🔹2 Część ''Yandere Ink'' #4🔹

269 15 15
                                    

/Pov. T.I/

Otworzyłaś oczy. Głowa bardzo cie bolała. Chciałaś jej dotknąć jednak coś ci to uniemożliwiało... Stwierdziłaś po chwili, że twoje ręce są związane tak samo jak nogi. Powoli podniosłaś głowę do góry aby rozejrzeć się po pomieszczeniu. Jednak jedyne co ujrzałaś to ciemność. Całkowita ciemność... Po chwili namysłu postanowiłaś coś powiedzieć.

-Halo? Ktoś tu jest? /t.i/

-T.I? /???/

-Error to ty...? /t.i/

Zadałaś pytanie jednak nikt nie odpowiedział.

-Error... Error! Odezwij się proszę! /t.i/

Jedynie jaką odpowiedź dostałaś to mocne pociągnięcie za włosy do tyłu. Nad swoją twarzą zobaczyłaś świecące się niebieskie koło i żółty trójkąt. Od razu stwierdziłaś że to Ink...

-Heh, twój... a przepraszam bardzo MÓJ Error ma teraz związane usta i nie ma nic do gadania. Jest mój i koniec kropka, a ty walona suko nie staniesz mi na drodze! /ink/

Poczułaś mocny cios na swoim policzku...zacisnęłaś zęby z bólu. 

/Pov.Error/

Wszystko słyszałem i widziałem jednak nic nie mogłem powiedzieć. Usta miałem zakryte chustą, którą chodz chciałem zdjąć chyba ze sto razy po prostu się nie dało. Nogi jak i ręce miałem przywiązane do krzesła. Nic nie mogłem zrobić. Byłem bezradny. Musiałem czekać na jakiś cud.

/Pov. T.I/

Ink odszedł od ciebie i po chwili znikł gdzieś w ciemnościach. Spuściłaś głowę, a po twoich policzkach popłyneła stróżka łzy. Zaczęłaś się wyzywać od najgorszych, bo przecież to wszystko twoja wina...te pojawienie się po kilku latach rozłąki, miłość do Error'a...wszystko twoja wina. Chciałaś wrócić do starego życia. W mieście z przyjaciółmi, nawet tęskinałaś za uczelnią, wrócić do swojego mieszkania i przy ciepłej herbacie czytać ulubioną książkę. Tak bardzo pragnełaś tego co było kiedyś. Ale...przecież nie twoja wina...ha ha to wszystko wina tego Error'a! Chodź go kochasz to on jest tą osobą, która wkroczyła do twojego życia z dupy i wywróciła je do góry nogami.

-Error, słyszysz mnie? Nawet jak nie to i tak to powiem...NIENAWIDZĘ CIĘ, ALE ZA RAZEM KOCHAM! I NIE WIEM CO Z TYM ZROBIĆ, JA NAPRAWDĘ NIE WIEM! BOJĘ SIĘ, TAK STRASZNE SIĘ BOJĘ! O CIEBIE! O NAS! Więc proszę pomóż mi! Proszę uratuj nas! Strasznie chce wrócić do starego życia! Mam dość tych wszystkich magicznych krain i tych wszystkich szkieletów! WIĘC PROSZĘ ZABIERZ MNIE Z TĄD! Proszę... /t.i/

/Pov. Error/

Słyszałem...słyszałem jej wszystkie krzyki, błagania...chcę coś zrobić, ale nie mogę...po co ja ją wogulę szukałem? Doć mogłem sę dać spokój i dać jej normalnie żyć...heh jestem beznadziejny...

-Czysto? /???/

-Tak, możemy iść. /???/

Ktoś podszedł do mnie i zaczął odwiązywać sznurki.

-Kim ty...Cross? /error/

-Tak, to ja. Przyszliśmy was uratować.
/cross/

-Gdzie jest T.I?! /error/

-Przed tobą. /cross/

Spojrzałem przed siebię i zobaczyłem ją. Była zapłakana. Moja biedna kruszynka. Podbiegłem do niej szybko i przytuliłem jak najmocniej umiałem. Spojrzałem na twarz mego słoneczka. Wytarłem kciukiem łzy, które uroniła i ucałowałem jej czoło.

-Cieszę się, że nic Ci nie jest. Tak bardzo się cieszę. Słyszałem wszystko to co krzyczałaś i mówiłaś i tak przyznaje się jestem beznadziejny, bo nie umiałem ci pomóc. Przepraszam. /error/

𝙲𝚣𝚊𝚛𝚗𝚢 𝚙𝚘𝚔ó𝚓 | 𝙴𝚛𝚛𝚘𝚛!𝚂𝚊𝚗𝚜 × 𝚁𝚎𝚊𝚍𝚎𝚛 | 𝙿𝚘𝚛𝚣𝚞𝚌𝚘𝚗𝚊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz