Rozdział 46

7.4K 222 48
                                    

- Isaac to... ja jestem ich córką .
- Córką kogo? Nic nie rozumiem. Na pewno dobrze się czujesz?- głaszcze mnie po głowię. Zrywam się z miejsca.
- Córką Iris i Jonathana. Jestem ich córką rozumiesz. To ja jestem ich zaginioną córką. Jestem Gabrielą. Isaac ja mam rodzinę.
- Rose kochanie oczywiście że masz rodzinę. Ja nią jestem. Z skąd pomysł że jesteś ich córką?
- Widziałam to.
- Rose...
- Nie wierzysz mi prawda?
- Słonko...
- Isaac nie wierzysz mi prawda?
- Ja...
- Isaac.
- Nie.- odpowiada zmieszany- Naprawdę mocno się uderzyłaś jak mdlałaś może...
- Nie- kręcę głową zrezygnowania a po moim policzkach zaczynają lecieć łzy. Chłopak chce do mnie podejść i je otrzeć ale ja wyciągam rękę przed siebie.
- Rose...
- Nie Isaac. Nie teraz. - wymijam go i biorę telefon. Wyszłam z pokoju a następnie z domu.
- Rose !- krzyknął za mną chłopak
- Chce być sama!- odkrzykuję I że łzami biegnę do lasu. Nie mogę przemienić się co jest dziwne ale nie zwracam na to uwagi. Gdy jestem już zmęczona bieganiem zatrzymuję się i wyciągam telefon. Na tapecie od razu widzę zdjęcie moje I Isaac'a. Zrobił je Harry. Byliśmy wtedy na plaży a chłopak podniósł mnie i zaczął wchodzić do wody. Jak tylko wszedł do zimnej wody chciałam na niego krzyczeć ale zatkał mi usta swoimi I wtedy beta zrobił to zdjęcie. Idealne wyczucie czasu. Uśmiechnęła się smutno do telefonu. Czemu on mi nie wierzy? Jestem jego mate przecież bym go nie okłamała. Kocham go. On mnie też ale skoro mnie kocha to nie powinien od razu mi uwierzyć?

Nie zaprzątam już sobie tym głowy tylko wchodzę w kontakty. Wybieram numer Iris. Dała mi go na wszelki wypadek gdy była jeszcze w naszym domu ze swoimi mate. Kontaktował się czasem że mną aby zapytać o Ninę. Eh Nina po mimo tego okropnego czynu nie została skazana na śmierć tylko na zdegradowanie do rangi omegi i teraz zajmuję się sprzątaniem w naszym domu głównym...

Naciskam słuchawkę i przykładami telefon do ucha...

 Po kilku sygnałach kobieta odbiera...

POV. Iris

Sprzątałam właśnie w sypialni gdy usłyszałam swój telefon. Podeszłam więc do szafki i zdziwiłam się widząc na wyświetlaczu numer Rose. Szybko przyciskami klawisz odbierz a po drugiej stronie słyszę cichutki dziewczęcy płacz.
- Boże Rose kochanie co się dzieje?- pytam zatroskana
- Ja... Ja jestem twoją córką
- Słucham?- co się dzieje? Czemu ona płacze?
- Jestem waszą córką. Twoją I Jonathana. To ja jestem Gabriela.
- Dziecko o czym ty mówisz?- zdziwiłam się
- Widziałam przeszłość. Mam znamię.
- Jakie znamię?
- Gwiazdka na szyi. Proszę powiedz że tym mi wierzysz.... mamo?- płaczę
- Już spokojnie kochanie gdzie jesteś? - staram się zachować spokój choć w środku czuję że to może być prawda. Ale jak ja mogłabym tego nie zauważyć?
- Wierzysz mi?- zapytała już spokojniejszym lecz nadal roztrzęsionym głosem.
- Rose...- nie wiedziałam co powiedzieć. Z jednej strony może to być tylko jej sen.
- Ty też. Wszyscy mi nie wierzycie. Dlaczego... mamo? - czułam jak się powoli załamuję. 
- Kochanie powiedz mi gdzie jesteś przyjadę do Ciebie dobrze?- tak będzie bezpieczniej. Nie wiem w jakim stanie psychicznym teraz jest ale wiem że muszę jej pomóc.  W końcu to może być moja córka.
- Jestem w lesie. Nie wiem gdzie- odpowiada cichutko. Wyczuję ją ale muszę mieć pewność że jest bezpieczna.
- Rose proszę cię wejdź na drzewo- na drzewie żaden wampir nie powinien jej wyczuć. Po mimo wygranej wojny wampiry teraz już pojedynczo buszują w tych lasach- I nie ruszaj się z miejsca w którym jesteś już do Ciebie biegnę.- w telefonie słyszę już tylko mrukniecie I rozłączenie połączenia.
- Jonathan wychodzę !- krzyczę I wybieram na zewnątrz
- Zaraz- dodania mnie mój mate- Gdzie się wybierasz?- obejmuję mnie zaborczo.
- Muszę zanieść Rose. Nic mi nie będzie obiecuję. Zaufaj mi.
- Idę z tobą- mówi stanowczo
- Muszę to załatwić sama. Proszę- śpieszę się
- Jeśli nie wrócisz za 2 godziny zacznę cię szukać. Wtedy będziesz miała przerąbane- opuścił mnie z niechęcią.
- Kocham Cię- krzyczę biegnąc już przed siebie. Na moje szczęście wataha Isaac'a jest położona nie daleko naszej. Dlatego wydaję mi się że szybko znajdę brunetkę...

POV. Rose

Siedzę na drzewie się już od pół godziny I zaczynam się nudzić. Cały czas smutno że nikt mi nie wierzy. Zaczynam sama zastanawiać się czy mówię prawdę.

Po kolejnych 10 minutach chciałam już schodzić bo zaczęło się robić zimno a ja nie wzięłam bluzy gdy nagle usłyszałam czyjś głos.
- Rose- ktoś nawoływał- Rose jesteś tu?- za drzew wyłoniła się postać Iris.
- Jestem - odkrzyknęłam szczęśliwa i zaczęłam schodzić po drzewie. Śpieszyłam się aby jak najszybciej znaleźć się na dole. Gdy pewnym momencie moja noga źle stanęła na gałęzi. Chciałam złapać się czegoś ale nie miałam czego. Zaczęłam spadać desperacko wymachując rękami lecz to nic nie dało.
Dalej czułam już tylko niewyobrażalny ból i po chwili nastała całkowita ciemność...

3 godzinny później

Czuję ogromny ból głowy i w okolicy podbrzusza. Moje powieki są w tym momencie bardzo ciężkie I strasznie trudno mi otworzyć oczy. Po mimo trudności w końcu udaje mi się je uchylić a wspomnienia napływają do mnie ze zdwojoną siłą. Córka Iris. Nikt mi nie wierzy. Upadek z drzewa. Właściwie to gdzie ja jestem? Jak długo byłam nie przypomną?

- Rose kochanie wszystko w porządku?- odzywa się męski głos na mną. Isaac.
- Chyba... tak- kaszlnęłam- długo spałam?
- Tak z 3 godzinny- uśmiecha się pocieszająco
- Chyba porządnie się wywaliłam- mówię gdy dotykam głowy i czuję wielkiego guza.
- Najważniejsza że wszystko z tobą dobrze- całuję mnie w czoło na co uśmiech wkrada się na moją twarz. - Rose jest jeszcze jedna osoba która chciała by z tobą porozmawiać. Za chwilę wrócę ...- wychodzi a jego miejsce przy moim boku po chwili zajmuję Iris i Jonathan.
- Skarbie tak cię przepraszam. To moja wina . Nie powinnam ci kazać wchodzić na to drzewo. Przepraszam ... córeczko. - rozpłakała się
- Mamo, Tato- również się rozpłakałam- Wierzycie mi? Naprawdę ? - pytam szczęśliwa
- Widziałam znamię. Gdy go dotknęłam widziałam przeszłość to wszystko co zrobił ci ten wampir i jak cie zwabił. Nie wiem o co w tym chodzi ale wiem jedno. Jesteś naszą córeczką. -mówi Iris a ja ze szczęścia przytulam się do nich.                                                                                                                          -Cieszymy się że cię nareszcie odnaleźliśmy skarbie -wtrącił Jonathan... znaczy tata. Mam rodzinę. Mamę , tatę i rodzeństwo.  Po mimo 16 lat nie wiedzy jestem szczęśliwa że jednak mam rodzinę. Oczywiście kocham Isaac'a i jest moją rodzina ale to co innego niż na przykład mama lub tata. 

Łzy szczęścia zaczęły wpływać po moich po policzkach .  Gdy odsunęłam się do mamy i taty oni też mieli łzy w oczach.

Do sali wszedł Isaac z prawdopodobnie lekarzem.
Wszyscy zadowolenie spojrzeliśmy w ich kierunku i uśmiechnęłyśmy się.
- Isaac ja mam rodzinę- krzyczę szczęśliwa .
- Wiem kochanie. Przepraszam że ci nie wierzyłem- uśmiecha się zakłopotany I wtedy odzywa się lekarz.
- Przepraszam Alfo. Chciał bym porozmawiać z Luną o jej stanie zdrowia. - nikt nie ruszył się z miejsca- Na osobności- dodał a rodzice wstali i wyszli bez problemów tylko mój zaborczy dupek został na miejscu. Swoją drogą czy to nie pięknie brzmi "rodzice" . Ci prawdziwi rodzice.
- Isaac wyjdź proszę- proszę delikatnie na co niechętnie przytakuję I naburmuszony opuszcza salę.
- Mam dla Luny dwie wiadomości.- zaczyna z nieodgadnioną miną.
- A więc słucham - odzywam się miło choć czuję strach przed usłyszeniem czegoś złego o moim zdrowiu.
- Gdy została Luną przywieziona do nas miała Luna  obfite krwawienie z drug rodnych oraz była Luna nieprzytomna. Uderzyła się pani dość mocno. Dlatego niestety muszę przekazać że p...

__________________________________

Do następnego...👋❤

(NIE) Jestem Twoja✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz