyś wydawało mu się, że był blisko z Paulem, teraz ich dawna więź była niczym w porównaniu do tego co ma z Louisem. Wiedział, że nie powinien przyzwyczajać się do szatyna w końcu jest tylko kolejnym ochroniarzem, facetem który pojawił się nagle i tak samo szybko może zniknąć z jego życia, ale nie potrafił... nie chciał tak myśleć. Nigdy nie wiedział, jakie to uczucie mieć przyjaciela, powiernika, a teraz nareszcie zaczynał rozumieć, jak to jest mieć kogoś takiego obok siebie.
Gdy Paul pojawił się w hotelu uśmiechnął się miło, tak jak zawsze przywitał, ale nie miał ochoty na rozmowę, ponieważ on go zostawił, nie pożegnał się, miał go gdzieś i teraz jedyne za co Harry mógł być mu wdzięczny, to za to, że sprowadził tutaj Louisa. I tyle nic więcej.
***
Louis gdy tylko usłyszał, że Paul ma zamiar odwiedzić Harry'ego w trasie postanowił przepytać mężczyznę i dowiedzieć się wszystkiego o loczku. W końcu to właśnie były ochroniarz powinien wiedzieć najwięcej na temat Stylesa, spędzał z nim każdą chwilę, więc szatyn miał nadzieję, że stanie się dla niego istnym źródłem informacji.
Siedział na jednym z leżaków ustawionych przy hotelowym basenie, teraz zamkniętym i dostępnym tylko dla członków ekipy, obserwując zielonookiego, który bawił się z córeczką byłego ochroniarza, biegając z nią w małym brodziku, gdzie woda sięgała mu zaledwie ponad kostki. Uśmiechnął się na ten widok, ale wiedział, że nie może się gapić, ponieważ miał dziś ważną misję do zrealizowania. Odwrócił się więc w stronę Paula i postanowił, że czas zacząć.
- Możemy porozmawiać? – zapytał, niezobowiązującym tonem, zerkając na mężczyznę siedzącego obok.
- Jasne, nie zapytałem nawet jak sobie radzisz i czy praca tutaj ci odpowiada?
- Jest naprawdę dobrze, chociaż w sklepie panował większy spokój - stwierdził z lekkim uśmiechem na ustach.
- Domyślam się w końcu tam nie ma fanek Harry'ego Stylesa – mężczyzna zaśmiał się przyjaźnie, więc Lou postanowił zacząć, korzystając z dobrego nastroju jaki zapanował.
- Fakt, a właśnie tak sobie myślałem, że jeżeli pracowałeś tak długo z Harrym, to na pewno wiesz o nim to i owo - zagadnął lekko, nadal przyglądając się loczkowi. Udawał całkowicie niezainteresowanego tak, by Paul nie nabrał podejrzeń.
- Pewnie, a pytasz o coś konkretnego, bo wiem naprawdę dużo rzeczy po tylu latach. Sporo się tutaj działo.
- Taa wierzę, to powiedz mi od kiedy Harry ma takie problemy? – zapytał prosto z mostu, czym zaskarbił sobie zaskoczone spojrzenie ze strony Paula.
- Co masz na myśli?
To pytanie zbiło go z pantałyku, wydawało mu się, że to dość oczywiste, że Hazz ma kłopoty, a Paul jako ochroniarz powinien być pierwszą osobą, która coś zauważyła, jednak albo udawał, albo naprawdę o niczym nie wiedział. Nie mógł zacząć rozgadywać o problemach loczka, gdy ten zaczynał mu ufać i otwierać się przed nim. Musiał zaimprowizować, a przecież potrafił to doskonale robić.
- Och nie wiem, tak tylko pytam w końcu każda gwiazda ma jakieś swoje wstydliwe sekrety czy chociażby jakieś kłopotliwe przyzwyczajenia. Myślałem, że może wiesz coś o Harrym, czego nie wiem ja – posłał mu radosny uśmiech, który ten odwzajemnił z nutką zawahania. Widać było, że nie do końca mu uwierzył.
CZYTASZ
Słowik/ Larry
FanfictionBył jak ptak, wydawał się wolny, barwny i szczęśliwy. Był jak ptak, zamknięty w swojej złotej, bezpiecznej klatce- samotny, piękny i podziwiany. Był jak słowik, który chciał wzlecieć w stronę nieba, ku ostatecznej wolności, lecz pojawił się on i pok...