Rozdział 6

1.6K 83 40
                                    

-Panie Dazai Pan Rampo Pana woła... ups chyba w czymś przeszkodziłam...-na twarzy Pani Yosano pojawił się chytry uśmieszek. Widziałam jak na nas patrzy. W końcu zauważyłam co się dzieje i dyskretnie odsunęłam się od Dazaia. Czułam jak moje policzki powoli stają się czerwone:
-P-pani Yosano to nie tak..-Próbowałam się tłumaczyć wymachując rękoma we wszystkie strony.
-Tak, tak... ja już swoje wiem-wyszła z pokoju wołając przy tym Dazaia. On posłał mi tylko przepraszające spojrzenie i wyszedł...
                         &&&

                   DAZAI POV.
Byłem zdenerwowany, że przerwano nam w takim momencie, ale cóż... praca to praca. Zastanawiało mnie tylko co ode mnie chce Rampo. Jestem pewien tylko jednego, wie o mnie i Kagami. Wszedłem do pokoju wspólnego i zobaczyłem go.
-Widzę, że już jesteś...
-mhm. Co chciałeś muszę wracać.
-Do Kagami, prawda?-uśmiechnął się
-Jak zawsze wszystko wiesz...-westchnąłem
-dobrze przejdźmy do sedna. Twoja Kagami musi odejść. Nie możemy jej dłużej chronić - W tym momencie coś we mnie pękło. Jak to nie możemy?! Skoro doskonale wie o naszej więzi dlaczego tak zdecydowali?! Mógł im powiedzieć przecież uczuć nie muszę ukrywać!
-Czemu?! Wy nic nie rozumiecie!
-Dazai proszę uspokój się. To nie moja decyzja tylko szefa.
-Rampo ty...
-Wszyscy poza mną uważali, że będzie problemem dla nas. Nie zgadzam się tylko dlatego, bo wiedziałem o was. Ona do niczego nam się nie przyda. Jest bezużyteczna.
-Rampo ty nic nie rozumiesz
-Rozumiem wszystko. Jesteście ze sobą.
-Rampo posłuchasz mnie wreszcie?!-Spojrzał na mnie w ciszy wyczekującym wzrokiem.
-Ona ma zdolność...
Rampo opluł się swoim sokiem i zaczął krztusić.
-J-jak to? Przecież ja zawsze wszystko wiem...
-Ale tego nie wiedziałeś. Powiedz wszystkim, że mają przyjść do pokoju wspólnego dzisiaj o 20-powiedziałem i wyszedłem bez słowa.
                        &&&
                KAGAMI POV.
Z czystej ciekawości poszłam za Dazai em. To nie tak, że lubię podsłuchiwać czy coś. Po prostu miałam wrażenie, że to coś poważnego. Nie myliłam się. Gdy doszłam do drzwi Dazai kłócił się z jednym z członków. Usłyszałam tylko:
,, ty nic nie rozumiesz! Ona ma zdolność!"
Te słowa brzmiały w mojej głowie. O co mogło chodzić? Nie wiedziałam, ale postanowiłam spytać o to później Dazaia. Nie obchodziło mnie to, co sobie o mnie pomyśli, ja po prostu muszę się dowiedzieć!
-Nie ładnie tak podsłuchiwać innych wiesz?
Usłyszałam znajomy głos
-Ja nie podsłuchiwałam ja tylko... uh podsłuchiwałam... przepraszam- zrobiłam minę smutnego szczeniaczka
-Nie bądź zły...
-No już nie gniewam się-
Jess to zawsze działa!
-Chodź tu do mnie- przyciągnął mnie do siebie, a ja wpadłam na jego tors. Było mi dobrze i miło... Nigdy nie chciałabym go opuścić czy zostawić. Był dla mnie wszystkim, moim całym światem. Zależało mi na nim jak na nikim innym. Z tymi myślami wpatrywałam się w jego piękne, głębokie, pełne czułości i opieki brązowe tęczówki. On w moje wpatrywał się z takim samym uczuciem jak ja. Nie potrzebowaliśmy 
słów. Świetnie się bez nich rozumieliśmy. W końcu zaczął niebezpiecznie zmniejszać odległość między naszymi twarzami. Ja nie stawiałam oporu. Czekałam na niego,.na to co się zaraz wydarzy co zrobi. Mój brzuch ściska, serce warjuje, tętno mam przyśpieszone. W końcu upragniona chwila nadchodzi. Łączy nasze usta, całujemy się czule i z miłością. Po chwili jego język wdziera się do środka i rozpoczynamy walkę, której nikt nie może wygrać. W końcu opiera mnie o ścianę, a ja pomrukuję zadowolona gdy zjeżdża w okolice mojego dekoltu i szyi. Ssie ją i podgryza, on jest naprawdę świetny. Nagle wgryza się mocniej, a ja wydając z siebie jęk zaciskam rękę na jego włosach. Mam wrażenie, że to już dla mnie za dużo. Jestem dziewicą i takie coś przeżywam po raz pierwszy i to właśnie z nim... Nagle on odsuwa się ode mnie:
-Wszystko stopniowo księżniczko, a teraz choć - Złapał mnie za rękę prowadząc na zewnątrz, na co ja się zarumieniłam. Gdy dotarliśmy na balkon łączący nasze pokoje poczułam jak puszcza moją rękę. Odwróciłam głowę w jego stronę lekko zdziwiona. Załważyłam jak grzebie w sojej marynarce szukając czegoś. W końcu wyciągnął z niej czarne, nieduże pudełko ze złotą wstążką związaną w kokardkę.
-Kagami, moja księżniczko, osobo, za którą oddał bym życie, jedyna i pierwsza istoto na świecie, do której coś poczułem, piękna niczym kwiat lilii, a zarazem umiejąca pokazać pazurki jak prawdziwy tygrys. Czy dzisiaj zechcesz uczynić mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną? - oczy mi się zaszkliły. To było najpiękniejsze wyznanie uczuć jakie kiedy kolwiek własnymi uszami  słyszałam. Momentalnie odpowiedziałam:
-Tak! - rzuciłam się w jego ramiona płacząc ze szczęścia. On przygotowany na mój ruch złapał mnie i oplatając swoje ręce wokół mojej talii.
-Mogę krzyczeć Dazai?
-Huh? - zanim coś odpowiedział krzyknęłam
-KOCHAM OSAMU DAZAIA! JEST TYLKO MÓJ! NIKOMU GO NIE ODDAM! TYLKO MÓ-
Nie dokończyłam bo Dazai przyciągnął mnie do siebie całując namiętnie, ale i czule. Jak to on. Po chwili usłyszałam
-KOCHAM KAGAMI! JEST TYLKO I WYŁĄCZNIE MOJA NIKOMU JEJ NIE ODDAM - nie skończył bo tym razem ja zaczęłam pocałunek i rozpoczęła się walka na języki, którą miałam zamiar wygrać...
                         &&&

Witajcie i łał! Naprawdę nie spodziewałam się, że w takim tępie dobijemy ponad setki! Jestem bardzo szczęśliwa, że podoba się wam moja książka zachęcajcie innych do czytania lecimy po złoto kochani :* ♡
~pseudonimq

Czas Stop  Dazai x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz