27

84 5 4
                                    

Victoria pov
- Jessy! - obudziłam się z krzykiem, cała spocona.
- Ej, ej - Nicolas mnie przytulił- już spokojnie.
- Ja...ja nie dam sobie rady bez niej. Nie dam. - zaczęłam płakać. Schowałam twarz w szyję chłopaka.
- Pamiętaj masz jeszcze mnie, Josha, Mika i Jacka. Razem damy razem. - nie odpowiedziałam, jeszcze bardziej wtuliłam się w niego.
Ciekawe jak radzi sobie Josh? Też ma koszmary? Nie może spać? Cierpi bardziej niż ja? Odsunelam się od Nicka.
- Pójdę do Josha.
- A jak jeszcze śpi?
- To wrócę. - wyszłam z pokoju, zeszłam piętro niżej. Minęłam pokój Jessy i weszłam do następnego. Chłopak siedział oparty o ścianę i płakał. Usiadłam przy nim.
- Hhej.
- Vi. - chłopak spojrzał na mnie, lekko się uśmiechnął. - Też nie możesz spać?
- Tak. Jak się czujesz?
- A ja mogę się czuć. Stawiam, że podobnie jak ty. Zamykam oczy i widzę ją...- Josh wytarł łzę- całą we krwi. Gdybym jej samej nie zostawił, pobiegł za nią.
- Nie możesz się obwiniać, ci ludzie śledzili mnie. To raczej moja wina..
- Nie. Gdybyśmy posłuchali się ciebie, Jess i nawet Jacka i nie pojechali się z nimi spotkać. Kto wie? Może teraz byśmy byli na jakieś imprezie? Pili i zajebiście się bawili? - oparłam głowę o jego ramię. Ile jeszcze będę cierpieć? Ile? Nie licząc dni, które będą mijać bez najważniejszej osoby w moim życiu. Bez Jessy.
- Vi! Twoja matka dzwoni! - co? A ta czego chce? Spojrzałam na przyjaciela, on również był zdziwiony.
- Idź. - kiwnęłam głową. Wróciłam do pokoju.
- Twoja mama dzwoniła.
- Co? - wzięłam telefon. Nieodebrane połączenie od MATKA . Wzięłam głęboki oddech i oddzwoniłam.
- Victoria?
- Tak. Co chcesz?
- Słyszałam o śmieci Jessy. Jak się trzymasz?
- Nie twój interes. Tylko po to dzwonisz?
- Nie. Chciałam pogadać z córką.
- Ha! Teraz? Pfff... Problem w tym , że ja nie chcę.
- Vi. Proszę. Popełniłam kilka błędów, ale nie skreślaj mnie. Twój Nick też nie jest święty.
- Zamknij się. Nie znasz go. On. On i jego brat spłacili długi za ciebie. On jest przy mnie. Jest bardziej święty niż ty. - rozłączyłam się. Nicolas patrzył na mnie z niepokojem. Odłożyłam telefon na stolik i usiadłam na łóżku.
- Co chciała?
- Żebym jej nie skreślała. Bo ty lepszy nie jesteś.
- Co twoja matka może wiedzieć? Nie zna mnie.
- Wiem. Muszę się spotkać z tatą. - wstałam i poszłam się ogarnąć. Umyć, ubrać, umalować.
***
- Boże Vi! Siedzisz tam już godzinę!
- Chwilą! - poprawiłam włosy i wyszłam z toalety. Nick od razu wbiegl do toalety. - Nie ma tu jednej toalety. Mogłeś iść to innej.
- Wal się! Będę sikał w swojej! - przewróciłam oczami. Z ojcem mam się spotkać za godzinę w kawiarni.
- Zawiedziesz mnie tam gdzie zawsze?
- Ta. Zaraz. - oho. Czyli sobie gra. No to se poczekam. Zeszłam do kuchni, zrobiłam sobie kawę.
- Dzień dobry. - Mike wjechał na wózku. - Mogłabyś mi też zrobić kawusie?
- Spoko. - chwilę później razem piliśmy ten napój bogów. Mike musi jeździć na tym cholernym wózku, póki jego kręgosłup "odpocznie".
- Idziesz gdzieś?
- Spotkać się tatą.
- Ok. Jack z Joshem pojechali na cmentarz. Jack przypadkiem nie kochał się w Jess czy coś?
- Nie. My dwie byłyśmy dla niego jak siostry. Takie oczka w głowie. Nie może sobie poradzić, że jej nie pomógł, nie uratował jak zawsze.
- Aha. - dopilam kawę. - Uważaj na siebie.
- Ma się rozumieć. - ubrałam buty. - Pa!
- Cześć!
***
Siedziałam już kilkanaście minut w kawiarni, a taty nie było. Myślałam że ja się spóźnię. Pisałam, dzwoniłam i nic. Zdarzylam już zamówić sobie kawę. Spróbowałam znowu zadzwonić:
- Halo?
-Tata? Gdzie jesteś? Czekam.
- yyy...ja? Nie ma mnie w mieście. Ja.. pojechałem odwiedzić... twoja... mamę.
- Co?! Mogłeś mi powiedzieć! Ja siedzę w tej kawiarni i czekam jak ten debil! Po co do niej pojechałeś?
- Bo..bo.. muszę kończyć. Kocham cię. Pa
- ale..- rozłączył się. To było dziwne. Zapłaciłam za kawę i wyszłam. Szykowało się na deszcz, a ja wracałam sobie spacerkiem. Przysiadłam sobie na jednej z ławeczek. Przyciągnęłam kolana do brody.
- Jessy...- usłyszałam grzmot i zaczęło lać. Byłam cała mokra ale nadal siedziałam.
Deszcz lał, a ja nadal siedziałam. Mijały godziny, nie odbierałam telefonów.

jebać toOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz