ROZDZIAŁ 26

1.8K 87 66
                                    

Perspektywa Polski:

Życie to trudna gra...
Gra niesprawiedliwa, w której nie ma reguł i w której każdy jest na straconej pozycji...
Nie da się wygrać...
Ale można wiele osiągnąć i zostać zapamiętanym graczem...
Nie każdemu się to uda...
Losem decyduje Fortuna...
Głucha, ślepa...
Wiem o niej tylko jedno, że mnie nie lubi... Nienawidzi...
Sam nie wiem za co...
Po prostu nie i tyle...

Nadchodzi czas ostateczny... Czuje jak ta godzina się zbliża...
Wyrok śmieci... Wyrok zagłady... Wyrok pewny i nieustępliwy...
Czy on na prawdę nie odpuści...?

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego AMEN!

On wraca... Oho trzyma w ręku ,,zabaweczki'' . Teraz masz tego nie spaprać Polska! Może chociaż to ci się w życiu uda...

-Zdecydowałeś się?-spytał się ten świszczypała.

-Ta...-niech nie myśli, że się boję...

To co złe mija tak jak i to dobre. Tyle wytrzymałem to i to dam radę znieść...

-Iii?

-Złożę ci tą przysięgę...-kurwa nie wierzę, że to mówię...

On na tważy ma wypisane wyraźne: ,,WTF?!''.

-Powtórzysz? Chyba nie usłyszałem...

-ZŁOŻĘ CI TĄ PRZYSIĘGĘ!!!- niech mnie nie wkurwia, proszę...

-Ty? Oj a już myślałem, że się choć trochę pobawimy... Gdzie jest haczyk?

-Masz ich WSZYSTKICH wypuścić i dać czas na ucieczkę!-już prawie to mam! Czy to się uda?!

Teraz to już wszystko jest porobione i nawet nie dorobiłem się ani jednej blizny. Oprócz tego, że ta na szyi będzie trochę powiększona...

Rzesza jest chyba niezadowolony... Patrzy na nich krzywo... Chyba się uda... Kurwa naprawdę... To się może udać... Teraz tylko nie palnął jakiejś głupoty...

-Ehhh...- kurwa błagam powiec, że się zgadzasz...-Wiesz trochę szkoda ich tak puścić...-jeszcze jest nadzieja-Wszystkich? W prawdzie mógłbym to zrobić i w tedy sprawa z tobą była by ułatwiona... Ale z drugiej strony... Mając siłę przepowiedni i ich mógłbym łatwiej podbijać inne państwa... Zdecydowanie łatwiej...

Zaczynam powątpiewać, ale nadzieja umiera ostatnia... Boże, żeby to się tylko udało... Ten jeden jedyny raz...

-Propozycja wzięcia Ciebie bez jakich kolwiek przeszkód jest naprawdę kusząca...-on teraz tak będzie kręcił... Musi się zgodzić.- Wiem, że jak ich wypuszczę to napewno dotrzymasz obietnicy... Nie jesteś mną. Heh...- uśmiechnął się na to ostatnie zdanie. No zgódź się ty kurwo...- Ale jak ich wypuszczę to nie będę miał przy sobie nikogo kto się mnie boi... - trzeba być szwabem, żeby się tyle zastanawiać...-A wiesz co?

-Co?

-Nie pójdę na ten układ...

...



























Kurwa mać było tak blisko...






























A tak daleko...


























Ale nie...






























Nie...


























Po prostu mi nic w życiu się NIE może udać! NIC!!!

Dlatego by podkreślić swoją kolejną porażkę, użyję jeszcze raz tego znanego słowa, które pojawiło się już na pewno wiele razy, a mianowicie:

!!!!!-------->>/\!!!KURWA!!!/\<<--------!!!!!

To słowo do tego właśnie powinno zostać wynalezione... By podkreślić to jak nisko da się upaść...

-Będziesz żałował- powiedziałem mając jeszcze tą małą nadzieję...

-Raczej nie...he

-To się jeszcze okaże...-no aktor ze mnie zajebisty. W środku wybucham złością, a na zewnątrz taki opanowany. Tylko ręce z tyłu mocno zaciśnięte i czarny symbol walki na tważy.

-Może to ja teraz podam swoją propozycję. Ty złożysz mi przysięgę i...

Iii? I co?

-i tyle...-zaczął rżeć jak koń.-ale może oduścisz sam sobie trochę cierpienia i bólu. To zależy od ciebie.

W ręku trzymał bicz i bawił się nim w rękach. Nie muszę chyba mówić, że to nie świadczy o niczym dobrym? A mi się wydawało i wciąż wydaje, że to dziś jest dzień ostateczny... Co jest ze mną nie tak?

Nie ma przy mnie PRL-a, ale mam nadzieję, że jednak odpuści sobie mord i będzie pokojowy... No trudno to już nie jest mój dom... Odchodzę Europo...

Jestem tylko ciekaw gdzie pójdę po śmierci, bo z roztartą na trzy części duszą to na serio nie wiem. Chciałbym spotkać mojego brata i R.O.N.-a... To raczej nie możliwe... Trudno... Fajnie było. Mało zdziałałem. Raczej nikt nie będzie mnie pamiętał... Może to i dobrze... Nikt nie będzie tęsknił.

Rzesza chwycił obrożę i podniósł mnie do góry. Zaczyna się... Znowu...

-To co idziesz na układ?

-Na ten mój? Owszem!

Rzucił mną o ziemię.
Nie boli aż tak bardzo...
Znam silniejszy ból...

-Ty wiesz który. Nie udawaj głupiego... W takim razie co? Nóż, bicz, zapalniczka, iglice czy prąd?

-...

-Heh. Ja też nie mogę się zdecydować. - na jego ustach jest ten wkurwiający uśmiech...

Wygląda jakby był po prostu zadowolony... Ale w rzeczywistości cieszy się jak nigdy do tąd...

-A może jesteś głody? Chcesz może trochę szkła?- teraz to już uśmiech psychopaty... -Jesteś chyba jedynym dzieckiem, które nie lubi się bawić. Spokojnie jeszcze to pokochasz!

Może i na zewnątrz ani drgnę, ale w środku moja dusza trzęsie się jak opętana, a serce wali tysiąc na godzinę...

On tylko się śmiał... Sprawianie bólu dawało mu radość i satysfakcję...
Ale on sam boi się zostać pokonany. Nie chce czuć tego co czułem i czuję teraz...

Koszmar wraca... Ale czy dam radę być tak silny jak w tedy? Moje ciało męczą jeszcze stare rany... Czy ono jest gotowe na te nowe?

Dusza jak piórko - Jak wiele może stracić? | Countryhumans Poland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz