Pov. Andy
Piątek
Nareszcie
Dzisiaj już musimy iść do szkoły bo jest test z biologii. Przetarłem oczy i powoli wstałem z łóżka. Ze wpół otwartymi oczami poszedłem do łazienki ubrać się i wyszykować. Dzisiaj ma być 28°C czyli dość ciepło. Ubrałem białą koszulkę z małym kolorowym nadrukiem i czarne spodnie z dziurami na kolanach i udach.Na wierzch narzuciłem cienką kurtkę, ubrałem buty i biorąc plecak wyszedłem z domu i zamknąłem go na klucz. Dzisiaj może się przejdę. Ładna pogoda. Włożyłem słuchawki do uszu i włączając moją ulubioną playlistę wyruszyłem do szkoły.
Po drodze spotkałem Mikey'ego.
- Heeej Mikey! - krzyknąłem do chłopaka
- Oo Andy! - krzyknął
Zatrzymałem się żeby na niego zaczekać.
- No cześć. Co tam? Umiesz na test? - zapytał
- W połowie- powiedziałem
- Ja w sumie też, ale zawsze mam to - powiedział i podciągnął rękaw bluzy. Na ręce miał przyklejone ściągi.
- Ooouu. Kreatywnie
- Wiem. Będzie 5 jak nic
- To się okaże. Jak Cię pani nie przyłapie to może i będzie, ale gorzej będzie jak zobaczy.
W błyskawicznym tempie znaleźliśmy się pod szkołą i ruszyliśmy pod klasę językową.
Nie było pod nią Rye'a.
O nie, czyżby nie przyszedł? Przecież Sonny będzie przesczęśliwy.
Nie ma go!
- Mikey. Rye będzie?
- A nie wiem. Tobie nic nie mówił?
- No nie
- Ej. Nie bój się. Jak Sonny coś od Ciebie chce to stań obok mnie, on się mnie boi
- Dobra...
No i przyszedł ucieszony i jak zwykle jak mnie widzi to gapi się jakby nie wiadomo co.
- Uuu Fowler. A już myślałem, że jak Beaumont'a nie ma to i Ciebie nie będzie. To przypadek, że jak nie ma jednego to i drugi znika? Czy na randki chodźcie? Geje...
- Nie masz ciekawszych rzeczy do roboty niż stwierdzenie nieprawdziwych faktów? - zapytał Harvey i popatrzył się na niego jak na głupka
- Skąd wiesz, że to nieprawda?
- Bo znam Andy'ego, a Ty mu dokuczasz bez powodu.
- Ależ mam powody. Dużo. Spójrz tylko na niego - pokazał na mnie i pociągnął mnie za rękaw koszulki żebym stanął obok niego
- I co? Normalny jest
- Nieeee. Patrz jak on wygląda. Gruby, brzydki, wzrostem też mnie bawi. Nawet nic z tym nie robi bo biedny się zadyszy i biega z tym swoim inhalatorem
- Przesadzasz Roberstson - powiedział wkurzony Harvey
Ja tylko stałem i nic nie mówiłem z łzami w oczach. Nie ma Rye'a i od razu wali sto razy gorszymi tesktami.
To nie jest moja wina, że mam astmę. To nie moja wina, że jestem gejem.
To nie moja wina, że ja się urodziłem...
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach tworząc mokre ścieżki.
- Widzisz już ryczy. To też mnie bawi - powiedział i mnie popchnął. Oczywiście chciał żeby bolało więc popchnął mnie za obojczyk.
- Ojej dalej boli. Jaki mi przykro hahaha
Nie chciałem tego dłużej słuchać. Zabrałem swój plecak i pobiegłem do toalety.
- No biegaj! Jak nie na wfie to chociaż teraz. Może schudniesz! - krzyczał do mnie
Usiadłem na podłodze w kabinie i teraz już całkiem zacząłem płakać. Czułem się okropnie. Cała szkoła się na mnie patrzyła.
Musiałem coś zrobić. Zawsze noszę żyletkę w plecaku. Wziąłem ją i zrobiłem trzy kreski, a potem jeszcze dwie i coraz więcej.
Nie chce żyć
Nie chce tak żyć
Chce umrzeć
.
.
.
- Andy! Andy! Jesteś tam?! Otwórz!
- Andy!
Otworzyłem oczy. Straciłem rachubę czasu. Co się właściwie stało?
- Andy! - to był Harv
- Żyjesz? Andy! - i Mikey
Nagle drzwi się otworzyły, a Harv trzymał cyrkiel w ręce.
- Andy...- powiedział Mikey i usiadł koło mnie przytulając, a ja dalej płakałem
- T-ty się tniesz? - zapytał Harvey, a Mikey patrzył się na mnie ze zdziwieniem.
Właśnie tego nie chciałem. Żeby się dowiedzieli. Żeby wiedzieli, że robię to i mi to pomoga.
Harvey wyciągnął telefon i wyszedł z toalety.
- Andy, Rye wie? - zapytał na co pokiwałem głową
- Nie pytam dlaczego to robisz, bo wiem. Chcesz jechać do domu? - pokiwałem głową
- Dobra. To Harvey Cię zawiezie.
Mikey pomógł mi wstać i wyrzucił moją żyletkę do kosza. Starł chusteczką łzy z moich policzków i poprawił mi trochę włosy. Wziął mój plecak i ruszyliśmy w kierunku wyjścia ze szkoły.
Pov. Harvey
Sonny jak zwykle przegina, ale teraz to aż za bardzo. Andy widać bardzo się przejął. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie jestem dla niego aż tak dobrym przyjacielem jakim powinienem być. Nie radzi sobie z tym, a ja nic nie zauważałem, gdy tylko nie ma przy nim Rye'a jest zagubiony i nie wie co ma robić, tnie się, nie akceptuje siebie, jest inny niż my wszyscy, jest wyjątkowy.
Mikey poprosił mnie żebym odwiózł go do domu. Może będzie lepiej. Sonny już dzisiaj naprawdę go skrzywdził tymi tekstami. To się kiedyś musi skończyć.
Rye już wie. Dzwoniłem do niego. Zajmie się Andy'm.
Podwiozłem Andy'ego pod sam dom gdzie czekał już Rye.
Otworzyłem mu drzwi i zaprowadziłem do Rye'a.
- Rye! - rzucił mu się w ramiona
- Andyś! - przytulił go i gladził uspokajająco
- Dzięki Harv. Zajmę się nim- powiedział i puścił mi oczko
- Spoko. Zawsze do usług- uśmiechnąłem się i pojechałem na resztę lekcji. Wytłumaczyłem naszej wychowawczyni jaka jest sytuacja, a że jestem przewodniczącym to wszystkim się zajmuję. Reszta lekcji minęła w sumie okej. Gdy rozmawiałem z Mikey'm i Sonny przechodził obok zawsze musiał się dziwnie na nas patrzeć.Drama time się rozkręca.
Niedługo będzie taki specjał rozdział.
Do następnego
Pa 😘
CZYTASZ
Fortuity Or Destiny | Randy | RoadTrip
Fanfiction🔴 Rozdziały są pomieszane. Proszę zwracać uwagę na numerację 🔴 Czy miłość do drugiej osoby możemy poczuć przez przypadek czy jest ona przeznaczeniem? Rye przeprowadza się do nowego miasta pod koniec wakacji. Zacznie naukę w nowej szkole. Pewien dz...