Część 3.

128 6 1
                                    



Idąc blisko siebie pod dużą parasolką w żaby, rozmawiali i przeskakiwali co chwilę sporej wielkości kałuże.

- Myślisz, że Hector się na mnie obraził?

- Skąd. On już i tak dawno temu pogodził się z tym, że dziewczyny wolą przechadzki ze mną – odpowiedział Kanonier. – A przynajmniej powinien był to zrobić. Po prostu czasem lubi strzelić focha, gdy coś idzie nie po jego myśli. Dzieciaki już tak mają.

- Nie mów tak! – oburzyła się dziewczyna i przypomniała sobie, jak ów „dzieciak" objął ją ramieniem. Poczuła się wtedy tak bezpiecznie, tak dziwnie błogo... - Jest bardzo dojrzałym mężczyzną. Jedyną rzeczą, różniącą was w tej kwestii jest broda.

- Może i jedyną, ale jakże istotną! – pociągnął nosem Oli. – Mając taki koperek jak on, nie wychodziłbym z domu.

- Jest uroczy.

- Hector? – zapytał zdziwiony Giroud.

Gabi już miała powiedzieć „noo", ale w porę ugryzła się w język.

- Ten koperek – odpowiedziała z uśmiechem. – A ty co, od razu się w brodzie urodziłeś? Na pewno też taki kiedyś miałeś.

- Ejej, ja tu chciałem sobie z tobą Bellercia poobgadywać, ale widzę, że ty byś mu najchętniej same komplementy prawiła. – Szturchnął ją łokciem, co sprawiło, że się roześmiała. – Mylę się?

- Lepiej wytłumacz mi jeszcze jedną sprawę, o którą dopytuję się już od samego początku. Skąd wy mnie znacie?!

- Hmm... A więc zmieniasz temat?

- Robię to prawie tak umiejętnie jak ty.

- Prawie. No ale niech ci będzie, powiem prosto z mostu. Grzebałem ci w torbie... - Zrobił skruszoną minę. – Nie patrz tak na mnie, nie zjadłem ci tego snickersa z bocznej kieszeni. Wyjadłem tylko z niego orzeszki – uśmiechnął się.

- No, to widać, że porządnie ją przeszukałeś.

- Ma się rozumieć. Wybacz, ale po prostu chciałem się upewnić czy czasem nie jesteś w posiadaniu czegoś jeszcze związanego z tymi łapówkami. Ale doszedłem do wniosku, że twojemu napastnikowi chodziło tylko o ten MMS.

- Tylko, albo AŻ – zauważyła.

- No tak. I tak się jakoś przy okazji złożyło, że znalazłem twoją wizytówkę. Do chłopaków zadzwoniłem i opowiedziałem im o tym napadzie i MMSie, którego uratowałem w ostatnim momencie. – Mówiąc to, wdepnął w głęboką kałużę i poczuł, że mokro mu w bucie, ale nie dał tego po sobie poznać dziewczynie. Nie chciał wyjść na fajtłapę.

- Mhm... I zaniosłeś mnie do swojego domu?

- To nie jest mój dom, ale owszem, zabrałem cię do niego. Karetki nie było sensu wzywać, narobiliby tylko hałasu.

- A właśnie, co do twojego domu to... żona cię już tam nie wpuści?

- To także nie jest mój dom. Na chwilę obecną nie mam własnego domu, ale długo to nie potrwa. Coś sobie znajdę.

- Wspomniałeś wcześniej, że masz nadzieję na powrót do żony – zdziwiła się Gabi.

- O, nie, nie ,nie. Źle mnie zrozumiałaś. Mówiłem, że mam nadzieję na wyprowadzkę od kumpla, bo siedzę mu na karku, a on ma swoją rodzinę.

- Rozumiem. A mogę wiedzieć czemu żona się ciebie pozbyła?

- Tak, ja po prostu... no, trochę się rozhulałem.

MMSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz