*4*

150 6 2
                                    

Siedziałam z Avą i Olavem w jednej z sal szpitalnych. Andreas był u mnie w mieszkaniu i obiecał, że trochę tam ogarnie. Ja tymczasem starałam się dzielnie wspierać młodych rodziców. Co nie było łatwe. Larsen krzyczała z bólu, mając nadzieję, że to w jakiś sposób jej pomoże. Olav starał się nie panikować, a ja? Siedziałam obok niej i pokazywałam śmieszne filmiki.

- Wyłącz to, bo zaraz wyrzucę ci ten telefon - warknęła, a ja pokręciłam głową.

- Bez nerwów... - Hagen nie zdążył dokończyć, gdyż jego narzeczona rzuciła w niego małym, brązowym misiem, którego dostała ode mnie dla swojego synka. - To może ja wyjdę?

- Mam nadzieję, że chociaż przy porodzie wytrzyma - zaśmiała się, jednak na jej twarzy po raz kolejny pojawił się grymas bólu. Ścisnęła mocno moją dłoń, a po jej policzku poleciała pojedyncza łza.

***

Siedziałam przed salą porodową. Ava została zabrana tam 30 minut temu, a ja czułam jakby siedziała już tam z dobrych kilka godzin. Nerwowo tupałam nogą, spoglądając co chwile na drzwi, za którymi Larsen starał się wydać na świat swojego pierwszego potomka. Byłam tak zdenerwowana, że musiałam wstać. Podskoczyłam lekko kilka razy i odgarnęłam włosy. Nagle z sali wyskoczyła jakaś pielęgniarka i zaczęła się rozglądać. Nagle jej wzrok spoczął na mnie i zawołała mnie gestem ręki.

- Charlotte? - spytała, gdy znalazłam się tuż obok niej. Kiwnęłam głową. - Musi pani się ubrać i wejść na sale porodową. Pani Larsen prosi, aby to pani jej towarzyszyła.

Chwyciła mnie za rękę, a ja byłam w tak wielkim szoku, że nie umiałam powiedzieć nie. Ubrałam się w odzież, którą owa kobieta mi przyniosła i, ledwo łapiąc oddech, przekroczyłam próg sali. Nie widziałam nigdzie Olava, co mnie trochę zaniepokoiło. Przecież Hagen wchodził tutaj razem z fotograf.

Za to zauważyłam Ave, która leżała wykończona. Szybko do niej podbiegłam i ścisnęłam jej dłoń. Była cała spocona, a na jej twarzy można było zobaczyć grymas bólu. Cierpiała. Chciałam jej jakoś pomóc, lecz nie wiedziałam jak.

- Boli - szepnęła, a ja pogłaskałam ją po głowie.

- Spokojnie, dasz radę. Ból zaraz minie - gdy położna dała znać Larsen, że może przeć, omal nie zawyłam z bólu. Brunetka tak mocno ścisnęła moją dłoń, że prawie mi ją połamała. Ma uścisk. - Jeszcze trochę, zrób to dla niego - próbowałam ją jakoś zachęcić. Była wykończona i ledwo dawała radę przeć. Spróbowała jeszcze raz i po chwili po sali rozległ się płacz dziecka. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy położna położyła malca na brzuchu Norweżki. Ava pocałowała go w główkę, a ja poczułam jak po mojej twarzy zaczęły spływać łzy.

- Już dobrze synku, mama tu jest - szepnęła, a ja otarłam jej krople z policzków, tak jak wcześniej uczyniłam to i sobie.

Jeszcze jakiś czas temu nie sądziłam, że będzie mi dane oglądać cud narodzin.

***

- Trzy... dwa... jeden... mam! - pisnęłam szczęśliwa, gdy udało mi się uchwycić Ave z jej synkiem na zdjęciu. Dzisiaj to ja robiłam za fotograf, żeby miała jakieś pamiątki z tego dnia. Na Olava nie mogłyśmy liczyć. Norweg siedział z przyłożonym lodem do głowy i trzymał chłopczyka za drobną rączkę.

- Najlepszy ojciec chrzestny właśnie przyszedł do sali - krzyknął Robert i na chwile się zatrzymał, torując przy tym drogę Wellingerowi i Tandemu. - A wam co się stało? - zaśmiał się, posyłając zdziwione spojrzenie mi i Hagenowi. Serwismen miał owiniętą głowę bandażem, a ja miałam założoną opaskę uciskową na rękę.

- Porody nie są dla mnie - stwierdził Olav.

- A ja więcej nie będę jej przy nich towarzyszyć - wytknęłam Larsen język, po czym odłożyłam aparat na szafce nocnej i podeszłam do Andreasa, aby się w niego wtulić. Odsunęłam tylko na chwile głowę, aby rzec coś w stronę mojego przyjaciela. - Ale nie myśl sobie, że to ty dostaniesz tytuł „Najlepszego rodzica chrzestnego". Muszę cie zmartwić, że przegrywasz ze mną.

Wąsacz mruknął coś pod nosem, po czym podszedł do szatyna i pogratulował mu narodzin dziecka. To samo uczynili pozostali dwaj skoczkowie. Ja jeszcze raz spojrzałam na brunetkę. Była wykończona, ale sam fakt, że została mamą dodawał jej skrzydeł. Nie wiedziałam jak to możliwe. Czy naprawdę potrafi znaleźć energię dla takiego małego szkraba?

- Jak daliście mu na imię? - spytał Daniel.

- William - narzeczeni odparli równocześnie, a ja uśmiechnęłam się.

- A więc czy mogę małego Willa potrzymać? - spytałam, a Larsen kiwnęła głową.

Wzięłam małego i delikatnie zaczęłam się z nim kołysać. Dzięki temu fotograf mogła choć przez chwile odpocząć. Podeszłam z Willem do Andiego i oparłam głowę na jego ramieniu. Niemiec pocałował mnie w czoło, a jego ręka spoczęła na mojej tali. Skądś kojarzyłam ten obrazek. Uśmiechnęłam się lekko na samo wspomnienie naszej opieki nad Arią.

- Jaka urocza rodzinka - zaśmiała się Norweżka. - Kiedy wasze? - spytała ze śmiechem, a ja wywróciłam oczami.

- Mamy Arie - odpadłam.

- Ale mi chodzi o WASZE dziecko - westchnęłam słysząc to zdanie po raz kolejny tego dnia. Miałam już dość, że wszyscy wywierają nacisk na naszej dwójce.

- Kiedyś będzie napewno, ale na razie skupiamy się na pracy i na naszej dwójce - blondyn odpowiedział za mnie i pocałował mnie w czoło.

***

- Kiedy wasze dziecko? - skoczek przedrzeźniał Ave, siedząc na kanapie w salonie mojego mieszkania.

Postanowiliśmy obejrzeć jakiś film i odstresować się. To był ciężki dzień, w szczególności dla Avy, ale również i ja i Olav swoje przeszliśmy. Z moją ręką było już lepiej, na szczęście Larsen nie uszkodziła mi jej.

- Mam już dość, że wszyscy ciagle pytają mnie o to, kiedy ja będę w ciąży - westchnęłam. Blondyn położył głowę na moje kolana, a moja ręka automatycznie powędrowała w jego włosy. Uwielbiałam się nimi bawić.

- Jedynym rozwiązaniem, aby przestali pytać jest to... abyś zaszła w ciąże - wypali, wlepiając swoje oczy w ekran telewizora. Zmarszczyłam brwi. Chwyciłam jego policzki i odwróciłam jego twarz w moją stronę.

- Chcesz mieć teraz dziecko? - spytałam zszokowana.

- Nie... to znaczy... - Andreas podniósł się i teraz to on chwycił moją twarz. - Tak tylko powiedziałem. To nie jest odpowiedni moment ma dziecko. Chciałbym powiedzieć, że może kiedyś, ale wiem, że ty nie chcesz mieć dzieci. Ale spokojnie, na razie mi to nie przeszkadza.

Kiwnęłam głową i namiętnie go pocałowałam. Nie chce mieć dzieci, a mu to na razie nie przeszkadza. Na razie.

Co powiecie na mały maratonik?

Całuski ❤️

Let's meet at the bush of roses// A.WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz