*7*

161 8 6
                                    

POV. Andreas

- Chodź księżniczko, pójdziemy coś zjeść - podszedłem do kojca Arii i wziąłem ją na ręce. Noga juz aż tak bardzo nie przeszkadzała mi w codziennych czynnościach, dlatego bez problemu mogłem chodzić z dziewczynką.

Tydzień temu przyjechaliśmy z Lottą do Norwegii. Niestety przez cały ten tydzień mijamy się, a ja czuje, że blondynka coś przede mną ukrywa. Nie chciałem jej o nic wypytywać. I tak zaraz wracałem do Niemiec, więc liczyłem, że dziewczyna będzie ze mną szczera.

Był początek sierpnia więc stwierdziłem, że ubiorę Arie i zjemy śniadanie na tarasie. Gdy już skończyłem zakładać dziewczynce różową sukienkę, wziąłem się za robienie śniadania. Moja dziewczyna jeszcze spała, więc postanowiłem jej nie budzić i zrobić posiłek za nią. Robiąc jajecznicę, od czasu do czasu spoglądałem na dziewczynkę, która była zajęta zabawą ze swoimi maskotkami. Wyglądała tak uroczo.

- Chodź, pójdziemy obudzić Lottę - wziąłem ją na ręce, gdy stwierdziłem, że dziewczyna prześpi cały dzień. Położyłem delikatnie dziewczynkę na naszym łóżku i po chwili obserwowałem, jak mała mocno przytula Müller.

- Awaj - pisnęła, a Niemka mruknęła coś pod nosem.

- Dajcie mi spać, jest jeszcze wcześnie - zaśmiała się i również przytuliła do siebie mocno Arię.

Uwielbiałem ten widok. Nie raz, gdy dziewczynka u nas była, wyobrażałem sobie, jak by wyglądało nasze życie, gdybyśmy mieli takiego malucha przy sobie. Taka nasza mała kopia. Nie ukrywam jednak, że oboje z Lottą traktujemy Arię, jako kogoś wyjątkowego i oboje kochamy ją z całego serca. Jednak ona nie może być nasza, przez co kraja mi się serce.

Nagle Lotta znów mruknęła coś pod nosem, podając mi Arię i od razu pobiegła do łazienki. Posadziłem blondyneczkę na jej kocyku w salonie, upewniając się, że nic sobie nie zrobi, i poszedłem w stronę łazienki. Gdy wszedłem do środka od razu złapałem włosy Lotty, aby sobie ich nie pobrudziła.

- Co jest skarbie? - spytałem z troską. Pomyślałem sobie, że może jest chora. Nie chciałem narażać na zachorowanie Arii, więc chciałem już zaproponować jej, że odwiozę dziewczynkę do jej babci, gdy ta mnie uprzedziła.

- Nie jestem chora, po prostu się czymś zatrułam - fakt, dwa dni temu po spotkaniu z Maxem, Lotta poszła zjeść coś na mieście. Może to faktycznie zatrucie?

***

- Aria, nie biegnij tak szybko, bo się przewrócisz - Lotta pokręciła głową i chwyciła mnie za ramię. Prowadziłem różową spacerówkę i z uśmiechem przyglądałem się ciekawskiemu dziecku, którego zainteresowanie przykuły w tym momencie małe wróbelki, latająca koło placu zabaw. Dlaczego to dziecko ma wszystko różowe?

Nasz spacer po parku we trójkę nie trwał długo, gdyż po niecałych 20 minutach Aria się zmęczyła i stwierdziła, że chce usiąść w wózku, lecz po chwili zamiast w nim siedzieć, to ona po prostu słodko w nim spała. Dlatego usiedliśmy razem z Lottą na jednej z pobliskich ławek i delektowaliśmy się piękną pogodą w Oslo.

- Musisz jutro wyjeżdżać? - mruknęła, kładąc swoją głowę na moim ramieniu. Jej bujne loki opatuliły moją szyje, lekko mnie w nią łaskocząc.

- Nie chcę narażać się jeszcze bardziej trenerowi - pocałowałem ją w czoło i objąłem ramieniem. Müller lekko pobujała wózkiem, aby mieć pewność, że dziewczynka się nie obudzi. - Spotkamy się przecież we wrześniu, postaram się wtedy odwiedzić ciebie...

- Nas - poprawiła mnie, a ja uniosłem brew. - O tym chciałam z tobą porozmawiać Andi.

- Jesteś w ciąży?! - otworzyłem szeroko oczy. Fakt, wyobraziłem sobie nas jako rodziców no, ale nie teraz. Nie byłem teraz na to gotowy.

- Nie! - dziewczyna szybko zaprzeczyła i chwyciła moje ręce. - Pani Svendsen chce, abym zaadoptowała Arię. Wiesz, to starsza kobieta, jest ciężko chora, nie ma nikogo oprócz mnie. Jeżeli nie zaadoptuje Arii, to trafi ona do domu dziecka.

- No to ją zaadoptuj - powiedziałem od razu, gdyż według mnie była to jedyna opcja w tym wypadku.

Dziewczyna wstała i wzięła wózek. Zdziwiła mnie jej reakcja, dlatego uczyniłem to samo, co wcześniej Lotta i szybko za nią pobiegłem. Chwyciłem jej ramię i po chwili ujrzałem na jej policzkach łzy. Mocno ją do siebie przytuliłem.

- Ja chce dla niej jak najlepiej, ale nikt tego nie rozumie - pociągnęła nosem. Poprawiłem jej blond loki i spojrzałem w te piękne, błękitne niczym niebo oczy. - Tylko, że moja praca polega na ciągłych wyjazdach. Nie chcę, aby miała takie dzieciństwo jak ja.

- Nie będzie miała - zapewniałem ją. - Nie będzie miała, bo ja ci pomogę. Wszyscy ci pomożemy. Zobaczysz, że Aria będzie najszczęśliwszą osobą na świecie. A wiesz czemu? - spytałem, a ona pokręciła głową. - Bo będzie miała ciebie, głuptasku - pocałowałem ją w czoło, a ona ze śmiechem uderzyła mnie w klatkę piersiową.

- Robisz sobie sam obiad - wytknęła mi język i ruszyła ze śmiechem w stronę mieszkania.

Podoba Wam się słodki Andreas?

2/?

Całuski ❤️

Let's meet at the bush of roses// A.WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz