Rozdział 7 (+18)

835 27 30
                                    

Dzisiaj wychodzę, wreszcie ile można siedzieć w szpitalu. Minus jest taki że nie mogę grać przez dwa dni. Zero wysiłku tylko odpoczynek. Moje życie jest naprawdę złe. Ktoś miła przyjść i nie przychodzi, wogóle przyjdzie.
- Jestem, wybacz ale coś mnie zatrzymało.
- Czy ja coś mówię?
- Nie, to co idziemy?
- Tia.- i wyszliśmy ze szpitala, przez to że nie mogę grać mam doła. Jak ja przeżyje, jakoś na pewno. Idziemy do mnie do domu i se gadamy o niczym tak konkretnie.

Powiedział wszystko mojemu "kochanemu" tatusiowi, o całej tej sytuacji i naszej miłości, na początku chciałem go zabić ale mi przeszło teraz chcę go udusić, nie no żartuje. Jesteśmy u mnie w domu sami bo obaj w pracy czyli dzień jak co dzień. Weszliśmy i dorszu poleciał do łazienki się ogarnąć. Musiałem się wykąpać bo śmierdziałem szpitalem. Wykąpałem się i ubrałem się w świeże ciuchy.
- Jak dobrze się wykąpać. To co jemy coś normalnego.
- Normalnego? To co ty tam jadłeś?
- Weź nie pytaj, weź się przytul.
- Haha...od kiedy ty umiesz śpiewać?
- Od dzisiaj. Dobra jemy bo głodny jestem.
- Ok, to ja ci coś zrobię.
- Mam nadziej że po tym nie umrę.
Nie mam pewności... żartuje nie umrzesz.
- Rób co chcesz ale dla mnie bez mięsa jak będziesz coś z nim robił.
- Tak jest.- powiedział i odrazu zabrał się do gotowania. Ja już się boje co on wykreuje.

Siedzę i czekam jak skończy, przy okazji pisze z tatą, bo ten się martwi że nie wiem gdzie mieszkam i że nie dojdę ale spokojnie ja mam swój osobisty przewodnik po mieście czyli Kirino. Ile będę czekać, umrę tu zaraz.
- Gotowe!
- Amen, jednak jeszcze trochę pożyje.
- Aż tak jesteś głodny?
- Typ. Ok to jemy...co to jest?
- To co widzisz, tak jest bez mięsa.
- Ok, próbujemy...- biorę do buzi...- pycha! Naprawdę jest dobre.- ja go chyba tu zostawię na zawsze.

Skończyliśmy jeść, było naprawdę dobre. Ojciec mi napisał że nie wracają na noc bo coś im wypadło. Zapytam się Kirino czy może zostać, w końcu jest jutro sobota.
- Kirino, bo moi rodzice nie wrócą na noc i...czy mógłbyś zostać na noc?
- Pewnie, jak tak będziesz czuć się bezpiecznie to zostanę.
- Dzięki...- mogę na niego liczyć.
Zadzwonił do wujka by przywiózł mi jakieś rzeczy. Po jakimś czasie przyjechał z rzeczami i życzył nam miłej zabawy. Ile my mamy lat? Przecież się bawić nie będziemy.

Kirino się ogarnął czyli wykąpała i wgl. Przyszedł do mnie do salonu a ja już na Nteflixie puściłem jakiś Horror,  chyba Obecność 3? Nie wiem. Siedzimy i oglądamy. Jestem bardzo odważy i z tej odwagi się w niego wtuliłem...tak to jest odwaga.

// Time skip 2 godziny//

Siedzimy i myślimy co mamy robić. W końcu jest tu dla mnie. Raz jak byłem sam to ktoś pukał i próbował wejść. Wracając myślimy. W końcu coś wymyślił i przyszpilił mnie do kanapy.
- C-co ty r-robisz?
- Coś na co miał już dawno ochotę.- zaczął robić mi malinki na szyji, przygryzać ja i ssał. Zdjął mi koszulkę a ja miałem ranę po prawej stronie nie ruszyło go to lizał mnie po klatce piersiowej schodził coraz niżej, zdjął mi spodnie łapiąc je do buzi. Spojrzał na mnie a ja tylko kiwnąłem na tak i zaczął lizać mojego członka, nie powiem sprawiało mi to przyjemność. Po chwili wziął go całego do buzi i ssał. Trwało to nie długo do póki się nie... spuściłem. Połknął to?
- P-przepraszam  ja nie chciałem...- nie dał mi dokończyć bo mnie pocałował.
Jak skończył to wyjął swojego "kolegę" i powoli we mnie wszedł...na początku krzykłem z bólu, czekał na mnie chyba z 15 minut, jak się przyzwyczaiłem to zacząłem ruszać biodrami na zamku że może. Bez zastanowienia się ruszyła się we mnie powoli a ja się darłem by robił to szybciej. Po 23 pchnięciu doszedł we mnie. Popatrzał na mnie i pocałował. Wyszedł ze mnie i wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju i kontynuowaliśmy nasza zabawę chyba z pół nocy

// Time Skip rano//

Obudziłem się obok niego i się uśmiechnąłem się. Jeszcze jakiś czas leżałem i wyleciałem z łóżka jak topless i poleciałem do łazienki i wymiotowałem. Źle się czułem, miałem mdłości i zawroty głowy. Godzinę siedziałem w łazience i wymiotowałem, Kirino przyszedł i dał mi koszulkę i bokserki bym nago nie siedział. Siedzimy w łazience i słyszę  jak drwi od domu się otwierają. Rodzice! Weszli do domu i nas szukają, Mido wszedł do łazienki i odrazu do mnie podbiegł.
- Co się stało?
- Nic, je..- i poszło z poślizgiem.
- Wy chyba nie robiliście tego?- cisza żadne się nie odezwał. Mido złapał się za czoło i pokiwał głową. Był zły to było widać. Szedł na dół i powiedział ojcu by pojechał po test ciążowy.

Pytanie " Jak chłopak może być w ciąży?" O to jest pytanie. Pojechał a ja poczułem się lepiej i wyszłem z łazienki i zeszłem na dół razem z Kirino, nie byli na niego źli bo na pewno by mi tego niezła zrobił bez niej zgody. Myślałem że go zamordują za sam fakt że mnie rozdziewiczył. Tata wrócił i dał mi ten test ja poszłem do łazienki i słyszałem jak mu kazania prawili.

Zrobiłam go i wynik był...pozytywny. Zeszłem do nich na dół i odrazu było widać że coś jest nie tak. Ojciec podszedł nic nie mówiłem tylko podałem mu patyczek spojrzał i nie wiedział co powiedzieć. Co ja powiem trenerowi, że nie będę ćwiczyć. Oby Kirino swoim zachowaniem niczego nie ujawnił. Spojrzał na mnie i mnie przytulił i szeptał "Wszystko będzie dobrze, zobaczysz" oby miał rację, bo mieć dziecko w tym wieku. Jestem chłopakiem i urodzę dziecko super. Jak to możliwe.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siemka
W rozdziale jest 930 słów. Wiem to nie ma sensu, ale tak ma być. Żadnych hejt'ów. To tyle.

Bajo~

Miłość do Senpai'a (Omegaverse) | Zakończone |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz