Rozdział dwudziesty drugi

2K 183 96
                                    


Zastanawiał się, jak ma to powiedzieć Louisowi. Cóż żadna wersja nie wydawała się odpowiednia, czy też na tyle dobra by ją zastosować w praktyce. Nie żeby bał się szatyna, nie wyobrażał sobie, by Lou mógł na niego nakrzyczeć, czy zrobić coś gorszego. Tomlinson wydawał się najłagodniejszą osobą na świecie, przynajmniej w stosunku do niego, bo inaczej sprawa się miała, jeżeli chodziło o Nicka. Harry nawet nie próbował powstrzymywać śmiechu słuchając rozmów tych dwóch facetów. Byli dwójką idiotów i tyle, nie miał zamiaru zmienić swojego zdania.

- Louis, chciałem ci tylko powiedzieć – zaczął starając wyobrazić sobie tę sytuację w której mówi mężczyźnie prawdę – nie, to słabe – pokręcił głową, zastanawiając się, co zrobić by zabrzmiało to lepiej – tak sobie ostatnio myślałem Lou – spróbował i po raz kolejny przerwał z niezadowoleniem – jestem taki głupi, powinienem powiedzieć to najprościej, raz dwa i po sprawie – zganił samego siebie, obserwując swoje odbicie w lustrze – dobra – odetchnął głęboko, skupiając się po raz ostatni – podjąłem decyzję i nie mam zamiaru jej zmienić – zamilkł, gdy usłyszał znaczące chrząknięcie od strony drzwi. Szybko obrócił się  i zamarł wpatrując  w uśmiechniętego Louisa, opierającego się o ścianę z rękoma zaplecionymi na piersi.

- Jaką decyzję skarbie? – zapytał zainteresowany szatyn, robiąc krok do przodu, zbliżając się do Harry'ego.

- Nie wiem o czym mówisz – odparł szybko loczek, unikając wzroku Tomlinsona, który uparcie się w niego wpatrywał i teraz stał już naprzeciwko niego.

- Przed chwilką byłeś dość zdeterminowany, by powiedzieć mi o czymś, więc o to jestem mały – powiedział lekko, dotykając wierzchem dłoni, zarumienionego policzka młodszego – no dalej Słowiku, nie mamy całego dnia, czeka nas jeszcze wielkie pakowanie – zachęcił, zsuwając dłoń, chwytając jego brodę tak, by patrzył się wprost na niego – mów.

- Dobrze – westchnął poddańczo młodszy, wiedząc, że teraz i tak się nie wywinie – chodzi o to, że od jakiegoś czasu coś krążyło mi po głowie i jakiś tydzień temu postanowiłem w końcu coś z tym zrobić.

- Mhm – mruknął Louis, pokazując, że cały czas go słucha.

- Zwolniłem Jamesa – wydusił z siebie ciężko, bojąc się spojrzeć na szatyna.

- Już myślałem, że nigdy mi tego nie powiesz – stwierdził rozbawiony Louis – od tygodnia zastanawiałem się, kiedy w końcu postanowisz mi wyznać ten swój mały sekret. A myślałem, że nie mamy przed sobą tajemnic – powiedział z udawanym wyrzutem w głosie.

- To nie tak – mruknął Harry, naprawdę obawiając się reakcji mężczyzny – on był naprawdę miły i lubiłem go, ale... - urwał zmieszany, nie wiedząc co powiedzieć, by nie wyznać za dużo.

- Ale co? – dopytywał Lou, ciągnąć go za język.

- Ale on nie był tobą – wyszeptał loczek, wpatrując się w swoje złączone dłonie. Czuł gorąco na swoich policzkach i był pewny, że jest cały czerwony ze wstydu.

- I już? To było takie trudne? – zapytał z czułym uśmiechem, siadając obok Harry'ego od razu przyciągając go na swoje kolana. Szatyn nadal pamiętał ten czas, kiedy loczek uciekał od niego, twierdząc, że jest za ciężki, że nie powinien być dotykany, ponieważ jego ciało jest brzydkie i nie warte uwagi.

- Dlaczego nie powiedziałeś, że o tym wiesz? Nawet nie masz pojęcia, jak się stresowałem tym, że mam przed tobą tajemnicę – wymruczał z wyrzutem, wtulając się w ciało starszego, który objął go śmiejąc się cicho.

- Chciałem dać ci szansę na wyznanie prawdy – wyjaśnił delikatnie – to chyba nie było takie trudne prawda?

- Było – stwierdził krótko Harry – bałem się, że będziesz zły.

Słowik/ LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz