ROZDZIAŁ (UZNAJMY, ŻE 13) UCIEKAM OD NICH

2.2K 91 124
                                    

Wróciłem do USA, który wciąż obrzerał się słodyczami.

-Kto to był?

-Nikt... Przesłyszało ci się...- odpowiedziałam i usiadłem na kanapie.

Po chwili jednak dzwonek zadzwonił drugi raz i tym razem USA postanowił sprawdzić kto to, a ja wyewakułowałem się tak szybko jak tylko mnie te nóżki poniosły do swojego pokoju. Zamknąłem dziwi na klucz wziąłem telefon i bluzę, po czym wyszłem na balkon i ześlizgnąłem się po rynnie. Nałożyłam kaptur na głowę i poszłem w stronę lasu.

Niestety daleko nie poszłem... Chwilę później zadzwonił do mnie UE i spytał się gdzie jestem. Czy on mnie śledzi!? Może oszalałem, ale powiedziałem mu prawdę a on powiedział, żebym wrócił do domu, bo zaraz przyjdzie i chce ze mną porozmawiać... Znowu...

I ten oto sposób mój humor został unicestwiony w zaledwie 5 minut...

Wróciłem się i jak to ja zamiast wejść drzwiami frontowymi, podskoczyłem i chwyciłem za barierkę na moim balkonie. Podciągnąłem się i wskoczyłem do pokoju. Zdjąłem kaptur i położyłem się na łóżku...

I nagle do pokoju zapukał a następnie wszedł...
USA,

Przecież zamknąłem dziwi na klucz?! Chwila... Ja nie mam zamyka w tych dzwiach... KURWA!!!

ALE razem z USA do mojego pokoju wszedł...

Republika Federalna... NIEMIEC!

I w tedy poczułem że zaczynam się trząć... Niby on mi nic JESZCZE nie zrobił, ale ma skłonności biologiczne...

- III Rzesza,

- Cesarstwo Niemieckie,

- Prusy...

Taaaaaaa... Lepiej zachować jakie kolwiek środki ostrożności. Położyłem rękę na kieszeni od spodni.
Dobra mam ten scyzoryk...

Po chwili wszedł też Unia i zaraz znając życie zacznął się wykłady, że o takich rzeczach się mówi, że w tędy otrzymuje się pomoc, że to tak nie wolno tego tak zatajać... Po nim to się tego można spodziewać.

Tak czy siak znajdują się w bardzo niekomfortowej przynajmniej dla mnie sytuacji...

-Hej!I jak się czujesz?-krzykną UE próbując udawać miłego i troskliwego rodzica, którym nie jest i nigdy nie będzie.

-Po staremu...- powiedziałem i wstałem do pozycji siedzącej, a Unia usiadł obok mnie.

USA usiadł na jakiejś szawce, a RFN na krześle obok biórka z makietą Warszawy i dziwnie się jej przyglądał...

Zapanowała krótka cisza, którą przerwałem.

-O co chodzi?

- No wiesz martwimy się o Ciebie.- powiedział troskliwie Unia i ZNOWU POŁOŻYŁ RĘKĘ NA MOIM RAMIENIU. A mnie to krótko mówiąc WKURWIA.

Jeszcze chwila a na prawdę bym mu uwierzył! W końcu sojusz gospodarczy, który ma napewno całą masę rzeczy na głowie; państwo, które posiada zaawansowaną technologjię i ogromny kraj z Ameryki, który grzeszyć inteligencją NA PEWNO INTERESUJĄ SIĘ państwem, które jest nieogarnięte, które RADZI SOBIE BEZ POMOCY INNYCH i które chce mieć tylko święty spokój! Tak! To musi być prawda!

Przewróciłem oczami, czekaj nie...
Przewróciłem okiem... To coś dziwnie brzmi, ale ok... Mam tylko jedno i jeszcze się nie przyzwyczaiłem...

-Ej! No weź chcemy ci tylko pomóc!-powiedział USA.

Jeżeli chodzi o pomoc to podziękuję. Rzesza pomógł mi już wystarczająco... Z resztą nie tylko on.

-Nie potrzebuje pomocy...

-Nie marudz mi tu! Taki dzieciak jak ty potrzebuje pomocy i wsparcia. Jeżeli nie masz nikogo kto by się tobą zajął to my się tobą zajmiemy!- powiedział UE.

Skoro Nimiec jest z nami...
Zaczynam mieć naprawdę złe przeczucia... Ona ze mną wspólną granice i moje państwo mogło by być od niego zależne...

-Ja sam sobie radzę- odparłem.

Trochę zacząłem panikować. Powinienem dodać, że radzę sobie BEZ NICH i nie jest źle, ale nagle od tematu opieki odezwał nas RFN.

-To twoja stolica?

-Tak.

RFN potatrzył się krzywo jak by coś my nie pasowało, więc postanowiłem dodać:

-Jak na coś co już raz było doszczętnie zniszczone to nawet dobrze wygląda...

Chyba powiedziałem za dużo, bo wszyscy trzej się na mnie popatrzyli z szeroko otwartymi oczami.

-Ale jak to zniszczona...- RFN najwidoczniej nie dowierzał i nie wiedział co jego kochany tato robił.

Stanowczo za dużo powiedziałem...
Teraz nie powiem już nic!

-Polsko?- Unia wciąż próbuje mnie do siebie przekonać, ale ...

NIE RZUCIM ZIEMI Z STĄD NASZ RÓD!

Milczałem. Nie zamierzam im o niczym mówić. To nie jest teraz ważne.

Polsko?- powtórzył.- To powiesz nam co się w tędy działo?

To jest przeterminowane.
Nie chcę do tego wracać.
Nie uwierzą mi w prawdę.

-Jeżeli nam nie powiesz nie będziemy mogli ci pomóc.-powiedział UE.

-Nie potrzebuje waszej pomocy.- powiedziałem i ruszyłem w stronę wyjścia. Zatrzymał mnie USA.

-WAIT! -krzyknął i złapał mnie za rękę.- Where are you going?

-Jak najdalej stąd...

-Nigdzie nie idziesz!- krzykną Unia.

Wytrwałem się szybko z rąk USA i pobiegłem na dół po schodach. Wybiegłem z domu i udałem się w stronę lasu. Nagle usłyszałem jak ktoś mnie goni. Obruciłem głowę i zobaczyłem USA jakieś 3 metry za mną.
Gwałtownie skręciłem w lewo, a on nie wyrobił. Udało mi się trochę od niego oddalić. Powtórzyłem tem manewr kilka razy. Byłem już nieźle zmęczony. Wpadłem do lasu i weszłem na pierwsze lepsze drzewo.

Teraz to niech się dzieje wola nieba!
Nie złaże do jutra!

Dusza jak piórko - Jak wiele może stracić? | Countryhumans Poland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz