Rozdział 14, w którym mamy foreshadowing

42 1 0
                                    


Zachłysnęłam się powietrzem jakbym tonęła w wodzie, ale nie tonęłam w wodzie tylko w oczach Harrego. Wygląał na zaniepokojonego.

-Bello? Bello? Słyszysz mnie? Obudź się kowboju! Mamy miasto do zdobycia - odezwał się mój książę ze bajki.

-Spoko, Harry. Uwaliłam tych choiniarzy na pizdę. - uspokoiłam Harrego. Trzeba sobie przyznawać małe sukcesy mimo że w oczach innych mogą się wydawać błahe.

-Oh... Tak chyba. - wymamrotał Harry i podniósł mnie z ziemi.

-Chodź, usiądziesz sobie na kanapie a ja Ci przyniosę coś do picia, k?

Wstałam, a z nosa poleciało mi jeszcze więcej krwi.

-Chryste, Bello! Przecież ty krwawisz!

-Nie, nie, to są liście, Harry, jesienne liście.

-No już tak, tak.

-Nowa Republika Lost Angeles musi wyglądać pięknie o tej porze roku.

-Nie wiem. Kwestia gustu. Nie lubię piasku. Jest szorstki, twardy, irytujący i dostaje się wszędzie.

Coś doszło do moich komórek nerwowych, ale nie byłam pewna co bo Harry odłożył mnie na kanapie. Uhu, pewnie musiały to być jego nowe perfumy.

Siedziałam tak i nadal kręciło mi się w głowie i nadal nie wiedziałam gdzie jestem ani kto zabił Kennedy'ego aż w końcu przyszedł Harry i wręczył mi szklankę zimnej wody. Wypiłam haust i zakaszlałam co zniepokoiło Harrego.

-Powoli...

-Co się stało?

-No cóż, zaczynając od początku zebraliśmy się tutaj aby zaśpiewać piosenki na spotkanie mafijne. To znaczy Zayn zaśpiewał bardzo ordynarną no to go spacyfikowałem. Liam się nie przygotował to ja mu przygotowałem powód na L4.

-A Louis?

-Louis nie. Wszystkich wkurwia.

-A Niall?

-Pewnie tak, ale zemdlałaś więc nie zdążył zaśpiewać. - Harry poprawił swoją pozycję na kanapie i zakręcił przy tyn swoją sexowną pupą. -To znaczy też mu przyjebałem.

-Harry!

-Przepraszam! - Harry wyciągnął przed siebie ręce w geście przeprosin -Ale wiesz jak jest. Trzy wiedźmy: dziewica, matka i starucha. Trzej nierozłączni przyjaciele. Jak trzy paski na dresie. Do tanga też trzeba trojga.

-Dwojga akurat.

-Ja nie wiem jak ty tango tańczysz.

-Dobra, nieważne. - odstawiłam pustą już szklankę na stoliku. Pokiwałam głową w zamyśliwunku. -A Ty Harry?

-Dobra. Zacznijmy od tego też tango to taniec o wielu odmianach...

-Nie! Pytam czy napisałeś dla mnie piosenkę.

Harry zmitygował się.

-Ah, to... - zaśmiał się cichutko i podrapał po potylicy -Właściwie miałem przyszykowane coś lepszego.

-Naprawdę?! Co?!

-No, no. Już, już. Najpierw powiedz mi jak się czujesz i co u licha ciężkiego ci się stało?

-Ja... - zaczęłam i próbowałam zebrać myśli. Patrzyłam jak światło odbija refleksy na krawędzi szklanki przede mną i jakoś tak nie mogłam się skupić. -Ja, nie wiem. Chyba miałam taki dziwny sen.

-Niewykluczone. - powiedział Harry.

-I... Był tam Louis. Ale nie tak do końca. To był L0U15.

-A jaka to różnica? - zapytał Harry, który podparł podbródek na otwatej dłoni i wyglądał jakby zaraz miał zasnąć.

-Tamten miał szlifierkę.

-Oh.

-Uwierz mi, nigdy się już to tego czegoś nie zbliżę.

-Zrozumiałe.

-No w każdym razie – złączyłam razem dłonie -była tam baza. I był Niall. I Liam też był. I uciśniony proletariat.

-Taki to najgorszy.

-No... I byłeś tam też ty! - otworzyłam szeroko oczy. -Pamiętam! Na koniec snu...

Harry prychnął.

-Można powiedzieć, że odbiłem cię z objęć Morfeusza.

-No tak. I z zombie.

-Zombie?

-No. Albo to byli po prostu bardzo brzydcy ludzie. Nie wiem.

Posmutniałam tak nagle i odwróciłam wzrok od Harrego.

-Co się stało, kwiatuszku?

-Widzisz Harry. Ja ich zabiłam. I teraz mi troszkę smutno. Przeraźliwie lękam się teraz sąd ostatecznego i mam takie pcie micie wyrzuty sumienia. I zgagę.

-Oh Bello – Harry przytulił się do mnie, a ja czułam nagły podnietek. Muszę częściej przyznawać się do masowych mordów. -Ty tylko się pewnie broniłaś.

Spokojnie. Wyobraź sobie, że byli to naziści.

-Co?

-O, powiedz, czy widzisz, w pierwszym świetle świtu. Coś tak dumnie sławiła w ostatnim blasku zmierzchu? Jak pokonałaś tą zgraję co przyprowadziła ze sobą wojenne spustoszenie i zamęt bitewnych pól? Twoja sprawa była słuszna.

-No tak – pokiwałam powoli głową. -Nie sposób się nie zgodzić.

-No więc właśnie – odrzekł Harry i wstał i pomógł mi wstać. -Wracajmy już do naszego apartmentu.

-A co z chłopakami, Harry?

-Chłopaki nie płaczą. Chodź, bo może jeszcze zdążymy zrobić naleśniki.

Powłóczyłam nogami za nim, trzymając go za rękę. Była to niezwykle męska i sexowna dłoń. Prawie jak Dawida. Tylko, że bardziej hot.

Na pożegnanie pomachałam reszcie.

-Pa, pa nieprzytomni przyjaciele.

(tajmskip)

Ja i Harry wróciliśmy do naszego apartmentu. Zjedliśmy naleśniki, które smakowały naleśnikami. Potem Harry zaprowadził mnie do mojej sypialni. Mijając zakazany drzwi zauważyłam, że są lekko uchylone. Huh?! Jakież to bizarne. Podreptałam jednak dalej za Harrym, który finito incantatem doprowadził mnie do mojego pokoju. Potem mruknął coś, że idzie po jakieś mleko na śniadanie i wyszedł. Potem wzięłam prysznic i nie robiłam już nic ciekawego.

Królowa MafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz