OMG OMG OMG CZY WY TO WIDZICIE!?
Ubustwiam was ludzie! Dobiliśmy 200 bardzo wam wszystkim dziękuję <3
~pseudonimq&&&
Widząc moją reakcję, Dazai podszedł i mnie przytulił. Moje miękkie, grube, brązowe włosy spoczywały na jego klatce piersiowej. Nagle wstał i podszedł do szafki wyjmując z niej płyn do demakijażu i kilka płatków kosmetycznych. Zbliżył się do mnie i wylał pare kropel substancji na płatek. Zaczął przejeżdżać nim po mojej twarzy ciepło się uśmiechając na co ja się zarumieniłam.
- Wyglądasz pięknie bez tego wszystkiego na twarzy, nie potrzebujesz makijażu.
- Tylko dla ciebie tak to wygląda. Inni...
- A od kiedy inni obchodzą moją księżniczkę? - zapytał z zadziornym uśmiechem na twarzy.
- Masz rację! Co ich to obchodzi! Jak im się coś niepodoba mogą wrócić do domu i się popłakać. Bo to ja jestem górą! - wybucham szyderczym śmiechem, który powoli zamieniał się w wesoły. Dazai patrzył na mnie lekko zszokowany, ale w końcu też zaczął się śmiać. Boże, jak ja się cieszę, że on tu ze mną jest i nigdy mnie nie zostawi. Chyba... co jak zostaniemy napadnięci? Co wtedy z nim będzie? Niby umie sobie radzić, ale mafia to nie przelewki. Uśmiech momentalnie zszedł mi z twarzy.
- A co jak zostaniemy napadnięci? - spytałam.
- Wtedy...- podszedł do mnie i zaczął całować namiętnie moją szyję pogłębiając pocałunki. Kiedy odkleił się odemnie obróciłam się wtulając się w niego. Lekko popchnęłam go na łóżko kładąc się obok. Wtedy Dazai zamknął mnie w szczelnym uścisku, a ja stwierdziłam, że mogę zostać tak już na zawsze.
DAZAI POV.
Jejku, przytula się do mnie. W moich ramionach leży na pierwszy rzut oka śliczna, bezbronna młoda kobietka, którą kocham i zawsze już będę kochać. No ale kopa to ona ma, nie powiem. Dostałem już raz i wiem, a o więcej raczej bym się nie pokusił. Poczułem jak zwija się w kłębek niczym słodkie, małe kociątko. Jejuu ja naprawdę za nią szaleje i nic już chyba z tym nie zrobię. Nagle przypomniałem sobie o spotkaniu, które właśnie się zaczynało. Zerwałem się z łóżka jak opętany, na co Kagami aż podskoczyła ze zdezorientowaną miną.
- Dazai co się stało?! Pali się?! Atak mafii?! - zaczęła śmiesznie wymachiwać rękami w gestach obronnych. Parsknąłem tylko śmiechem.
- Boże nie strasz mnie tak człowieku. Ja tu przez ciebie prawie na zawał bym zaszła - odetchnęła z ulgą, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i nie ma się o co martwić.
- To znaczy nie do końca wszystko bo widzisz... jesteśmy spóźnieni...
-Cholera jasna Dazai! Od tego spotkania ma zależeć czy zostanę z wami czy wyląduje na ulicy. Ja po prostu nie mogę się spóźnić! - była tak zdenerwowana, że coraz bardziej głupio się czułem, bo to ja ją tu zatrzymałem na takie pierdoły jak zmazywanie makijażu z jej twarzy czy przytulanie na łóżku. Chociaż to drugie, w sumie takie głupie to nie było... z zamyśleń wyrwał mnie nagły huk. To moja towarzyszka właśnie leżała na ziemi. Podszedłem do niej aby pomóc jej wstać, ale nagle zauważyłem, że nie kontaktuje. Straciła przytomność. Serce podeszła mi do gardła, a w nim powstała gula zaciskająca się i nie pozwalająca oddychać. Czas nagle jakby stanął w miejscu, a moje ciało przeszły potworny ból. Zobaczyłem, że krwawię z brzucha. No jasne... już tu są. Mafia. Wyjąłem z kieszeni mały rozkładany pistolet i zacząłem błądzić wzrokiem poszukując celu, który nas trafił. Gdy już go lub ją ( nie wiem bo był/była cały zamaskowany) wyłapałem wzrokiem ten natychmiast uciekł i zniknął w mroku nocy gdzieś daleko za budynkami. Gdy niebezpieczeństwa już nie było, przypomniałem sobie o mojej ukochanej. Zobaczyłem, że została trafiona w miejsce tuż koło serca. Jeśli strzał trafił dobrze to mogła tego nie przeżyć. Nie zastanawiając się dłużej wziąłem ją na ręce i biegiem zaniosłem do pani Yosano. Przecież ona zawsze ma sposób na wszystko, więc na to napewno też, prawda...? Zalany łzami biegłem co sił w nogach, aż w końcu dotarłem do sali.
- Pani Yosano! Musi pani nam pomóc, krzyknął z cały sił, a dziewczyna odwróciła się i z przerażona miną spojrzała na nas.
- Jezu! Co się stało?! Jak to się stało?! Ona jest w stanie krytycznym, może tego nie przeżyć! - te słowa były dla mnie największym ciosem na świecie. Te wszystkie rzeczy, które razem robiliśmy... pierwszy pocałunek pierwsze wspólne spanie ( chodzi o to, że przytulali się w łóżku, tylko!). Całe jej życie miałem teraz przed oczami.
- Szybko nie ma czasu! Dazai bierz ją na salę! Chwila... co to jest? - Spojrzała na mnie. Jak tylko skończę z nią zajmę się tobą. Idziemy! Z każdą chwilą traci coraz większe szanse na przeżycie. Pani Yosano wypchnęła mnie na zewnątrz zamykając drzwi. Miała godzina i nadal nie było żadnych wiadomości, a ból w brzuchu zaczął mi bardziej doskwierać. W końcu drzwi się otworzyły, a z nich wyszła uśmiechnięta Yosano.
- Wszystko z nią w porządku. Żyje. A teraz... - Nie skończyła bo natychmiastowo wystartowałem z krzesła i jak torpeda poleciał do sali z moją kochaną Kagami. Gdy zobaczyłem jak powoli otwiera swoje piękne zielone oczy, natychmiast do niej pobiegłam i ją pocałowałem. Ona lekko zdziwiona moim zachowaniem oddała pieszczotę, pozwalając mi pogłębić pocałunek i zmienić go na francuski. Całowaliśmy się tak przez 10 minut aż w końcu usłyszałem cichy chichot za sobą. Oderwałem się od niej i lekko speszony spojrzałem na panią Yosano.
- No chodź ty mój gołąbeczku teraz tobą muszę się zająć - posłała mi jeden z tych swoich psychopatycznych min, ale nie mając za bardzo wyboru spóściłem głowę w dół i jak na skazanie powlokłem się do sali zabiegowej posyłając mojej ukochanej przepraszające spojrzenie.
CZYTASZ
Czas Stop Dazai x Reader
Romance¤ Przygoda Osamu Dazaia z naszą główną bohaterką czyli Dazai x reader ;3