24. Surprise!

311 37 12
                                    

Pov. Andy
Nie wiedzieliśmy jak to się stało? Jack cały czas płakał. Mikey mówi, że Brook ma podobno złamanie otwarte na ręce. Jeśli tak to jest naprawdę źle, a nie chce  martwić Jack'a. Z sali, w której leży Brooklyn wyszedł lekarz.
- Doktorze. Co z Brooklyn'em? - zapytał Jack
- A panowie są kimś z rodziny?
- Nie, znaczy tak...znaczy...ja jestem  jego...ch-chłopakiem- wypalił
- Dobrze, a więc proszę za mną
Jack poszedł za lekarzem i czekaliśmy na niego w kawiarence.
- Bardzo się o niego martwię Rye- powiedziałem kładąc mu głowę na ramieniu
- Będzie dobrze Fovvy- pogładził mnie po głowie i przytulił
Do kawiarenki wpadł Mikey.
- Jack wrócił- powiedział i po chwili Mikey przyszedł z Jack'iem
- No i jak? - zapytałem
- Ma złamanie otwarte, ręką jest złamana w trzech miejscach. Do tego jest poobijany i ma stłuczone żebra. Boję się, że on z tego nie wyjdzie, że go stracę. On...za pół godziny będzie mieć o-operację- schował twarz w dłoniach i się rozplakał.
To jest prawdziwa miłość. Jack kocha Brooklyn'a. Teraz już wszystko wiemy
- Jack nie płacz- przytulił go Mikey
- Nie stracisz go - powiedział Rye i uklęknął przed nim
- Brook da radę- objąłem go
- Jack, w takim razie...ty go kochasz- stwierdził Mike
- Tak! Kocham go! Nie chce stracić miłości mojego życia! On czuje do mnie to samo, powiedział mi, ale nie jesteśmy razem
- To...zapytaj go- powiedział Rye
~ Timeskip ~
Brooklyn właśnie jest po operacji. Trwała 2 godziny i wszystko poszło dobrze. Ma założony gips na rękę. O tyle dobrze, że to lewa ręka i nie będzie dużo nadrabiać w szkole bo jak wróci to będzie mógł pisać.
Siedzieliśmy przed salą i gdy lekarz wyraził zgodę na odwiedziny Jack  wystrzelił jak z procy i wpadł do sali.

Pov. Jack
Usiadłem obok łóżka na którym leżał Brook. Był nieprzytomny i blady, miał rękę w gipsie, a jego dłoń była sina i zimna. Znowu zacząłem płakać. Gladziłem go po włosach. Biedny Brookie musi tak cierpieć. Po co on wchodził na to głupie drzewo? Tylko głupi pomysł, a takie konsekwencje. Chce cofnąć czas, żeby móc go powstrzymać i żeby nic mu się nie stało, żeby było jak dawniej. Jeszcze ta impreza, zrobiłem z siebie głupka przed Brook'iem. Pokazałem, że nie umiem nad sobą panować gdy jestem na imprezie i pije bez opamiętania. Muszę to w sobie zmienić. Nie chce taki być. Chce być lepszy, chce być dla niego lepszy. Złapałem go za drugą rękę. Głaskałem ją delikatnie kciukiem. Spojrzałem na jego twarz bez wyrazu. Na szyi dalej miał te malinki z imprezy. Schyliłem się żeby go pocałować. Złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek. Nagle poczułem, że go oddaje i odsunąłem się od niego.
- Brook? - zapytałem głosem pełnym nadzieji
- Jacky - scisnął moją dłoń
- Brookie, ty żyjesz! Boże! Jak się
cieszę! - przytuliłem go
- Au. Jack
- Co się dzieję?
- Boli
- Racja. Przepraszam
Poszedłem po lekarza poinformować go, że Brook się obudził. Badania na szczęście nie wskazywały na wstrząśnienie mózgu więc jutro o 17 będzie mógł wyjść ze szpitala. Chwilę później do szpitala przyjechali rodzice i rodzeństwo Brooklyn'a. Umówiłem się, że pojadę z nimi jutro po Brook'a. Około 19 wróciliśmy do domu. Rye mnie odwiózł. Jutro musimy iść do szkoły, a nikt z nas nie ma zrobionych lekcji oprócz Mikey'ego. On wrócił do domu wcześniej bo musiał pilnować Biscuit'a i za ten czas zrobił lekcje, które wziął od Caro.

Pov. Mikey
Mieliśmy sporo szczęścia, że przywieźliśmy Brooklyn'a do szpitala w odpowiednim czasie. Nie wiemy kiedy wróci do szkoły, ale wiemy, że jego stan jest stabilny i jutro wychodzi ze szpitala. Wpadłem na pomysł żeby zrobić mu małe przyjęcie powitalne w gronie najbliższych przyjaciół. Jutro jeszcze go nie będzie w szkole więc będę mógł zapytać o to chłopaków i Loren. Mam nadzieję, że się zgodzą. Zauważyłem, że Jack jest w nim na prawdę zakochany i widać, że mu na nim zależy. Jest Randy to i będzie Jacklyn! Uśmiechałem się sam do siebie podczas obmyślania tego planu i pewnie wyglądałem dość zabawnie. Zrobiłem lekcje i poszedłem pod prysznic, a później spać.
Następny dzień
Wstałem od razu gdy zadzwonił mój alarm w telefonie. Wziąłem ubrania z szafy i poszedłem do łazienki.
Dziś jest ciepło więc zdecydowałem się na taki strój

Wyszedłem z domu i po drodze do szkoły spotkałem Rye'a

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wyszedłem z domu i po drodze do szkoły spotkałem Rye'a.
- Hej Rye!
- Cześć Mike- przybił mi piątkę
- Co się dzieje, że nie jedziesz samochodem?
- A ładna pogoda to pomyślałem, że się przejdę
- A Andy?
- On pojechał
- Aha. No okej . Opowiem wam coś w szkole jak będziemy wszyscy razem.
- Dobra
Po wejściu do szkoły od razu ruszyliśmy pod klasę, w której będzie fizyka.
Widziałem smutnego Jack'a samego w ławce. Miał spuszczoną głowę i bawił się palcami. Biedny...
Po lekcji usiedliśmy wszyscy przy stoliku na korytarzu i zacząłem im objasniać mój plan.
- Słuchajcie mam fajny pomysł
- Ooo Mikey. Coraz bardziej nas zaskakujesz- powiedział Andy na co wybuchnęliśmy śmiechem
- Zrobimy dla Brook'a przyjęcie powitalne! - krzyknąłem z entuzjazmem
- No nieźle. Dawaj dalej - powiedział Harv
- A więc, dzisiaj wszyscy zbieramy się u mnie. Jack przyjedzie z Brook'iem i nie mów mu po co idziemy do mnie Jack - spojrzałem mu w oczy. - A my przyszykujemy wszystko. Czyli...od razu po szkole idziemy do mnie
- Pasuje - powiedziała Loren
- Dobra - powiedział irlandczyk
Tak jak ustaliśmy tak zrobiliśmy
~ Timeskip ~
Po lekcjach
Jack pojechał swoim samochodem do domu, a my zabraliśmy się z Andy'm no oprócz Harv'a bo on przyjedzie swoim samochodem.
Byliśmy już na miejscu i weszliśmy do mojego domu. Po chwili zjawił się też Harv.
- Okej to za 15 minut wróci mój brat z pracy z wszystkim czego potrzebujemy i zaczniemy przygotowywania.
- Cześć Mikey. Mam wszystko- powiedział mój brat wchodząc do domu
- Super dzięki Jon - wziąłem od niego reklamówki 
- To twoi przyjaciele?
- Tak. Poznajcie się. Andy, Rye, Harv i Loren, a potem przyjedzie Jack i
Brook. - przedstawiłem ich wskazując palcem, a mój brat podał każdemu rękę.
Na stole postawiliśmy napoje gazowane i przygotowaliśmy film na wieczór, a w kuchni stały miski z przekąskami.
Była już 16 : 49. Wszystko przygotowane tylko jeszcze czekamy na Jacklyn'a. Równo o 17 przyjechali i wszyscy krzyknęliśmy NIESPODZIANKA! Brooklyn uśmiechnął się szeroko, a Jack delikatnie go przytulił.
- O Boże! Nie wierzę! - krzyknął uradowany
- Witamy w domu- powiedziałem
- Nie musieliście- powiedział
- Ale chcieliśmy- dodałem z uśmiechem
Zaczęliśmy nasze małe przyjęcie. Jedliśmy i rozmawialiśmy, a później przyszedł czas na film.
Wybrałem Gwiazd Naszych Wina.
Andy spojrzał na mnie pytający wzrokiem
- Mikeyyyyy, znowu będę ryczał- powiedział z pretensjami, a ja podałem mu chusteczki
- Dzięki - prychnął
- Spoko - powiedziałem śmiejąc się cicho
- Oj Andy, przytulisz się do mnie i Będzie okej. To tylko film. - powiedział Rye tym samym uspokajając blondyna.
Było tak jak powiedział. Andy płakał wtulony w Rye tak jak Brook i Jack. W sumie wszyscy płakaliśmy. Zaproponowałem im nocleg, ale zdecydowali wrócić do siebie więc pożegnaliśmy się i poszedłem spać. Dobrze, że na jutro nie mieliśmy żadnych zadań domowych.

Na razie koniec dramy 😂
Ale jeszcze będzie spokojnie...
Do następnego
Pa 😘

Fortuity Or Destiny | Randy | RoadTrip Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz