Notka pod rozdziałem ⬇️
Pov. Alex
Od kiedy Rye oznajmił mi, że ma problem z Andy'm myślałem jak tu mu pomóc i wymyśliłem coś takiego. Andy musi spojrzeć na siebie w ten sposób, że jest piękny i widząc siebie będzie słuchał słów Rye'a. Oczywiście uważam, że Andy jest przystojny i nie mam zamiaru odebrać go dla Rye'a i nie jestem gejem. Mogę mu w tym pomóc jeśli będzie trzeba. Na razie musimy poczekać aż się obudzi. Nie wiem czy jutro zamierza iść do szkoły, ale Rye powiedział mi, że idzie więc...wkrótce się dowiemy. Rye poszedł na górę zobaczyć czy blondyn już nie śpi i za chwilę zaczniemy. Poszedłem na górę i Rye akurat wyszedł z pokoju. Minąłem się z nim w drzwiach
- Dokąd on poszedł? - zapytałem
- Po opatrunki
- Ok. To zaczekam na niego
Rye po chwili wrócił i zaczął zmieniać bandaże dla Andy'ego. Długie i krótkie kreski zdobiły jego oba nadgarstki. Dlaczego on się tak krzywdzi? No jasne...Sonny. Założę się, że to pewnie też przez niego myśli o sobie, że jest brzydki i gruby czy też w inny negatwyny sposób. Rye zawiązał bandaż na jednej ręce, a później zajął się drugą. Popatrzyliśmy się na siebie i zaczynamy!Pov. Rye
A więc czas start!
Skończyłem zmieniać bandaże dla Andy'ego i przytuliłem się do niego.
- Gotowe. Dopilnuje żeby Sonny ci już nie zrobił.
- Ostatnio też tak mówiłeś. Zawsze tak mówisz i zawsze jest inaczej bo i tak zawsze znajdzie coś do czego może się przyczepić! - krzyknął i zaniósł się płaczem
- Ale Andyś, nie płacz kwiatuszku - pocałowałem go
- Rye, już nie masz po co się tak starać. Oboje wiemy, że on mnie wkrótce wykończy...
- Andy co Ty wygadujesz? Nawet tak nie mów. Nie można tak mówić
- A jak tak będzie?! Wystarczy, że sam już siebie nie akceptuje i jeszcze on! Mam tego serdecznie dosyć! Chce po prostu umrzeć! - rozpłakał się jeszcze bardziej
- Andy...
- Zostaw mnie Rye!
- Nie! Nie zostawię Cię! Nigdy tego nie zrobię! A wiesz dlaczego? Bo Cię kocham i nigdy bym nie był w stanie pokochać kogoś innego! Jesteś całym moim światem i całym moim sercem! Nie chce żebyś tak o sobie mówił! - i wtedy obróciłem go w stronę mojego lustra.
Andy stał zapłakany i nie wiedział co ma robić, ale już trochę się uspokoił. Wtedy zacząłem mówić
- Spójrz na siebie...jesteś piękny Andy. Masz jasną cerę jak taki aniołek, te blond włosy i chociaż są w nienaturalnym kolorze to wyglądają pięknie, twoje oczka, niebieskie jak bezchmurne niebo i zawsze widzę w
nich piękny blask kiedy się uśmiechasz, twoje usta, lekko różowe, mógłbym Cię całować cały czas żeby wywołać na nich uśmiech. To, że jesteś niski to zaleta uwielbiam kiedy się do mnie przytulasz i trzymasz wtedy swoją głowę tak, że słyszysz bicie mojego serca. Należy ono tylko i wyłącznie do ciebie, a twoje należy do mnie i mam nadzieję, że to się nigdy nie zmieni.
Alex ze łzami w oczach przyglądał się nam i Andy wciąż płacząc odsunął się od lustra i mocno się we mnie wtulił.
- Kocham cię Andy. Na zawsze - pocałowałem go w czubek głowy
- J-ja Ciebie też R-rye...- odpowiedział cicho
Puściłem oczko do Alex'a wciąż przytulając blondyna.
Andy zadecydował, że pomimo tej 'akcji' i tak pójdzie do szkoły, a Alex wyjedzie jutro jak wrócę ze szkoły. Kiedy odprowadziłem Fovvs'a do domu rzuciłem się na Alex'a przytulając.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego w życiu miałeeeeem! - wykrzyknąłem puszczając go wreszcie
- Boże, udusiłem się prawie, ale...cieszę się, że mogłem pomóc
- Mam nadzieję, że to zadziała i Andy już nie będzie słuchać Sonny'ego.
- No...Ja też.
Porozmawialiśmy jeszcze z pół godziny i poszliśmy spać. Nawet nie zjedliśmy kolacji. Ten dzień był taki męczący.
Następny dzień
Alex śpi, a ja muszę się szykować do szkoły i specjalnie wstałem o 5 żeby jeszcze wziąć prysznic i o 6 już się ubrałem i poszedłem zjeść śniadanie. Zrobiłem jeszcze kanapki dla braci do szkoły. Mama jest w delegacji, a tata ma wolne więc ja muszę się po części tym zająć bo Robbie ma na siódmą do pracy. Około 8 zawiozłem chłopaków do szkoły i sam pojechałem do swojej. Samochód Andy'ego już stał na parkingu i akurat zobaczyłem go przy szafce i przytuliłem od tyłu i zakryłem mu oczy
- Ryan, przecież wiem, że to Ty- powiedział ze śmiechem
- Zgadłeś. Jeden punkt dla Ciebie
- Co to za gra?
- Żadna - zaśmiałem się i razem ruszyliśmy pod klasę gdzie panowała nieciekawa atmosfera. Sonny kłócił się z Loren, a Harvey już biegł jej na pomoc. Na szczęście...nie biją się...jeszcze.
- Zostaw Loren w spokoju śmieciu!
- Jak Ty mnie nazwałeś?
- O proszę! Słuch już traci!
- Przestańcie! - krzyczała Loren
Nie jest zbyt ciekawiePov. Andy
Sonny już miał się rzucać na Harvey'ego, ale Loren w ostatniej chwili go odepchnęła. Nie wie co robi.
- A Ty czego chcesz? - zapytał ją Sonny
- Chce żebyś się wreszcie uspokoił i odczepił od moich przyjaciół! Nic ci nie zrobili, a Ty zachowujesz się jak jakiś nienormalny! Daj im wreszcie święty spokój i zajmij się czymś pożytecznym psycholu!
Sonny tylko na nią spojrzał, a Loren była bardzo zdenerwowana i nawet nie wiedziałem, że ją na to stać bo z pozorów jest całkiem spokojną dziewczyną i nie sprawia wrażenia, że ktokolwiek mógłby się jej bać, a tym czasem ktoś taki jak Roberstson boi się Loren.
Myślałem już, że dzisiaj będę miał spokój, ale po lekcjach oczywiście musiał się przyczepić o byle gówno bo ubrałem koszulę.
- Fowler. Nie było koszuli XXXL? A tak w ogóle to grubo w niej wyglądasz hahaha
- Ty chyba grubego nie widziałeś...- powiedziałem
Teraz mu się nie dam. O nie! Nie pozwolę tak sobą pomiatać!
- Masz rację takiego grubego jak Ty jeszcze nie widziałem- podszedł do mnie i zmierzył mnie wzrokiem. Zamachnął się, ale w ostatniej chwili złapałem go za rękę i wykręciłem
- Ooo proszę, Fowler umie się bronić. Chyba wiesz, że ze mną nie wygrasz
Popatrzylem się na niego i chciałem już iść do samochodu, ale ciągle za mną szedł. Wyciągnąłem kurtkę z szafki i ją ubrałem. Wychodziłem ze szkoły, ale...
- Fowler. Chyba coś zgubiłeś- powiedział Sonny i zobaczyłem, że ma mój inhalator
- O nie! Oddawaj to!
- Bo co?
- Oddaj!
- Uważaj bo się zmeczysz
- Sonny to nie są żarty. Oddaj mi ten piepszony inhalator
- Ha! Nie
- Co mam zrobić żebyś mi go oddał?
- Hmm. Umrzeć...
- Wal się!
Odszedłem od niego. Nie wiem tylko jak sobie poradzę bez inhalatora. Boję się.
Wsiadłem do samochodu i starałem się spokojnie oddychać. Gdy wyjeżdżałem z parkingu zobaczyłem jak Loren i Harv stoją przed jego autem i trzymają się za ręce. Wooo, A może jednak coś z tego będzie. Loren już pewnie planuje jakąś imprezę na Mikołajki. Akurat 6 grudnia wypada w sobotę więc jest wolne. Planujemy sobie kupić jakieś małe upominki i mam już plany z Rye'm. Pierwszy dzień grudnia idziemy na lodowisko, a w piątek na basen, sobota to Mikołajki więc jest imprezka, a w niedzielę spotykamy się na obiedzie u Harvey'ego.Trochę mieszam w tej książce i nie wiem ile rozdziałów jeszcze będzie. Wiem, że dużo.
UWAGA!
Jeśli ktoś nie przeczytał ogłoszenia które opublikowałam to po tej oczywiście będzie nowa książka.
Będzie to raczej coś typu short story, tak myślę około 20 rozdziałów i moje pytanie jest takie
Czy chcecie tą książkę czy mam pisać dłuższą?
Mam dwa pomysły na książki więc problemu nie będzie tylko czy opłaca mi się pisać to short story bo pomysł jest fajny. Nawet nie wiem czy to wypali bo jak nie to zrobię z tego po prostu one shot.
Jeśli wytrwaliście do końca to koniecznie odpowiedzcie w komentarzach.
CZYTASZ
Fortuity Or Destiny | Randy | RoadTrip
Fiksi Penggemar🔴 Rozdziały są pomieszane. Proszę zwracać uwagę na numerację 🔴 Czy miłość do drugiej osoby możemy poczuć przez przypadek czy jest ona przeznaczeniem? Rye przeprowadza się do nowego miasta pod koniec wakacji. Zacznie naukę w nowej szkole. Pewien dz...