Część 11.

60 3 1
                                    

Aaron Ramsey ocknął się niewiele czasu po tym, jak koledzy zebrali go z podłogi i położyli na wersalce w jego pokoju. Gabi siedziała przy nim, wpatrując się w podłogę.

- Wcale nie wyglądasz tak źle - odezwała się pierwsza, przenosząc nań wzrok. - Może trochę niestandardowo, ale to się zagoi.

Mężczyzna leżał, nie odzywając się.

- Wiesz, ja myślę, że to jest odpowiedni moment - kontynuowała. - Chciałabym o czymś z tobą porozmawiać...

- A ja chciałbym odpocząć - odparł sucho. - Proszę cię, zostaw mnie samego.

- Ale...

- Zostaw mnie samego - powtórzył badziej stanowczo.

Dziewczyna wstała z łóżka i odwróciła się na pięcie.
Jak może mnie tak traktować? - myślała, opuszczając pokój. Jego ignorancja przepełniona zimnymi słowami uderzyła w jej serce z taką siłą, że przez chwilę nie mogła złapać tchu. Kiedy zatrzasnęła za sobą drzwi, wzrok zebranych w salonie kanonierów spoczął na niej.

- Ocknął się - rzuciła i skierowała się w stronę wyjścia z budynku.

- Gdzie idziesz? - zapytał jeden z nich.

- Przejść się - odpowiedziała, zauważając swoją bluzę, w którą zawinęła Oliviera tej nocy. Wisiała na wieszaku,  brudna i nadal mokra. Zarzuciła ją szybko na ramiona i wyszła, nie mówiąc nic więcej i nie słuchając już nikogo.

Było wcześnie. Poranna mgła otulała budynek szczelnie ze wszystkich stron. Dziewczyna zadrżała. Było bardzo zimno, ale gdzieś w głębi siebie czuła potężniejszy chłód. Przeszywał ją na wskroś. Nie ten pięciostopniowy na dworze, lecz ten o temperaturze dużo niższej, którą o wiele ciężej jest podnieść. Nawet nie zauważyła, gdy łzy zaczęły napływać jej do oczu. Szła przed siebie, aż doszła do parkowej ławki. Usiadła na  niej, mocząc sobie tyłek. Nie zwróciła na to uwagi i dała upust emocjom. Płakała na głos, zakrywając dłońmi twarz.

Ktoś usiadł obok niej, ale szybko wrócił do pozycji stojącej, trzepiąc mokrą plamę na tyle dresów i zaklął cicho. Dziewczyna podniosła wzrok i ujrzała, rozmytą przez łzy wędrujące jej po oczach, twarz Bale'a. Pociągnęła nosem i utkwiła wzrok w kałuży.

- Co tak smutasz? - spytał, kucając przy niej i patrząc w jej zaczerwienione oczy.

Odpowiedziała kolejnym pociągnięciem nosa.

- Powiedz mi, a uświadomię ci, że niepotrzebnie się zadręczasz.

Gabi milczała, a Gareth cierpliwie czekał, aż wydobędzie z siebie choć jedno słowo.

- Czemu on jest taki? - odezwała się w końcu. - Ty znasz go najlepiej. Powiedz, o co mu chodzi. - Nawet nie wymówiła imienia osoby, którą miała na myśli, jakby było to oczywiste.

Bale jednak doskonale zrozumiał, o kogo jej chodzi. Wiedział, zanim jeszcze dziewczyna cokolwiek powiedziała.

- Zraniono go.

Gabi przeniosła na niego wzrok, a Bale kontynuował:

- To było dość dawno temu. Dziewczyna zdradziła go. A na domiar złego - tutaj uśmiechnął się gorzko - zdradziła go z kimś z Realu. Nie będę wchodził w szczegóły, ale w każdym razie był to ktoś z mojego klubu... Nie, nie ja! - Uniósł dłonie w geście obronnym, a dziewczyna uśmiechnęła się przez łzy. - Bardzo go zraniła i choć kilka miesięcy już minęło, on nadal nie mógł się pozbierać. Ale rozmawiałem z nim dzisiaj - zmienił ton głosu na weselszy - i nie musisz się o niego martwić. Jego żałoba niedługo dobiegnie końca.

MMSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz