Przez moment wpatrywał się tępo w kobietę. 3 minuty. Tyle mu dała. Lekko go zatkało i kompletnie nie wiedział, co powiedzieć.
Po wyznaczonym czasie Natasha pokiwała smętnie głową.
- Tak myślała – powiedziała i wsiadła do taksówki, która chwilę wcześniej zatrzymała się za nią.
Został tak, bez słowa patrzył, jak Romanoff odjeżdża. Po chwili odwrócił się na pięcie i wrócił do budynku z jednym zamiarem – urżnąć się jak szpadel.
Poranek nadszedł zbyt szybko. Bardzo starał się ogarniać to, co się wokół niego dzieje.
- Chryste – wychrypiał.
W drzwiach jego sypialni stała Thea. Patrzyła na niego z kpiącym uśmieszkiem.
- Popiło się? Kacyk męczy? – zapytała, unosząc brew.
Zanim cokolwiek powiedział, musiał odkaszlnąć dwa razy. Taki wysiłek spowodował małą rewolucję w jego żołądku. Na szczęście udało mu się opanować wymioty.
- Jak tu weszłaś? – nie odpowiedział na jej pytania – Zresztą, nieważne. Jeśli nie jesteś tu po to, żeby dołączyć do mnie w łóżku, to wyjdź.
- Wilson mnie wpuścił. Steve prosił, żeby sprawdzić czy żyjesz – powiedziała – Ale widzę, że cięty humor się ciebie trzyma, więc nic tu po mnie.
- Tak, tak, idź sprawdź, czy nie ma cię po drugiej stronie drzwi – powoli położył się z powrotem na poduszkach. 15 minut drzemki jeszcze nikomu nie zaszkodziło...
Natasha od rana chodziła wściekła jak osa. Clint nie był zbyt spostrzegawczy, ale nawet on zauważył, że kobieta ustawiała wszystkich po kątach. A jego już najbardziej. Z pewnością jej wzrok mógłby go spalić. Ale – na jego szczęście – Natasha nie była bazyliszkiem.
- Ej, to bazyliszki spalały wzrokiem, nie? – zapytał Jennifer, która siedziała przy swoim biurku.
Jen spojrzała na niego TYM wzrokiem i już wiedział, że palnął jakąś głupotę.
- Nie? – dopytał.
- Nie. Bazyliszki zmieniały w kamień – powiedziała powoli, jak do małego dziecka.
Drzwi do gabinetu Natashy otworzyły się raptownie. Kobieta wpatrywała się w nich z założonymi na piersi rękoma.
- Dobrze się bawicie? Pogaduszki sobie urządzacie? – wysyczała – Wood, dałam ci robotę. Zajmij się tym, to nie czas na pogaduszki. Barton, o ile się nie mylę, to twoje miejsce jest gdzieś indziej.
- Natasha, nie możesz wyżywać się na nas za swój zły humor – próbował jeszcze przemówić jej do rozsądku. W odpowiedzi dostał pogardliwe prychnięcie.
- Jesteś ostatnią osobą, która może mi mówić, co mogę, a czego nie mogę robić – zmrużyła niebezpiecznie oczy – Weźcie się w końcu do roboty.
Próbował coś jeszcze powiedzieć, ale przerwało mu głuche trzaśnięcie szklanymi drzwiami.
- Jak to szkło jeszcze wytrzymuje, to ja nie wiem – mruknął do Jen. Przez chwilę patrzył na nalepkę z nazwiskiem Natashy, po czym zebrał się i wrócił na swoje „miejsce pracy". Zapowiadał się bardzo ciężki czas.
Natasha doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie powinna się tak zachowywać. Wyżywanie się na swoich pracownikach było nieodpowiedzialne i skrajnie nieprofesjonalne. Szczególnie, że nie robili nic złego. Raporty, które dała Jennifer były totalnie na odczepkę, tylko po to, żeby zająć czymś kobietę. A Clint... No cóż. Zrobił głupstwo. Tak się kończy zaprzyjaźnianie się z pracownikami. Spoufalanie się zwykle doprowadzało do takich sytuacji. Ale ciężko do tego nie doprowadzić, kiedy przebywa się w czyimś towarzystwie przez większość doby. I szczególnie, kiedy tym kimś jest Clint Barton. Darzyła go sympatią, przyjaźnili się od lat, może dlatego tak zabolało ją to, co zrobił. Totalnie nie skonsultował z nią wystawienia tego zdjęcia na licytację. Wiedziała o jego istnieniu, ale nie sądziła, że Barton posunie się do czegoś takiego. Wstała od biurka i zaczęła chodzić po gabinecie. Wsłuchiwała się w dźwięk swoich kroków. Telefon na jej biurku zawibrował. Chyba już setny raz w ciągu ostatniej godziny. Była niemalże pewna, że to Tony, ale z rozmysłem go ignorowała. No właśnie, Tony... Stark był kolejną osobą, która wbiła jej nóż w plecy. Z premedytacją kupił to przeklęte zdjęcie. Gdyby jej nie przeszkadzał, z pewnością cała sytuacja by nie zaistniała. Opierdzieliłaby Clinta następnego dnia i wszystko poszłoby w niepamięć. Tymczasem wszystko skomplikowało się w sposób, którego nie była w stanie kontrolować.
YOU ARE READING
Sprzeczność Interesów - Marvel FF
FanfictionZapomnij o wszystkim, co jest Ci znane z Marvela. Zapomnij o Avengers, superbohaterach i statkach kosmicznych. Oto bowiem nadchodzi coś gorszego niż walka z Szalonym Tytanem - The War of Corporations.