16. Sometimes I need this

385 48 13
                                    

Pov. Rye
Kolejny dzień w szkole.
Wyszedłem z domu rozpromieniony, bo właśnie dzisiaj jadę kupić samochód. Widziałem jak Andy także wychodził ze swojego domu i podbiegłem do niego.
- Cześć Andyś- powiedziałem z uśmiechem
- Andyś? - zapytał i popatrzył się na mnie
- Nie podoba Ci się?
- Nie, jest okej. Tak tylko pytam...
Gdy doszliśmy do szkoły w wejściu czekała na nas Loren i Harv. Jack stał pod klasą z Caro, Brooklyn'a nie ma, a Mikey będzie na drugą lekcje. Szliśmy spokojnie gdy nagle Andy się potknął. No tak...Sonny.
- Ups hahaha - zaśmiał się brunet
- Rye...- powiedział cicho Andy
Pomogłem mu wstać. Wygląda na to, że Loren to widziała.
- Chyba zapomniałeś co ci wczoraj powiedziałam - powiedział dziewczyna
- Ja się Ciebie nie boję. Mam nad Tobą przewagę!
- O proszę jaki pewny siebie szkoda, że taki głupi- powiedziała i odeszła
Wszyscy patrzyli się na tą sytuację. Każdy, prawie każdy boi się Sonny'ego, a tym czasem Loren się mu postawiła. Pierwsza dziewczyna, która się do niego zbliża i się nie boi.
Poszliśmy pod klasę i po dzwonku weszliśmy do niej. Usiadłem z Andy'm prawie na końcu. Sonny usiadł w rzędzie obok nas. Ciekawe dlaczego...
No tak mamy WOS. Nauczyciel jest wicedyrektorem i właśnie wyszedł z klasy. Sonny już szczęśliwy jego nieobecnością wstał i pociągnął Andy'ego za włosy
- Aua, spadaj! - krzyknął i poprawił fryzurę
- To mi daje taką satysfakcję jak coś Cię boli - powiedział ze śmiechem
Boże co za człowiek. Ból innej osoby daje mu satysfakcję? To jest chore!

Pov. Andy
Marzyłem o tym żeby ten dzień się już skończył. Harv już zaczął się bić z Sonny'm, a ja leżałem w kącie klasy cały obolały i zapłakany, gdybym mógł wstać to już dawno bym stąd uciekł. Z łokcia leciała mi krew, miałem siniaka na ręce i nodze tak samo jak pewnie w wielu innych miejscach. Nie pozwolę nikomu na opatrzenie tej rany bo mam cięcia na nadgarstku i nie chce żeby ktoś się dowiedział, że się tnę. To mnie uspokaja. Czasami tego potrzebuję...
Czułem się coraz gorzej, a mój oddech stał się płytki i nierównomierny. Rye to zauważył i usiadł koło mnie podając mi inhalator. Cały czas płakałem. Harvey dalej toczył bitwę z chłopakiem. Mikey się dołączył, a Loren krzyczała żeby przestali, a Jack nie wiedział co ma robić, w jego oczach widziałem strach. Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę wszyscy wybiegli z klasy, a chłopaki przestali już się 'tłuc'. Usiadłem z Rye'm pod klasą i przyciągnąłem kolana do siebie. Byłem bardzo przerażony. Rye mnie objął, a Sonny zaczął się śmiać.
- Widzę, że nasze geje okazują sobie coraz to więcej czułości
- Odwal. Się! - krzyknął Harv
- Cantwell przysięgam, że wkrótce Cię zabiję. Marzę o tym- powiedział szyderczo
- Jaki psychol- powiedział Harvey
- Ale najpierw zajmę się Fowler'em- powiedział i obrócił się do blondyna
- Proszę, nie! - krzyknął Andy i uciekł, ale Sonny biegł za nim. Zrobiłem to samo żeby go obronić. Tak mu obiecałem i to zrobię!
- Andy! - krzyczałem
- Po... - tylko tyle usłyszałem
Domyśliłem na, że chciał powiedzieć 'pomocy', a raczej krzyknąć. I się nie myliłem, bo jak to zobaczyłem to na prawdę jej potrzebował. Leżał pod ścianą, a Sonny go kopał. Odepchnąłem go najmocniej jak potrafię i od razu uklęknąłem przed Andy'm. Sonny'm zdążył się już zająć Harv
- Idziemy Roberstson. Teraz opowiesz ładnie dyrektorowi co zrobiłeś koledze
- Puszczaj mnie Cantwell
- Pfff. Zapomnij ziomek. Idziemy - powiedział już głośniej
Wziąłem Andy'ego na ręce i pobiegłem z nim do toalety i zadzwoniłem po brata żeby przyjechał po mnie i Andy'ego.
Po 15 minutach dostałem sygnał, że już jest. Wyszedłem ze szkoły z blondynem na rękach.
- Boże co mu się stało? - zapytał zszokowany Robbie
- Sonny się nad nim znęca cały czas. Muszę mu pomóc jakoś.
Chyba nie pojadę dzisiaj po ten samochód. Andy jest ważniejszy. Dojechaliśmy do domu i od razu ruszyłem po schodach na górę do swojego pokoju.
- Rye, poradzisz sobie? Mam wracać do pracy? - zapytał mój brat
- Tak możesz jechać. Dzięki za transport
Położyłem nieprzytomnego blondyna na moim łóżku. Zobaczyłem czerwoną plamę na jego białej koszulce z długim rękawem w miejscu łokcia. Pobiegłem do łazienki po opatrunki. Wziąłem jeszcze maść na stłuczenia. Zanim zacząłem zajmować się Andy'm
zadzwonił do mnie Harv
- Hej Rye, Sonny jest zawieszony na tydzień, a co z Andy'm?
- No super! Zasłużył. Andy jest nieprzytomny i bardzo płytko oddycha, no nie znam się na astmie, ale boję się, że coś mu się stanie. Zaraz doktor Ryan się nim zajmie. - powiedziałem na co Harv się zaśmiał
- Będzie dobrze, nie martw się. Zwolnią was z lekcji.
- Dzięki
- Spoko. To narazie
- Cześć - rozłączyłem się
Położyłem telefon na szafkę nocną i zacząłem od krwawiącego miejsca. Lekko podwinąłem rękaw bluzki Andy'ego, ale coś innego przykuło moją uwagę niż poraniony łokieć.
Andy...

Dramaaaaa!
Uwaga, będzie tylko gorzej...
Do następnego
Pa 😘

Fortuity Or Destiny | Randy | RoadTrip Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz