Rozdział 5

1.8K 98 50
                                    

Witam wszystkich przepraszam, że tak długo nie było części ale jestem w siódmej klasie i nauczyciele mają bzika na punkcie egzaminu ósmoklasisty i robą dużo kartkówek.
~pseudonimq ♡

Leżeliśmy tak bez słowa przez chwilę. Ja lekko zarumieniona zamknęłam oczy. Czym jest ta więź pomiędzy nami? Dlaczego czuję się źle kiedy go przy mnie nie ma? Chciałabym znać odpowiedź na te pytania... Nagle Dazai przyciągnął mnie do siebie, a ja wpadłam prosto na jego tors. Objął mnie ramionami i nie chciał puścić. W sumie to nawet nie musiał bo prawie od razu zasnęłam. ,,Tak ciepło..." moje myśli krążyły wokół tego zdania. Sen przyszedł równie szybko, jednak nie chciałam tego. Wiedziałam, że znowu będę miała koszmary..., że ten sen będzie równie okropny. Pomyliłam się. Był gorszy... dużo gorszy. Tym razem widziałam jak czarna postać podchodzi do mojej mamy i zabija ją. Próbowałam ją ratować, ale nie mogłam się ruszyć! Poczułam jak moja twarz zalewa się łzami. Nie! O pamiętaj się to tylko sen! Próbowałam przejąć kontrolę nad swoim ciałem, ale to nic nie dawało. Byłam zdruzgotana i rozstrzęsiona. Nagle obraz się rozmył i przede mną pojawiła się tylko czerń. Wtedy zauważyłam postać idącą w moją stronę. Miał brązowe oczy i włosy zupełnie jak...
-Dazai?!-krzyknęła jednak podszedł tylko do mnie wyciągając rękę. Przyjęłam pomoc, a wtedy obudziłam się. Zerwałam się do pozycji siedzącej. Moje ręce nadal się trzęsły i byłam cała zalana łzami. Wtedy poczułam znajomy dotyk na swoim ciele.
-D-dazai czy to ty?-powiedziałam ledwo słyszalnym głosem
-Tak to ja. Już wszystko w porządku. Płakałaś przez sen... coś się stało?
-Moja mama ona... Nie musiałam kończyć. Dazai objął mnie mocno i otoczył mnie kołdrą. Tochę się uspokoiłam. W końcu zasnęłam tym razem spokojnie.
Następnego dnia obudziły mnie głosy gotowania wody w czajniku.
-Dobrze spałaś?-spytał Dazai z uśmiechem
-Chyba-odpowiedziałam lekko się rumieniąc.
-Co życzysz sobie na śniadanie?
-Nie, nie fatyguj się sama sobie zrobię...-mówiąc to wstałam i przy tym strasznie słabo się poczułam. Jednak nie dałam po sobie tego poznać. W końcu Dazai to nie mój służący... Zrobiłam nam kawę i kanapki. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy się zajadać.
-Słuchaj... A ty Kagami... zawsze śpisz w samej bieliźnie powiedział to lekko zmieszany
-Powoli zaczęło do mnie docierać, że w napływie emocji zapomniałam się przebrać! Czułam się bardzo skrępowana.
-Uh przepraszam pójdę się przebrać
-Nie! Uh znaczy... mi to nie przeszkadza... Nie pierwszy raz widzę dziewczynę w bieliźnie...
-Skoro tak...-wzruszyłam ramionami
-To nie ma problemu
Gdy jedliśmy śniadanie Dazai spytał
-Słuchaj myślałem, że może ten dzień spędzić tutaj razem i nie wychodzić z tego pokoju?- byłam zaskoczona. Nie sądziłam, że aż tak łatwo załważy mój zły stan.
-Skąd wiesz?
-To dla mnie nic trudnego-uśmiechnął
się tym swoim oczarowywującym uśmiechem. Stop! Dziewczyno o czym ty myślisz skup się na swoim celu! Odeszłam od stołu.
-Wiesz skoro jestem chora i nie chcę tracić czasu to po prostu go zatrzymam- Dazai chciał mnie powstrzymać ale było już za późno. Szepnęłam:
-arictus amanus
Poczułam znajome osłabienie, które zaraz minęło. Dazai podszedł i mnie objął. Pochylił się i szepnął tuż koło mojego ucha:
-Mówiłem Ci żebyś tego nie robiła... Ja odpowiedziałam mu odważnym uśmiechem:
-Wszystko będzie w porządku
Dazai cofnął się
-Miałem pomysł... Może... popełniasz ze mną samobójstwo?-uśmiechnął się
-E co?-zdziwiłam się
-Już mówiłem. Poszukuję pięknej, utalentowanej, miłej, charakternej istoty do samobójstwa.
-N-naprawdę tak o mnie myślisz?-zarumieniłam się.
-A czy wyglądam jakbym żartował?-jego twarz była coraz bliżej mojej, ale... tym razem nie uciekałam, nie odsuwałam się ją po prostu... W tym momencie Dazai połączył nasze usta. Całował bardzo delikatnie, wtedy ja odwzajemniłam pocałunek. Wtedy zaczął całować trochę bardziej odważnie. Przeniósł mnie na łóżko i kładąc się na jego torsie nie przerywałam tej wspaniałej chwili.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie mój zmysły zaczęły uświadamiać mi co się właśnie stało. Co to było? Jak do tego doszło? Na mojej twarzy był jeden wielki burak. Schowałam głowę i zaczęłam walić pięściami w jego tors powtarzając:
-Głupek, głupek, głupek!
Osamu uśmiechnął się tylko ciepło głaszcząc mnie po głowie. Nagle poczułam się strasznie słabo. Znowu to samo potworne uczucie bólu zmęczenia i osłabienia. Razem z gorączką dawało to jeszcze gorszy efekt. Szepnęłam:
-amanus arictus
-Mówiłem żebyś tego nie robiła...
Twarz Dazaia spoważniała.
-Dlaczego się mnie nie posłuchałaś?
Posmutniałam i ze skruchy w głosie powiedziałam:
-Przepraszam
Jak mogłam go tak zdenerwować? Przecież on cały czas próbuje mnie chronić... Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Byłam strasznie smutna, ale nie dla tego, że źle się czułam. Dlatego, że go zawiodłam.
-Hej, ale nie płacz... już w porządku. Nie gniewam się-starał się mnie pocieszyć.
-Dazai... Ja wiem, że ciebie zawiodłam
-księżniczko. Nawet jak byś chciała mnie zabić... i tak bym cię kochał.
To ostatnie słowo, które wypowiedział jakoś tak mną wstrząsnęło. Pierwszy raz ktoś wyznaje mi uczucia...
Przytuliłam się tylko do niego, a on odwzajemnił ruch obejmując mnie ramieniem. Było mi tak ciepło i miło... pierwszy raz od straty rodziców czułam się... No właśnie, jak?
Wesoła?, szczęśliwa?... Nie. Raczej coś silniejszego nie do opisania słowami. Wspaniałego, a jednak niosącego zobowiązania i konsekwencje. Mimo wszystko bardzo lubiłam to uczucie.
Kocham Cię... cholera bardzo Cię kocham Osamu Dazai. Nad życie...

Witajcie, witajcie. W końcu chciało mi się ruszyć tyłek i to napisać. A tak przy okazji to w tym tygodniu chyba zrobię jakiś maraton w celu rekompesancji tego braku rozdziałów. Jeżeli ci się podoba zostaw gwiazdkę! pozdrawiam wszystkich czytelników. :3
~pseudonimq

Czas Stop  Dazai x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz