15

94 7 0
                                    

Victoria pov
Siedziałam i płakałam...
- Vi? - usłyszałam głos Scoota
- Ty! Skurwiel!
- Uspokój się. Cicho bądź, bo ktoś przyjdzie.
- No i?
- Chcę ci pomóc, głupia.
- Cco?- chłopak rozwiązał mi ręce, od razu zdzielilam go w policzek. Nie był zdziwiony.
- Przepraszam. Nie wiedziałem, że... Przepraszam.- wstałam, miał w oczach łzy.
- Jak chcesz się stąd wydostać?
- Idź za mną i bądź cicho. - kiwnęłam głową. Chłopak otworzył drzwi, zetknął czy nikogo nie ma. - Biegnij do drzwi.
- A ty?
- Nie martw się o mnie. - uśmiechnął się smutno. Przytuliłam go.
- Dziękuję.
- Uciekaj. - biegłam ile sił w nogach, wybiegłam przed dom. Nie wiedziałam gdzie jestem. Biegłam w stronę lasu..
***
Gdy w końcu wydostałam się z tego lasu, oczywiście kilka razy miałam bliskie spotkanie z ziemią... ujrzałam jakąś drogę. Szłam nią, aż zobaczyłam jakiś sklep. Wbiegłam do niego..
- Przepraszam..- za kasą siedziała jakąś starsza pani- ma pani może telefon.
- Co się stało kochanienka?
- Muszę pilnie zadzwonić.
- Już.. już..- wyjęła spod lady telefon, wpisałam numer i zadzwoniłam...
Jeden sygnał...
Drugi..
- Hallo?- usłyszałam jego głos...był przygnębiony..
- N-nick...
- Vi! Nic ci nie jest?! Gdzie jesteś?!
- Nic mi nie jest... jestem w jakims sklepie...- odwróciłam się do kobiety.- Przepraszam, gdzie wogole jestem?
- Sosza nr 36.
- Przy sosie nr 36.
- Będę za raz.
- Okej. - rozłączyłam się. Oddałam kobiecie telefon.- Dziękuję.
- Chcesz coś do picia? Jedzenia?
- Nie mam pieniędzy...
- To nic, powiedz co się stało?
- Dużo by opowiadać.- staruszka pokiwała głową, wyszla na zaplecze. Po chwili wróciła z herbatą i ciastkami.
- Masz. - uśmiechnęłam się do niej.
***
Po godzinie do sklepu wparował Nicolas.
- Victoria. - pobiegłam w jego ramiona. Płakałam.
- Nick...
- Gdzie byłaś? - usłyszałam głos Mika. Również się do niego przytuliłam.
- Już Dobrze, mała. Idziemy.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję. - kobieta uśmiechała się. Wsiedliśmy do auta.
- Wiesz gdzie cię trzymali?
- Gdzieś za tym lasem. Nie pojedziemy tam, prawda?
- Jak uciekłaś?- czyli tam jedziemy...
- Scoot mi pomógł.
- Co?! - Mike odwrócił się w moją stronę.
- Znasz go?
- On pracuje dla Charlesa. Przyjechali jego samochodem. Dlaczego ci pomógł?
- To z nim byłam w tedy w kawiarni. Nie wiedział, że o mnie chodzi...o boże! Oni go zabiją!
- Nie zabiją. - Mike wyjął telefon. Zadzwonił po kogoś, kazał przyjechać. Chwilę później ruszyliśmy. Zatrzymaliśmy się trochę z dalej od domu, w którym byłam przytrzymywana....
- Zostań tu.
- Nick...- chłopak pocałował mnie. - Uważaj na siebie. Ty też.- wskazałam na jego brata. Wyszli z pojazdu, chwilę później podjechał dwa inne.
Było ich chyba 10, ruszyli do budynku...
Nick pov
Podjechali ludzie Mikiego.
- Wchodzimy i oszczędzamy tylko Scoota.- wszyscy kiwnęli głową. - Ty, Nick trzymaj się z tyłu.
- Ale..
- Dla niej. - nie mogłem jej zostawić samej... ruszyliśmy do budynku. Wparowalismy do środka, każdy ruszył w inną stronę, ja poszłem za bratem. Usłyszałem krzyki i strzały.
- Tam.- Mike wskazał na schody. Na drugim końcu stał Charles.
- Kogo ja widzę? Mała zdzira po was zadzwoniła.
- Nie waż się tak o niej mówić!
- Oh..- zaczął się śmiać- ta miłość. - podniosł rękę, zza jego pleców wyszli dwaj mężczyźni, jeden miał przyłożoną broń.
- Ten zdrajca ją wypuścił. - nagle było słychać strzał. Scoot poleciał ze schodów... Spojrzałem na niego...on pomógł mojej księżniczce.
- Teraz kolej na was.
- Nie ruszaj się! - ludzie mojego brata stanęli za nami. Mieli ich na muszce.
- Szefie..jest ich więcej.
- Widzę kurwa! - Ha mieliśmy przewagę...
Victoria pov
Nie wytrzymałam. Usłyszałam strzały i po prostu wybiegłam z auta. Gdy wbiegłam do budynku, wszyscy spojrzeli się w moją stronę.
- Vi...
- Scoot! - leżał w kałuży krwi.
- O. Przyjechaliście z nią? No proszę!
- Zamkn..
- Ty chuju! Zabiłeś go! On mi pomógł! Odczep się! Nigdy nie będę twoja!- wyrwałam broń jednemu z mężczyzn i strzeliłam. Poczułam ból w ręce... Gdy zrozumiałam co zrobiła, puściłam broń. Cała się trzęsłam.
- Vi..- spojrzałam na Nicka, potem na Mika i na górę... Charles trzymał się za brzuch. Trafiłam w niego.
- Ty szmato! A ty?! Co się gapisz?! Zastrzel ją! - drugi wycelował we mnie. Usłyszałam Kilka strzałów.
- Victoria! - poczułam nagły ból na brzuchu. Zrobiło mi się słabo.
- Nick..- ból był tak silny... ktoś złapał mnie i podniósł.
- Otwórz oczy. Nie zasypiaj. Proszę...
- Wy sprzątnijcie! A my jedziemy do szpitala.
Nick pov
Moja mała kruszynka dostała...
- Nie zasypiaj. - jechaliśmy do pobliskiego szpitala. - Jedz szybciej.
- Próbuje!
- Wiem. Vi...- otworzyła trochę oczy..lekko się uśmiechnęła.
- Kkoc...cha...
- Ja ciebie też. Zostań ze mną. Proszę. Nie mogę cię stracić.
***
Vi była operowana już drugą godzinę! Nikt nam nic nie mówi. Mike ściemnil, że jest jej kuzynem i że były jakieś zamieszki, chcąc uciec Victoria dostała. Lykneli. Nie dziwię się. Pielęgniarka jadła mu z ręki, śliniąc się na jego widok.
- Zjedź coś.
- Nie. Dlaczego nikt nie wyszedł?! Co się z nią dzieje?!
- Takie operacje nie trwają krótko.

jebać toOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz