Przed nami stoją właśnie... moi rodzice. Co oni tu robią? Tak nagle po 2 miesiącach przypomnieli sobie że mają jeszcze córkę?
-Musimy porozmawiać- zaczęła mama
- Oh fajnie że wreszcie przypomnieliście sobie że macie jeszcze córkę- mówię oburzona .
- Właśnie o to chodzi- powiedział zrezygnowany tata- chcemy nareszcie wyznać ci prawdę- nic już nie mówię tylko zapraszam ich gestem ręki do kuchni.Gdy byliśmy już na miejscu postanowiłam się odezwać gdyż od dłuższej chwili siedzieliśmy wszyscy cicho.
- Co chcieliście mi powiedzieć ?
- Rosalie posłuchaj ja i ojciec bez względu na wszystko kochamy cię jak własną córkę.
_ Co to ma znaczyć ?
- Uznaliśmy z matką że jesteś już wystarczająco dorosła aby wiedzieć o tym iż jesteś ... adoptowana- te słowa uderzyły we mnie jak pocisk . Zaczęłam słyszeć wszystko jak przez mgłę.
-Wyjdzie z naszego domu proszę- odzywam się wreszcie spokojnie jak na taką sytuację.
-Ale córeczko mam nadzi...- przerwałam jej
- Nie mów tak do mnie .Nie jestem waszą córką . Wyjdźcie proszę.
-Proszę państwa o wyjście z naszego domu dobrowolnie albo pozwolę sobie użyć siły - odezwał się nareszcie mój chłopak
Moi NIE rodzice wyszli z domu a ja z płaczem wtuliłam się w Isaac'a. Czemu to spotyka akurat mnie ?
- Chodźmy na górę proszę.- po tym jak to mówię zostaję wniesiona do naszej sypialni. Chłopak kładzie nas a ja przyciągam się jeszcze bardziej w jego stronę . Zalewam łzami jego koszulkę. Okłamywali mnie. Całe życie spędziłam w kłamstwie. Czuję się okropnie...Tydzień później
PoniedziałekPo tym jak dowiedziałam się że byłam adoptowana przesiedziałam kilka dni płacząc ale dziś postanowiłam wziąć się w pogarszać i przyjść do szkoły. Tak naprawdę gdyby nie mój mate nie pozbierała bym się. Teraz natomiast staram się skupić na pozytywach mojego życia. Mam kochającego mnie chłopaka i najlepszych na świecie przyjaciół więc na pewno poradę sobie z tym co przyszłość dla mnie szykuję.
Jest godzina 7 rano. Ubrana w czarne dżinsy i bluzkę na ramiączka w odcieniu lekkiego różu wsuwam swoje śniadanie. Mmmm naleśniki. Boże kocham mojego faceta jeszcze bardziej za te naleśniki.
Gdy kończę zabieram torbę i wychodzę z domu . Wsiadłam do samochodu i czekam.
Po jakiś 5 minutach nudy mój mate nareszcie raczył się zjawić. Całuję mnie w usta i nic nie mówić rusza.
Pod szkołą wysiadamy tak jak zawsze.
- Bądź grzeczna- skradam mi buziaka
- Zawsze jestem
- No ja mam nadzieję- śmieje się a ja odchodzę od tego głupka. Mojego głupka.Po kilku lekcjach przyszedł czas na najlepsze 45 minut w planie zajęć. Wychowanie fizyczne. Uwielbiam to . Od zawsze jeździłam na zawody i zdobywała wysokie miejsca w różnych dziedzinach sportu.
Po przebraniu się w krótkie czarne spodenki i dopasowaną białą bluzkę wraz z resztą dziewczyn wychodzę z szatni.
- Słyszałaś o ty blond ciachu z wyżej klasy? Jest nowy. Zaklepuję go sobie.- usłyszałam głos jednej blond ździry mojej klasy. Mówiła do swojej koleżaneczki. Zostawię to bez komentarza.
Idziemy na salę gdzie czeka trener i chłopcy. W tłumie zauważam nowego chłopak. Super w-f z starszymi napalonymi na każdą dupę chłopakami . Tylko o tym marzyłam. Dziwnie ale ten blondyn wydaje mi się strasznie znajomy.
- Okej zaczynamy rozgrzewkę.- po tym jak trener to powiedział wszystkie dziewczyny zaczęły się wypinać w strony chłopaków . Naprawdę chyba jako jedyna nie robiłam tego. Ale gdy bym zrobiła to nawet przypadkiem Isaac zabił by każdego chłopaka na sali wraz z trenerem.
- Brown wybieraj pierwsza skład. Jako jedyna ćwiczyłaś naprawdę .
Po wybraniu drużyny w tym zaczęliśmy grać w siatkówkę.
Cały czas łapałam nowego na gapieniu się w moją stronę. Muszę też jednak przyznać że bardzo dobrze robię radził z grą.
Graliśmy spokojnie gdy w pewnym momencie zagapiłam się. Stało się to tak naglę . Dostałam piłką w głowę dość mocno. Zachowała się i niestety upadłam. Gdy mroczki z przed moich oczu zeszły zaczęłam czuć się dobrze. Na pewno nie ta jak bym przed chwilą dostała w czaszkę.
Po chwili byli już obok mnie wszyscy z sali. Ja jakby nigdy nic zaczęłam powoli wstawać.
- Rose leż zaraz wezmę pielęgniarkę.- krzyknął trener
- Proszę pan ale wszystko jest dobrze.
- Jesteś pewna?
- Tak
- W takim razie hmm... nowy proszą zaprowadź ją do pielęgniarkę jak cię obejrzy wracaj na lekcję. Skoro dobrze się czujesz powinnaś dać radę.
- Dobra- mówię nadąsana. Wcale nie widzieć mi się iść do tej starej ropuchy. Nie lubię jej. Ona natomiast nie lubi nikogo. Do tego idzie że mną ten nowy...Idziemy w ciszy . Nowy nie odzywa się ale cały czas zerka w moją stronę. Zaczyna mnie to już irytować.
- Masz mi coś do powiedzenia?
- Ja um znaczy...- zaczął zmieszany- przepraszam za tą piłkę.
- To byłeś ty?
- No tak jakby
- Niezłe odbicie. I to dlatego cały czas się na mnie napisz?- irytuję się
- No nie po prostu kojarzę nazwisko Brown. Mało ważne.
- Może być tak że znasz mojego brata - wyruszam ramionami.
- Nie . Jestem tu nowy ale kiedyś mieszkałem już tu wcześniej. Gdy byłem mały z rodzicami wyprowadziliśmy się.
- Czemu się wyprowadziliście jeśli mogę spytać?
- Wiesz miałem przyjaciółkę I można powiedzieć że byłem dla niej niebezpieczny- zamierzał się
- Wyprowadziliście się z powodu małej dziewczynki? Nie rozumiem.
- Nie musisz- uśmiecha się - Jesteśmy . Poczekam na ciebie- weszłam do środka.- Coś się stało?- pyta z jadem w głosie. Tia to raczej norma.Może trochę miłej jestem poszkodowanym dzieckiem ruda małpo.
- Dostałam piłką. Trener kazał mi tu przyjść.
Ruda wstała i podeszłam do mnie. Zaczęłam dotykać mojej głowy tylko po to aby później ogłosić.
- Nie masz guzów ani wstrząśnienia mózgu. Będziesz żyła. No teraz wracaj na lekcję I nie zwracaj mi już więcej głowy. - czyli dużo nowego się dowiedziałam. Czujecie ten sarkazm?Wyszłam a na korytarzu jak zapowiedział wcześniej czekał nowy.
- No i jak będziesz żyć?
- Tak tak. Naprawdę nie wiem jak ta małpa dostała pracę w tej szkole ale ona na niczym się nie zna. Tym bardziej na medycynie.
- Czyli sugerujesz nie przychodzić do niej po pomoc- pyta ze śmiechem.
- Mówię poważnie lepiej iść do polonistyki o radę medyczną niż do niej- irytuję się
- Okej okej.- podnosi ręce w geście obronnym gdy tylko dochodzimy do szatni. - Do później- mówi
- No pa - odpowiadam I znikam w szatni dla dziewczyn . Tak od razu napada mnie blond suka ze świtą. Uhh czy naprawdę nie mogę mieć chociaż jednej chwili spokoju w tej szkole. Jednak wizja zostania Luną I brak szkoły coraz bardziej mi odpowiada.
- Trzymaj się z daleka od nowego. Jest mój. Nikt mi go nie odbierze a zwłaszcza ty - zaczęły się śmiać
- A bierz go sobie-mówię drwiną i przepycham się przez nie aby się przebrać....Koniec lekcji. Nareszcie. O niczym teraz tak bardzo nie ma że jak serial I lody. Oczywiście w akompaniamencie przytul-asów mojego mate.
Wychodzę sobie spokojnie na parking ale nie była bym sobą gdy bym na kogoś nie wpadła. Jejku jedyne o co proszę to spokojny powrót do domu. Czy to tak wiele?
Moją torbą pod wpływem zderzenia wypada mi z rąk i wsypuję się cała jej zawartość.
- Jejku przepraszam już drugi raz dziś- blondyn zaczął zbierać moje rzeczy. Szybko przystąpiła do tej samej czynności modląc się aby nie znalazł jednej rzeczy.
- Z skąd to masz? - ZNALAZŁ! Właśnie trzyma w dłoni nieśmiertelnik bardzo ważnej dla mnie osoby.
- To nic co powinno cię interesować- odpowiadam oschle I chce mu go zabrać gdy ten wyciąga z kieszeni drugi taki sam nieśmiertelnik. Podaję mi go i wtedy mogę dostrzec iż ten nieśmiertelnik jest mój. A to oznacza tylko jedno. On Ma mój nieśmiertelnik a ja mam jego. O mój Boże to on. To mój...______________________________
Do następnego...👋❤
Zaczęła się szkoła I mam nadzieję że zrozumiecie to że rozdziały będą dodawane trochę rzadziej. Dziękuję I kocham wasss❤
CZYTASZ
(NIE) Jestem Twoja✔
Loup-garouRose-15 letnia brunetka z błekitnymi oczami. Lubiana w szkole,miła i szalona.Razem ze swoja przyjaciółką Lucy jest w stanie roznieść pół szkoły. Nie trawłla sytuacji w których ktoś jej coś nakazywał poprostu nienawidziła być posłuszna.Wiedzie spokoj...