"Walentynki"

1.7K 89 2
                                    

Pov. Marek

Wpadłem do pokoju Łukasza niczym błyskawica, potykając się o własne nogi i zaliczając upadek dosłownie przed samym chłopakiem.

– Marek, na sam początek upadasz mi do stóp? Ciekawe – zaśmiał się, kucając i pomagając mi wstać.

Zarumieniłem się i wywróciłem oczami, śmiejąc się cicho pod nosem. Miał rację, moja niezdarność przekracza już wszelkie granice.

– Odczep się. Zdążyłem zapomnieć co miałem ci powiedzieć, ugh – westchnąłem, opadając na łóżko.

– Może chciałeś powiedzieć, że są Walentynki i czekasz, aż cię zaproszę na randkę? – zaśmiał się, zdejmując z siebie bluzę. Prawdopodobnie dopiero wrócił z biegania.

Zaczął zdejmować swoją koszulkę, stojąc przodem do mnie, a mi odebrało mowę. Moje usta ułożyły się w literę „o", a źrenice nienaturalnie rozszerzyły.

Wpadłem w trans, wpatrując się w nagi tors chłopaka, który zdejmował właśnie dresy. Szybko jednak moje spojrzenie zaczęło biegnąć po całym jego ciele. Zaczynając od ust, przez szyje i obojczyki, kończąc na brzuchu i jego nogach.

– Marek? Marek, hej, obudź się – pstryknął mi przed oczami, zaraz się odsuwając i zakładając spodnie.

– C-co? Tak, znaczy nie, znaczy jasne, znaczy... Cholera, co ja gadam – przeklnąłem, dając sobie w twarz w myślach.

– Wszystko okej? – zapytał, siadając już ubrany obok mnie.

– Tak... – skłamałem, jednak widząc troskę w oczach bruneta, uległem. – Nie, nic nie jest dobrze.

– Co się dzieje? Możesz mi powiedzieć, obiecuję, że nawet zabije, dużego problemu nie będzie – uśmiechnął się do mnie, a moje serce dostało palpitacji.

Kochałem to, że był taki tylko dla mnie. Dla nikogo innego. Tylko dla mnie. Zawsze powtarzał, że to czyni mnie wyjątkowym i wierzyłem mu.

Uwierzę we wszystko, co powie, nawet jeśli by mi skłamał, ja i tak w to będę wierzyć, jak głupi.

Wolę się ośmieszyć przed wszystkimi, wyjść na kompletnego idiotę, mieć złamane serce. Cokolwiek. Byleby on był bezpieczny i szczęśliwy. Czego się nie robi dla swojej miłości?

– Miłości? – usłyszałem głos Łukasza, który wyrwał mnie z transu.

– Co? Ile słyszałeś? – zapytałem, zaciskając powieki.

– Wydaje mi się, że znaczną część tego, co myślałeś Marku – wyszeptał.

– Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam, Łukasz. Nie umiem się odkochać, a obiecałem sobie, że mimo tego nie pozwolę sobie Ciebie stracić. Nawet jeśli mnie znienawidzisz... To chcę, żebyś wiedział, że ja i tak będę zawsze dla ciebie – uśmiechnąłem się smutno, pozwalając łzom wypłynąć na powierzchnię.

– Nic takiego się nie stanie księżniczko, nie pozwolę ci cierpieć – poczułem jego dłoń na swoim policzku, a usta na tych swoich.

I cholera, to najlepsze Walentynki w moim życiu, przyrzekam.

~Nika

One shoty KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz