- Naprawdę muszę tam iść?
- Tak, Barnes, musisz. Nie obchodzą mnie wymówki. Masz wyglądać jak człowiek, zachowywać się jak człowiek i nie okazywać swojej niechęci do życia – głos Romanoff w słuchawce zabrzmiał niepokojąco groźnie.
- Nie możesz mi roz... - zaczął, ale przerwał mu dźwięk zakończonego połączenia. Ze złością spojrzał na wywieszony na szafie smoking, mając nadzieję, że ten spali się pod wpływem jego spojrzenia.
- Co może pójść nie tak?
- Optymistycznie rzecz biorąc – nic. Podchodząc realistycznie – wszystko.
- Nie podoba mi się to, ale powiedziało się „A", to pora powiedzieć „B" – Clint patrzył przez chwilę, jak rudowłosa wchodzi po szerokich schodach. Westchnął krótko i ruszył za nią.
- Steve, wszystko gotowe – powiedziała Thea, wchodząc do niewielkiej sypialni Rogersa – Część obrazów jest wystawiona do sprzedaży tak po prostu, część dostępna tylko na licytacji.
- Świetnie – Steve założył marynarkę, poprawił muchę i uśmiechnął się do menadżerki – To pora ruszać.
- Byłabyś w stanie mi to załatwić?
- A stać cię?
- Tak.
- Skontaktuję się z tobą w odpowiednim czasie – Sophie rzuciła ostatnie spojrzenie swojemu rozmówcy i odeszła, mieszając się w tłum.
- ...i on wtedy wziął tę połówkę tego złamanego łuku i zaczął nią wymachiwać jak mieczem. Przez przypadek przyłożył jednemu z tych bandytów, a reszta stwierdziła, że nie będą bić upośledzonego człowieka i uciekli. Tak oto Clint został moim ochroniarzem – Natasha obserwowała, jak kilka najbliższych osób śmieje się z jej historii. Jej spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem Bartona.
- Próbowałem zniknąć, ale Natasha mnie znalazła. Znaczy tak mi się wydaje, skoro następnego dnia rano pod drzwiami mojego mieszkanka znalazłem paczkę z nowym łukiem zamiast butelek z mlekiem – Clint mrugnął do niej, uśmiechając się wesoło.
- Wniosek? Nie wkurwiaj ochroniarza swego, zawsze mogłeś mieć gorszego – to mówiąc, kobieta spojrzała sugestywnie w stronę Bucky'ego.
- Jak się bawisz?
- Jestem pod wrażeniem. Naprawdę ładnie ci to wyszło – Tony widział to uznanie w oczach Natashy.
- Cieszę się. Szykuj się na małe bankructwo, zaraz zaczyna się licytacja – kobieta parsknęła śmiechem, gdy usłyszała jego słowa.
- Gdzieś tu powinna być Jennifer, w razie czego ma mnie powstrzymać przed wydaniem zbyt dużej ilości pieniędzy.
- Świetnie. Idę wygłosić jakieś pompatyczne i całkowicie przesadzone przemówienie.
Przez chwilę wpatrywali się w siebie w ciszy.
- A, Natasha... Świetnie wyglądasz, naprawdę – nie wiedział czemu, ale wypowiedzenie tak prostego zdania w jej kierunku nagle wydało się okropnie trudne. A przecież on – sam Tony Stark nie miał problemu z komplementowaniem kobiet. Nigdy.
Natasha już otwierała usta, kiedy głos zajął mężczyzna stojący na podwyższeniu.
- Teraz głos zajmie nasz główny fundator, Tony Stark! Proszę o gorące brawa dla niego! – siwiejący mężczyzna wskazał na niego. Światło reflektora skupiło się na moment na nich. Tony uśmiechnął się szeroko i pomachał, idąc w stronę schodów do podwyższenia.
YOU ARE READING
Sprzeczność Interesów - Marvel FF
FanfictionZapomnij o wszystkim, co jest Ci znane z Marvela. Zapomnij o Avengers, superbohaterach i statkach kosmicznych. Oto bowiem nadchodzi coś gorszego niż walka z Szalonym Tytanem - The War of Corporations.