Rozdział V

266 16 0
                                    

  Siedziałam na grzbiecie Axa, który spokojnie szybował po niebie. Ryknął gardłowo i wzbił się w górę. Zaśmiałam się głośno przylegając do siodła.
-Wyżej Ax, wyżej! - krzyknęłam szczęśliwa. Każdy lot z Axem był tak samo emocjonujący.
  Gad zaczął opadać grzbietem w dół, a po chwili zrobił beczkę pikując łbem w dół. Rozprostował skrzydła równając lot. Machnął energicznie skrzydłami. W oddali dostrzegłam zwęglone drzewa, a raczej... Ich zwęglone szczątki... W oddali można było jeszcze dostrzec dym. Co tu mogło się wydarzyć...?
  Posadziłam Axa na jednej ze skał znajdujących się w pobliżu i zeskoczyłam z jego grzbietu.
-Co myślisz mały, co tu się stało? - zerknęłam na gada, który cicho sapnął i spojrzał na mnie niespokojny. Położyłam dłoń na jego pysku - Lecimy sprawdzić... - wskoczyłam na jego siodło i poderwałam smoka w górę.
  Furia ruszyła szybko w kierunku skąd wydobywał się dym. Czujnie rozglądałam się na wszystkie strony. Czując lekki opór, przez w dalszym ciągu rozgrzane powietrze pod nami, lekko poprawiłam ustawienie protezy Axa.
  Ax nagle zatrzymał się w powietrzu i wydał z siebie głośny syk. Zaczął rozglądać się szybko, po czym pognał w stronę chmur. Furia ledwo co ominęła kolce śmiertnika zębacza, które leciały w naszą stronę. Czyżby ten smok mieszkał w tym lesie? Ale jak może tu mieszkać, skoro wszystkie drzewa spłonęły...?
-Ax, musimy to sprawdzić mały... Ale uważaj... Nie może nas trafić... - poklepałam łuski smoka zwracając się do niego. Gad tylko gardłowo mruknął i łagodnie zapikował w dół.
  Uniknął kolejnego kolca robiąc beczkę pikując szybko w drzewa. Zaczął czujnie się rozglądać, a kiedy kolejny kolec poleciał w naszą stronę, smok odwracając łeb w tamtą stronę wystrzelił dwa ładunki plazmy. Jeden odrzucił lecące zagrożenie, a drugi uderzył w coś. Usłyszeliśmy brzdęk metalu i głuchy ryk, potem coś runęło w dół, parę metrów za nami.
-Ax! Lecimy! - zmieniłam ustawienie lotki, a nocna furia złożyła skrzydła i zapikowała z dużą szybkością za spadającym gadem.
  Po chwili mogłam dotrzec błękitnego śmiertnika zębacza znajdującego się blisko ziemi. Pognałam lekko Axa, a ten z lekkim trudem złapał większego smoka w swoje dość silne łapy i lekko odbił w lewo wzlatując w górę. Po kilku sekundach ostrożnie odłożył go na spalonym podłożu, a chwilę później wylądował na ziemi. Zaskoczyłam z jego grzbietu i podeszłam do smoka. Teraz dostrzegłam, że śmiertnik ma na sobie zbroję... Zbroję z metalu, którego używa tylko i wyłącznie Krwawdoń.
  Czyli... Czyli był w pobliżu! Szybko zaczęłam zdejować ze smoka zbroję, a kiedy już ją zdjęłam, zaczęłam dokładnie oglądać gada, który okazał się być jendak smoczycą.
  Nagle zębacz poderwał się na równe łapy przez co ja musiałam oddkoczyć do tyłu, aby nie dostać z jego skrzydła. Ax odrazu wyskoczył przede mnie i syknął na śmiertnika, który był niespokojny. Rozglądał się jakby przestraszony, spłoszony...
-Hej maleńka, nic się nie dzieje - powiedziałam łagodnie do smoka. Gad spojrzał na mnie i poruszył nozdrzami, zaskrzeczał cicho i podszedł do mnie, aby po chwili dokładnie obwąchać - Widzisz? Nie jestem zagrożeniem - ostrożnie, aby nie spłoszyć smoczycy położyłam na jej rogu znajdującym się na przodzie pyska - Spokojnie, jesteś już bezpieczna - szeptałam do zębacza.
  Jeśli tak szybko się uspokoiła to albo naprawdę jest łagodna i ufna... Albo kiedyś została już oswojona... Stawiałabym bardziej na to drugie, ponieważ nawet ufny smok, po spotkaniu z Drago, staje się mniej ufny i bardziej płochliwe... A ona była przy mnie dość spokojna.
  Pogładziłam błękitną smoczyce po spodzie pyska.
-Gdzie twój jeździec malutka? - spytałam smoczycę, na co ta zaskrzeczała unosząc łeb w górę. Szturchnęła mnie pyskiem i rozłożył skrzydła - Mam lecieć z tobą? - spytałam, chociaż już wiedziałam, że o to chodziło śmiertnikowi.
  Kiedy smok wzbił się w niebo, poderwałam Axa za nim. Błękitny gad zaskrzeczał do nas i ruszył szybko w stronę tylko sobie znaną. Moja furia czujnie ruszyła za nim.
  Po dość długim locie, który był w miarę spokojnie, wylądowaliśmy w pobliżu jakiejś wioski. Smoczyca radośnie zaskrzeczała i energicznie się otrzepała. Ja natomiast rozejrzałam się dokładnie. Widziałam smoki, które spokojnie spacerowały sobie pośród wikingów, a inne siedziały to na dachach, to na dziwacznych, drewnianych konstrukcjach.
  Zerknęłam na błękitnego smoka i lekko się uśmiechnęłam. Poklepałam Axa po karku i zsiadłam z niego.
-Ax, poczekaj chwilę... Nie chcę, żeby okazało się, że w stosunku do nocnych furii są agresywni... - powiedziałam do niego - Schowaj się mały... - nakazałam smokowi i wskazałam drzewo.
  Ax burknął niezadowolony i szturchnął mnie mordką.
-Nie mały... Mordko... Schowaj się tam... Chcesz żeby cię skrzywdzili? Bo ja nie... Na drzewo... Będziesz mógł mnie stamtąd widzieć... - pogładziłam go po pysku - No... Już... - smok w końcu mnie posłuchał. Spojrzałam na niego i dotknęłam boku smoczycy - Dobrze maleńka... Prowadź mnie do swego jeźdźca - kiedy smoczyca. Ruszyła, poszłam za nią.
  Po chwili smoczyca ryknęła szczęśliwa, a ja o mało co nie dostałam w głowę z jej ogona, kiedy popędziła przed siebie, do, gdzieś na oko w moim wieku, blondynki.
-Woah! Hej, nie szarżuj tak śmiertniku! - parsknęłam śmiechem.
-Wichurka! - usłyszałam radosny krzyk jasnowłosej. Kiedy śmiertnik zębacz znalazł się tuż obok dziewczyny, ta pogłaskała go.
  Lekko uśmiechnęłam się na ten widok i odwróciłam się z zamiarem powrotu do Axa... Właśnie... Zamiarem... A w praktyce odskoczyłam z cichym piskiem widząc tuż przed sobą czarnego smoka... Lecz nie mojego...
  Po chwili czarny gad leżał przygnieciony przez, około łeb, mniejszego osobnika swego gatunku. Ax, bo smokiem tym była moja nocna furia, miał zamiar strzelić plazmą w drugą furię, lecz ja szybko zareagowałam:
-Ax! Nie! Zostaw! - krzyknęłam od razu. Ax spojrzał na mnie i został zrzucony przez większego smoka, który głośno na niego ryknął.
  Trochę zdziwiłam się, że Ax lekko uległ jego rykowi. Może powodem było to, że była to inna furia? Albo była większym, lub starszym osobnikiem? Raczej nie... Musiał być inny powód.
-Szczerbatek! Co się dzieje? - podszedł do nas szatyn z... Kikutem zamiast nogi, ale jakimś takim... Innym? Dziwnym...? Ale napewno wyjątkowym... - Czy to... Druga nocna... Nocna furia?! - brązowowłosy chciał podejść do Axa, ale stanęłam przed nim. Spojrzał na mnie zdziwiony i zapytał - Jesteś jego jeźdźcem? Ten smok jest twój? - kiwnęłam głową - Czyli jesteś przyjacielem furii... Jak się zwiesz? - zaczął się we mnie wpatrywać, a raczej w mój założony hełm - Ja jestem Czkawka... Wódz Berk i jeździec smoczej alfy, syn Valki Ha- - przerwałam mu nagle.
-Valki? Valki ze Smoczego Sanktuarium...? - zadałam zszokowana pytanie.
-Tak. Skąd znasz moją matkę? - zmarszczył lekko brwi - Ona już od dłuższego czasu nie mieszka w tamtym miejscu. Nigdy nie wspominała mi o takiej osobie jak ty...
-C-co...? Przecież... - zbladłam... Co się do Thora tu dzieje?!
  W pewnym momencie Ax przerażony ryknął i ukrył się za mną. Położył uszy patrząc w niebo nad oceanem. Wsadził pysk pod moją dłoń. Spojrzałam na niego... On tak reagował jedynie w obecności...
-Drago! - zacisnéłam pięści.
  Ten cały Czkawka drgnął lekko.
-Co...? Przecież go pokonaliśmy... - spojrzał na swojego smoka.
  Starałam się nie zwracać na niego uwagi.
-Ax... Musimy się nim zająć... - smok spojrzał na mnie i mruknął. Otrzepał się i nie zbił się w górę, kiedy tylko znalazłam się na jego grzbiecie. Ruszyliśmy szybko w stronę oceanu.
  Nie było to dobrym pomysłem, ponieważ Ax został trafiony czymś w klatkę piersiową... Zaczęliśmy spadać. Kiedy razem z Axem upadliśmy na piasek... Furia się nie ruszyła. Nie podniosła się. Głośno dyszała i cicho skomlała. Wstałam szybko i podbiegłam do niego. Kiedy stanęłam przed nim... Aż zamarłam. W moich oczach pojawiły się łzy.
-A-ax! - krzyknęłam opadając na kolana.
  Tym, co trafiło Axa była strzała. Wbiła się głęboko... Zbyt głęboko. Klęknęłam przy jego pysku i położyłam na swoich kolanach jego leb. Zaczęłam płakać. Nie zwracałam uwagi na to, że brudziłam się kego krwią... Nie było dla mnie ważne to, co działo się wokół mnoe... Liczył się tylko on... Liczył się tylko Ax... Jego oczy powoli traciły swój blask... A po chwili wydał ostatnie tchnienie...
  Nie czując oddechu smoka, wszystko straciło dla mnie sens... Ostatnie ważne dla mnie istnienia... Zniknęło... Z mojego gardła wydobył się rozdzierający krzyk...

____________________________________
Tak więc jest to kolejny rozdział
mojego ff. Piszcie swoje przemyślenia,
ja chętnie je poczytam owo

Jak myślicie, Ax stracił swój udział w tym opowiadaniu i może uważacie, że pojawi się inny wierzchowiec dla Arnora, a może sadzicie że jakimś magicznym cudem odżyje? Lub może był to ostatni rozdział tego opowiadania? Tego przekonacie się w swoim czasie :)

Nieznane - JWSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz