37. If I will help you...

232 34 7
                                    

Pov. Rye
Wstałem wypoczęty w sam raz żeby zdążyć do szkoły. Dzisiaj jest czwartek i po szkole spotykamy się z Brook'iem.
Ubrałem ciemno różową bluzę i czarne spodnie. Wziąłem plecak i wyszedłem z domu. Było strasznie zimno więc wróciłem się jeszcze po kurtkę. Wsiadłem do samochodu i wyjechałem z garażu kierując się do szkoły. Po drodze zabrałem Mikey'ego.
Wjeżdżając na parking zauważyłem samochód Sonny'ego i bałem się, że o niego zachaczę. Chyba by mnie zabił.
- Mikey. Mam prośbę - powiedziałem nagle
- Jaką?
- Wyjdziesz i będziesz mi pokazywał ile mam jeszcze miejsca żeby zaparkować?
- Okej- powiedział i wyszedł
Ostrożnie wjechałem i odetchnąłem z ulgą.
Weszliśmy do szkoły i poszedłem z Mikey'm do sklepiku po bułkę. Pod klasą stał już Harv, Loren i Jack z Brook'iem.
Podbiegliśmy do Jacklyn'a i przytuliliśmy się z Brook'iem.
- Brookie, tęskniliśmy - powiedział Mikey
- Ja też za wami tęskiniłem wariaty - zaśmiał się Brooklyn
- To co dzisiaj się spotykamy u Ciebie? - zapytał Jack
- No myślę, że tak. A właśnie, jak tam Andy?
- No chyba lepiej. Jeszcze do niego wpadnę zanim spotkamy się u Ciebie - dodałem
- No dobra to dasz mi znać
- Pewnie
Sonny tylko stał daleko od nas i patrzył się tym swoim prześmiewczym wzrokiem. Weszliśmy do klasy i usiadłem razem z Mikey'm w ławce, a Sonny za nami.
- Słyszałem, że Fowler chory. Astma dokucza? - zapytał drwiąco
- Odwal się- mruknąłem
- Pytam tylko. Nie rzucaj się tak Beaumon
- Zaraz ci przywale - powiedział Mikey, a Sonny od razu się zamknął. Akurat cała lekcja była do końca spokojna. Kiedy tylko Sonny się przyczepił Mikey od razu go zbywał za co mu dziękuję. Nawet Harvey nie musiał w to wchodzić. Co raz słabiej mu idzie i chyba już mu się znudziło, ale boję się, że jak Andy wróci to zacznie się prawdziwe piekło. Boję się, że Sonny może mu zrobić wielką krzywdę. Po szkole póki jeszcze nie idziemy do Brook'a poszedłem do Andy'ego sprawdzić jak się czuję. Zapukałem do drzwi i pojawił się w nich Andy. Miał mokre włosy a w ręku trzymał miotłę i ścierkę.
- Cześć Andyś. Co robisz? - przytuliłem go
- Sprzątam, a co? Wejdź- zaprosił mnie gestem
- Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz, ale skoro sprzątasz to chyba już lepiej i nawet po głosie poznaje
- No masz rację. Idziemy do Brook'a?
- Tak, czekaj...idziemy? Idziesz?
- No skoro czuje się lepiej to czemu nie?
- Jeśli masz siłę
- Daj spokój Rye. Stęskniłem się za nim więc to raczej logiczne, że idę
- No dobra. Tylko pytam
- To o której?
- 16...chyba tak
- Mam jeszcze trochę czasu. Zdążę posprzątać kuchnie i salon?
- Jak ci pomogę to tak. Daj mi coś do ścierania kurzu?
- Mówisz poważnie? Pomożesz mi?
- Zawsze i wszędzie. No dawaj
Andy dał mi ścierkę i zacząłem wycierać meble w salonie, a Andy zajął się kuchnią. Potem odkurzyłem w salonie i zachaczyłem jeszcze o przedpokój. Byłem trochę zmęczony, ale dam radę. Akurat zostało nam pół godziny. Andy poszedł wysuszyć włosy i ubrać się.

Pov. Andy
Z pomocą Rye'a w samą porę wyrobiłem się z robotą. Poszedłem wysuszyć moje wilgotne włosy, a potem ubrałem granatową bluzę Adidas i czarne spodnie. Wsiadłem do samochodu z Rye'm i pojechaliśmy do Brooklyn'a. Na parkingu stał już samochód Jack'a i kogoś jeszcze.
- Rye czyj to samochód? - zapytałem
- To, Loren
- Loren zdała prawko?
- No tak. Jest przesczęśliwa
- Dużo mnie ominęło?
- Właściwie to tylko tego nie wiedziałeś
- Aaaa to ok.
Wysiedliśmy z samochodu i zanim doszliśmy do drzwi stanął w nich uśmiechnięty Brook.
- Andy!
- Brooklyn! - krzyknąłem i przytuliłem się do niego
- Tak strasznie za Tobą tęskniłem
- Ja za Tobą też
Odkleiłem się wreszcie od niego i poszliśmy za nim do salonu gdzie siedzieli zdziwieni moją obecnością przyjaciele.
- Andy? - zapytał Jack
- Tak, mam tak na imię - zaśmiałem się
- A Ty jesteś Jack. Pamiętasz? - zapytał go Mikey na co wybuchnęliśmy śmiechem
- Dobra. Czas na opis. Brook- powiedział Harv
- No już...

Pov. Brooklyn
- No już...A więc. Rano jak wyjeżdżałem to wiecie było zimno, a potem w wylądowałem w Grecji to o Boże. Ledwo wytrzymałem w bluzie i hotel był przepiękny. Mam zdjęcie - wyciągnąłem telefon i kliknąłem w galerię

- Wooow - powiedział Jack - No robi wrażenie- dodała Loren - Przepiękny jest - powiedział Andy - No i ten dzień to w sumie był na odpoczynek i wieczorem posiedziałem l trochę w basenie z siostrą

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Wooow - powiedział Jack
- No robi wrażenie- dodała Loren
- Przepiękny jest - powiedział Andy
- No i ten dzień to w sumie był na odpoczynek i wieczorem posiedziałem l trochę w basenie z siostrą. Na drugi dzień już po śniadaniu poszedłem do sklepu. No właśnie jedzenie było wyśmienite. Prezenty dam wam jak skończę opowiadać. Może przejdę od razu do najciekawszego. Dzień moich urodzin. Od rana siedziałem przy basenie. Potem miałem obiad i znowu wróciłem na basen i gadaliśmy na facetime'ie. Po kolacji była cała impreza i było super. Tyle prezentów jeszcze nigdy nie dostałem. Tańczyliśmy i no większość siedziała w wodzie, ja nie mogłem ze względu na rękę, ale mimo tego bawiłem się świetnie. A u was coś ciekawego się wydarzyło?
- W sumie to nic - powiedział Mikey
- Ekhem...zdałam prawo jazdy - powiedziała trochę zawiedziona Loren
- Ah no tak! - krzyknął Mikey
- No to gratulacje- powiedziałem - Andy, a Ty jak się czujesz?
- Znacznie lepiej. Myślę, że w poniedziałek przyjdę do szkoły.
- To super- dodałem
- To co robimy? - zapytał Jack
- Chcecie zagrać w FIFĘ? - zapytałem
- Tak, tak, tak! - cieszył się Mikey

Pov. Jack
Brook rozdał nam prezenty, a później oglądaliśmy zdjęcia.
Chłopaki poszli około 20. Na prawdę się stęsknili za Brook'iem, a nie było go tylko kilka dni. Chociaż to nie to co ja, bo po jego wyjeździe po prostu chciało mi się płakać.
Pomogłem mu trochę posprzątać po naszej posiadówce
- Nareszcie mamy chwilę dla siebie - powiedziałem i pocałowałem go
- Tak Jacky. Bardzo za Tobą tęskniłem
- Ja za Tobą też- cały czas się przytulaliśmy
Brooklyn zapytał czy chce u niego przenocować. Oczywiście się zgodziłem i Brook pożyczył mi jakieś spodenki i koszulkę. Położyłem się obok niego i mocno go przytuliłem. Muszę napisać do mamy gdzie jestem, bo pewnie się zastanawia.
- Jack. Boli - usłyszałem cichy głos Brook'a
- Przepraszam- poluźniłem trochę uścisk i w takiej pozycji zasnęliśmy.
Czyli jutro razem pojedziemy do szkoły to od razu odwiozę Brook'a do domu. Całe szczęście Sonny się go nie czepia, ale to co ostatnio zrobił Ryan'owi i Andy'emu było okropne. Rye jeszcze jakoś daje radę, ale Andy jest taki delikatny i wrażliwy, że nie wiem jak to się potoczy. Chciałbym im jakoś pomóc, ale na dzisiejszą chwilę nawet nie wiem jak. Pogrążony w myślach zasnąłem dość późno.

Trochę Jacklyn'a 🥰
Niedługo kolejna ciekawa akcja i nowe dramy.
Do następnego
Pa 😘

Fortuity Or Destiny | Randy | RoadTrip Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz