Rozdział X ✓

330 8 0
                                    

Pov. Kaira
Z tego co pamiętam, ostatnio skończyłam na pokazaniu Malfoy'owi pokoju. W takim razie przedstawię wam dzisiaj jak wyglądała moja pierwsza Wigilia podczas uczęszczania do Hogwartu. Narazie mogę wam jedynie powiedzieć, że był to niezapomniany dzień.

Zacznijmy od godziny ósmej rano. Obudziłam się nieco później że względu na brak lekcji. Po kilkunastu minutach leżenia zeszłam z łóżka i wolnym krokiem ruszyłam do garderoby. Po długim czasie zdecydowałam się na granatową sukienkę do połowy łydek z plisowanym dołem. W pasie miała tasiemkę wykładaną srebrnymi klejnocikami. Oczywiście wolałabym się ubrać w coś bardziej wygodnego, ale czysta krew do czegoś zobowiązywuje. Po ubraniu się ruszyłam w kierunku sypialni Dracona. Nie pukałam do pokoju, bo widziałam że chłopak tego nie chce. Chciałam otworzyć drzwi, ale ktoś nie wyprzedził przez co uderzyłam głową o skrzydło.

- Ał! Draco!- wysyczałam z bólu.

- Kaira, nic ci nie jest?- zapytał zmartwiony. To było słodkie, naprawdę się zaniepokoił.

- Wytrzymam. Dzień dobry.

- Witaj. Przepraszam za wczoraj, wiesz dużo o tym myślałem i...

- Wybaczam, zapomnijmy że to się wydarzyło.

- Zgadzam się z tym w 100%. Może wejdziemy do mojego pokoju?- zaproponował platynowowłosy. Przyjęłam propozycję i kiedy weszłam zamknął za mną drzwi. Usiadłam na łożu i rozejrzałam się po pokoju. Mój wzrok zawiesił się w punkcie za oknem, przymrużyłam oczy i zauważyłam sporych rozmiarów sowę.

- List do ciebie.- oznajmiłam. Chłopak potrzedł do okna i otworzył je ruchem różdżki. Odczepił zwierzęciu kopertę i położył ją na komodzie po czym polecił sowie aby leciała do swoich właścicieli. Ptak posłuchał go i ruszył w drogę powrotną, wyciągnęłam więc z tego, że sowa przyleciała z Malfoy Manor. Spojrzałam zaciekawiona na Draco, który usiadł na fotelu z listem i głęboko westchnął. Patrzyłam na jego ręce, które drżąco otwierały kopertę. Przeniosłam wzrok na jego twarz, która była idealna. Żadnej blizny ani znamienia, piękne stalowe oczy i włosy. Jeszcze nie przygniótł ich żelem, ale i tak wyglądał niesamowicie. Złapałam się na tym myśleniu i natychmist zmieiłam kierunek myślenia.

Zaciekawiło mnie jego dzieciństwo. Zaczęłam się zastanawiać, czy ma dobre wspomnienia związane z domem rodzinnym. Ja mam w większości dobre, ale zawsze zdażą się małe sprzeczki. Rodzice zawsze się o mnie martwili, a brat zawsze bronił mnie przed mugolskimi chłopcami na placu zabaw. Rodzice mojego ojca zginęli na jakiejś misji kiedy miałam roczek za to drudzy dziadkowie byli wspaniali. Uwielbiałam wygłupiać się z babcią, która nie miała obsesji na punkcie czytej krwi. Niestety moja rodzicielka to zauważyła i zakazała babci się ze mną widywać.

Na pytanie kto uczynił mnie taką pustą, czystokrwistą dziewczyną odpowiedziałabym że taka jestem, a przynajmniej tak myślałam. Po latach wszystkie skrywane uczucia się we mnie zgromadziły i coś się zdarzyło, ale do tego dojdziemy później.

Kiedy wróciłam już do świata żywych, Dracon wyglądał na poddenerwowanego.

- Coś się stało?- zapytałam.

- Nie.- skłamał. Wzruszyłam ramionami, jednak w mojej głowie już zrodził się plan.

- W takim razie powinieneś iść na śniadanie, ja zaraz dołączę. Muszę uczesać włosy.- wyjaśniłam pod wpływem jego wzroku.

Przeznaczenie? || D.M. 🌹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz