Dziś wielki dzień dla naszej szkoły. Wszędzie porozwieszane plakaty i transparenty. Uczniowie chodzili ubrani w barwy naszej drużyny. Sama na sobie miałam granatową koszulkę z białym nazwiskiem Stylesa plecach.
Ekscytacja przeważała ze zmęczeniem, które ogarniało mój organizm. Pół nocy nie spałam, ponieważ okropne odgłosy, które wydawał z siebie Ridge, gdy wymiotował ze stresu przerwały mój sen.
Mam nadzieję, że wszystko Ridgowi się uda, bo wiem jak bardzo zależy mu na stypendium sportowym.
Punktualnie o jedenastej weszłam na trybuny. Zaczęłam rozglądać się za brunetką i jej chłopakiem, ale znalezienie ich nie było trudne, bo zajęli miejsce dokładnie w połowie boiska, żeby móc wszystko jak najlepiej widzieć.
Uśmiechnięta udałam się w ich kierunku, ale nie było mi dane z nimi porozmawiać, bo tylko gdy odłożyłam torbę na siedzeniu, poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę.
Karen nic nie powiedziała, tylko uśmiechnęła się od ucha do ucha i popchnęła mnie w stronę chłopaka.
Harry trzymając mnie za rękę, poprowadził mnie do korytarza w którym byłam po raz pierwszy w moim życiu. Najprawdopodobniej był to korytarz prowadzący do szatni i łazienek.
Harry zatrzymał się i popatrzył mi prosto w oczy. Przerzucał ciężar ciała z jednej nogi na drugą i nerwowo przygryzał wargę.
- Tak cholernie się boję, Meg. - powiedział opierając czoło na moim.
- Nie, masz czego. - złączyłam razem nasze dłonie - Ćwiczyłeś, ciężko pracowałeś i ja wiem, że sobie poradzisz. Przestań się stresować, a ja postresuję się trochę za ciebie. - mały uśmiech wkradł się na twarz Harrego, a mi zrobiło się cieplej na sercu.
- Wierzysz w to, że wygramy? - powiedział i znów przygryzł wargę.
- Ja to wiem, Harry. - pogłaskałam kciukiem jego dłoń - A nawet jeśli przegracie to będzie to wina kapitana, a nie twoja.
- W sumie racja. - uśmiechnął się na moje słowa - Ridge bardzo przeżywa?
- Wymiotował pół nocy, więc nie dodawaj mu stresu, tylko myślcie o tym, że wygracie. Podświadomość ma bardzo duży wpływ na nasze życie.
- Dziękuję, Meg.
- Za co?
- Za to, że stresujesz się za mnie, bo ze mnie ten stres właśnie uchodzi. - odsunął nasze głowy pd siebie i spojrzał mi prosto w oczy - Jak wygramy będę mógł przyjść do ciebie na noc? - zapytał niepewnie.
- Jak przegracie też będziesz mógł. - uśmiechnęłam się i gdy miałam złożyć pocałunek na jego policzku, on wziął moją twarz w donie i pocałował mnie w usta. Zrobił to bardzo czule i delikatnie, jakby się bał, że może mi zrobić krzywdę. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie martwi się o mnie a o mecz.
Usłyszeliśmy charakterystyczny okrzyk przeciwnej drużyny, oboje patrząc na siebie kiwnęliśmy głowami na znak, że rozumiemy, że trzeba się zbierać. Brunet złapał mnie za rękę i odprowadził pod trybuny.
Czułam się niezręcznie z myślą, że duża część szkoły właśnie na nas patrzy, a Harry nie puszcza mojej ręki.
- Nie wiem czy chcę dalej udawać, że nic nas nie łączy. - powiedział stojąc ze mną pod barierkami.
- A co nas łączy? - zapytałam unosząc do góry jedną brew.
- Na przykład to, że oboje wiemy, że nasza drużyna wygra. - uśmiechnął się, po czym odgarnął mi włosy z twarzy - Albo to, że oby dwoje się teraz całujemy. - zanim mój mózg zdążył przetworzyć to, co właśnie posiedział Harry, czułam dotyk jego ust na moich. Tym razem robił to intensywniej niż poprzednio. Jego ręka wylądował na moim karku, a moja na jego plecach.
CZYTASZ
REAL SEX || H.S.|| ✅ tiftif_cho
Fanfiction- Buzi, prysznic i śniadanko, co ty na taki plan? - zapytał nachylając się nade mną, a ja szybko się odsunęłam. - Żadnego buzi. - położyłam ręce na ramionach chłopaka - Najpierw trzeba umyć zęby. - Masz rację. - przytaknął - Z rana strasznie śmierd...