Romanoff Company

588 56 199
                                    

Nagły hałas wyrwał Natashę z zamyślenia. Starała się uporządkować swoje dokumenty, do czego potrzebowała ciszy i spokoju, o czym wcześniej poinformowała Jennifer. Dziewczyna była nowa na stanowisku jej sekretarki, ale wydawała się inteligentna i ogarniała rzeczywistość. Tak przynajmniej sądziła Romanoff, dopóki hałas, który okazał się muzyką, na korytarzu nie wzbudził jej podejrzeń co do tego, że dziewczyna nie rozumie prostego „NIKT ma mi nie przeszkadzać".

- CZEŚĆ, JEN – głos jej przyjaciela przebił się przez muzykę.

Słyszała Jennifer, która chyba prosiła, by Clint ściszył muzykę i nie przeszkadzał Natashy, ale Barton – jak to Barton – nic sobie z tego nie robił i wpadł do jej biura w rytm „Don't Stop Me Now". Natasha miała już zacząć swoją tyradę, kiedy Clint stwierdził, że zamieni się w divę i odstawi niemałą szopkę.

- SO. DON'T. STOP. ME. NOW – mężczyzna po każdym wyśpiewanym słowie przybierał coraz to dziwniejsze pozy – 'CAUSE I'M HAVING A GOOD TIME, HAVING A GOOD TIME!

Natasha parsknęła śmiechem. Właśnie z powodu tej niepozorności Clint był jej ochroniarzem. W jednej chwili odstawia szopkę na środku jej biura, by w następnym móc zamienić się w maszynę gotową do obrony Romanoff.

Gdy muzyka się rozkręciła, mężczyzna podszedł do niej – wciąż śpiewając – i pociągnął ją do siebie. Zaczął nią kręcić, sam gibał się w rytm muzyki. Kobieta stwierdziła, że Clint kolejny raz próbował tańczyć, chociaż wyglądało to bardziej jak rytuał godowy pawiana.

- Już, wystarczy – powiedziała, wyplątując się z jego uścisku i wróciła za biurko.

- Nie umiesz się bawić – odpowiedział jej, z kwaśną miną wyłączając muzykę i usiadł po drugiej stronie jej biurka. Chociaż lepszym określeniem byłoby „rozwalił się na fotelu".

- Jestem poważnym prezesem poważnej firmy podczas kolejnego poważnego dnia w poważnej pracy – odgryzła się i założyła włosy za ucho – Mógłbyś chociaż udawać, że jesteś profesjonalistą.

- Jestem profesjonalistą! – zaprotestował i przyłożył rękę do ucha, przybierając najbardziej poważną minę na jaką było go stać – Szefie, pani prezes zabezpieczona i poza strefą rażenia.

Od razu zmienił pozycję, przechylając się na drugą stronę i przyłożył rękę do drugiego ucha.

- Przyjąłem, dobra robota, Barton – wrócił do swojej poprzedniej pozycji – Dzięki, Barton.

Natasha przewróciła oczami. Czego innego mogła się spodziewać po człowieku, który wstawia na Instagrama zdjęcie z czymś, co przypomina niezbyt udaną krzyżówkę sokoła i sowy i podpisuje to „TO GOŁĄB, CZAICIE?! ALE SZTOS!"? Czasami naprawdę myślała o tym, by zabrać mu dostęp do Internetu.

- O co chodzi, Clint? – zapytała w końcu. Chciała już wrócić do pracy, a Barton skutecznie jej to uniemożliwiał.

- Przyszedłem odwiedzić przyjaciółkę, nie mogę? – Clint zaczął się kręcić na obrotowym krześle z miną niewiniątka.

- Jesteś zbyt leniwy, żeby ruszyć się dwa metry do ekspresu do kawy i wysyłasz praktykantów, żeby ci ją przynieśli. I mam uwierzyć, że wyszedłeś ze swojego stanowiska, wszedłeś do windy, wjechałeś na 15. piętro tylko po to, żeby mnie odwiedzić? Próbujesz ze mnie zrobić idiotkę czy raczej z siebie? – zapytała go, po czym sama sobie odpowiedziała – Oczywiście, że ze mnie. Z siebie już nie musisz. Więc? O co chodzi?

- Przejrzałaś mnie – Barton przestał się kręcić i oparł się o jej biurko z miną zbitego psiaka. Po chwili jednak się ożywił – Roger Stevens ma swoją wystawę dzisiaj wieczorem. Musisz tam iść! Ma w końcu ujawnić swoją tożsamość!

Sprzeczność Interesów - Marvel FFWhere stories live. Discover now