Rozdział XVI

168 8 7
                                    

Pięć lat później...

Pov. Kaira
Siedziałam w swoim dużym pokoju wpatrując się w krajobraz za oknem, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Zaprosiłam gościa do pokoju, a moim oczom ukazała się Hermiona. Od pierwszego roku bardzo się zmieniła, wyładniała. Teraz bardziej przypomina mnie. Jej nieokrzesane włosy teraz sięgały do obojczyka i lekko spadały na ramiona. Z charakteru nie zmieniła się ani trochę: cały czas była odważną i stanowczą Hermioną Blood.

- Matka wzywa Cię do jadalni.- odrzekła smutno dziewczyna.

Wstałam i ruszyłam za nią w stronę wyjścia. U progu odwróciłam się by oblecieć wzrokiem sypialnię. Duże drewniane łoże stało naprzeciw drzwi i zapraszały do wtulenia się w miękką kołdrę. Na ścianie po lewej widniały obrazy, pamiątki i inne niepotrzebne lub potrzebne drobiazgi. Moją szczególną uwagę przyciągnęło zdjęcie z Alexandrem. Alex był moim chłopakiem od roku. Miał on piwne oczy oraz mocno falowane brąz włosy. Z rozmyślań wyrwała mnie siostra szturchając mnie w bok. Spojrzałam na nią wzrokiem mówiącym ,,no już, spokojnie" i wyprzedziłam ją, by szybciej udać się do jadalni.

Jeszcze przed wejściem do pomieszczenia zauważyłam siedzącą na swoim miejscu matkę, oraz ojca u jej boku. Przywitałam się i usiadłam naprzeciwko koło czteroletniego Andrea. Początkowo mój brat miał się nazywać Roberto, lecz rodzice zmienili zdanie. Siedzieliśmy w nieco niekomfortowej ciszy. Zmieniałam co chwilę kierunek wzroku na innych domowników.

- Kairo, musimy Ci coś powiedzieć.- odrzekła po kilkuminutowej ciszy mama.

- Otóż jutro odbędzie się u nas bal bożonarodzeniowy. Przybędzie wiele różnych ważnych rodów i kilka członków Ministerstwa Magii. O godzinie dwudziestej masz czekać w swojej sypialni.- dokończył za matkę jej małżonek. Popatrzyłam na niego wzrokiem ,,serio?" i odeszłam od stołu.

- Zaczekaj!- zawołała do mnie Hermiona. Odwróciłam się na pięcie dałam jej znak, że słucham.- To nie wszystko...

- Więc... Na tym balu poznasz swojego przyszłego męża.- na słowa ojca zamarłam. Przecież miałam Alexa, kochałam go.

- Zaraz, zaraz. Mam Alexa, kochamy się.- zakomunikowałam po otrząśnięciu się.

- On jest półkrwi! Nie możesz zabrudzić naszej krwi, rodziny. Rozumiem, że go kochasz a on ciebie, ale robimy to dla twojego dobra. Uwierz.- krzyknęła matka po moim zarzucie. Na jej słowa wstałam z impetem z krzesła i pobiegłam do sypialni, zatrzaskując za sobą drzwi.

To było niedorzeczne! Nie mieli prawa mnie zmusić do małżeństwa. Jakie to czasy? Prehistorii? Hello, mamy XX wiek! Rzuciłam się na łoże i sapnęłam ze złości.

Po godzinie ptrząsnęłam się z transu i uznałam, że może chociaż pozwolą mi wybrać. Nawet jeśli nie, to przecież dla dobra mojego i rodu Blood, prawda? Tak, Allien nie mógł spłodzić dzieci. Po zastanowieniu się wyszłam z sypialni i udałam się do gabinetu ojca. Zapukałam do drzwi.

- Proszę!- krzyknął zza obiektu przed którym stałam, nazywanym potocznie drzwiami. Wzięłam głęboki wdech i pociągnęła za klamkę.- Wiedziałem, że prędzej czy później przyjdziesz. Pogodziłaś się już z decyzją?

- Tak, jednak stawiam warunek.- spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.

- Słucham.

- Będę mogła wybrać spośród kandydatów.- spojrzałam z wyczekiwaniem na ojca, a on ryknął śmiechem, na co zrobiłam dziwną minę znaczącą jakbym niedosłyszała, albo krzyczała. (Zresztą nieważne, nie wyobraźcie sobie tego.)

- Co?- spytał przez śmiech, a ja cały czas stałam z dziwną pozycją mięśni twarzy.- Chyba nie zrozumiałaś... Ty masz już wybranego chłopaka. Z resztą, to było ustalone kiedy się jeszcze nie urodziliście.

Przeznaczenie? || D.M. 🌹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz