Syriusz Black, James Potter i Peter Pettigrew poznali się jesienią 1971 roku. Cała trójka szykowała się wówczas na wielkie wydarzenie, na które czekali z utęsknieniem i niemałą ekscytacją, odkąd tylko sowy dostarczyły listy każdemu z nich. Żaden nie mógł się doczekać wyprawy do Hogwartu - Szkoły Magii i Czarodziejstwa, która zawsze wydawała im się czymś odległym i nieosiągalnym, a teraz mieli się stać jej pełnoprawnymi uczniami. James myślał tylko o tym, kiedy dostanie się do drużyny quidditcha i wreszcie będzie mógł wskoczyć na miotłę. Peter miał nadzieję na poznanie nowych przyjaciół i utworzenie z nimi zgranej paczki, słynnej ze swej popularności, o której chłopiec cicho marzył. Syriusz chciał po prostu choć na chwilę uciec od niemiłej atmosfery panującej w domu oraz od rodziców, z którymi relacje drastycznie się pogarszały, a których poczynań coraz bardziej nie rozumiał. I kiedy nadszedł w końcu upragniony pierwszy września, chłopcy byli gotowi. Byli gotowi stawić czoła nowym wyzwaniom, rzucić się na głęboką wodę i w końcu osiągnąć to, o czym marzyli.
I tak też się stało. Żaden z nich nie spodziewał się, że ich dziecięce fantazje naprawdę się spełnią. Wszyscy troje jako dumni gryfoni zaczęli właśnie swój piąty rok w hogwarcie. W całej szkole nie było osoby, która nie znałaby szalonej grupy przyjaciół, których żarty spędzały sen z powiek większości grona nauczycielskiego. James został kapitanem drużyny quidditcha i właśnie przygotowywał zespół do pierwszego meczu. Peter dzięki przyjaźni z Blackiem i Potterem w końcu stał się rozpoznawalny mimo, że był najmniej popularny i rozchwytywany z całej trójki. Syriusz uzyskał wreszcie odrobinę wolności i spokoju, co stanowiło dla niego miłą odskocznię od rzeczywistości. Ich przyjaźń była naprawdę silna i szczera. Mogli na sobie polegać, wspierali się i pomagali sobie nawzajem. W dodatku wreszcie, z początkiem piątego roku, udało im się osiągnąć coś, nad czym pracowali przez bardzo długi czas. Gdy wpadli na ten pomysł będąc na trzecim roku nie sądzili, że choć trochę przybliżą się do jego realizacji,a co dopiero, że uda im się zdobyć upragniony cel. A jednak udało się. Zostali animagami w wieku piętnastu lat, co było naprawdę nie lada wyczynem. Gdy pierwszy raz udało im się zmienić w swoje animagiczne formy nie mogli wyjść z szoku. Zaraz potem zastąpił go wybuch niesamowitej i niekontrolowanej euforii oraz dumy z ich własnych umiejętności. James zmieniał się w jelenia, Peter w szczura, a zwierzęcym wcieleniem Syriusza był duży, czarny pies. Oczywiście nikt poza nimi samymi nie wiedział, że Huncwoci posiadają taką umiejętność. Ukrywali to więc przed wszystkimi, aby nikt nie dowiedział się, że są niezarejestrowanymi animagami. I tak właśnie mijały im dni w Hogwarcie. Codzienne żarty, docinki w stronę młodszych roczników, a czasem nawet psikusy na nauczycielach. Większość uczniów uwielbiała te ich widowiska. Byli jednak tacy, co do całej sprawy podchodzili z dużym dystansem i uważali, że trójka gryfonów swoją niedojrzałą postawą zdecydowanie zbyt często przekraczała pewne granice, narażając tym innych uczniów i wpędzając ich w kłopoty. Jedną z tych osób był pewien krukon, który otwarcie okazywał swoją dezaprobatę wobec poczynań słynnej trójki, a który sam skrywał niejaką tajemnicę przyczyniającą się do tego, że chłopak nie mógł wieść do końca normalnego i beztroskiego życia tak jak jego rówieśnicy.
***
Remus Lupin, bo o tym, pięciorocznym krukonie mowa, za wszelką cenę starał się, aby jego sekret nie ujrzał światła dziennego. Nie była to bowiem zwykła tajemnica, której wyjawienie nie miało żadnych poważnych konsekwencji, o nie. Było to coś, z czym Remus borykał się od wczesnego dzieciństwa, a co było jego największym utrapieniem, traumą i głównym powodem większości jego problemów. Wszystko co przyczyniło się do tego, że chłopak zachowywał się w taki, a nie inny sposób, wydarzyło się, gdy miał mniej więcej 5 lat. Wtedy to jego życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, choć oczywiście jako mały chłopiec nie zdawał sobie z tego sprawy. Właściwie przez swój wczesny wiek nie pamiętał tego, co się wówczas stało. Pamiętali za to jego rodzice. Był to najgorszy dzień w ich życiu, dzień który wszystko zmienił. Dzień, w którym ich ukochany syn stał się wilkołakiem. Przez długi czas nie wiedzieli jak mają przekazać TO własnemu dziecku. Jak mają mu to powiedzieć? Jak ubrać w słowa? Przecież był jeszcze taki mały... Nic nie rozumiał. Nie wiedział co się dzieje, co właściwie stało się tamtej nocy. Mijały dni, lata, Remus podrósł i wreszcie poznał całą prawdę. Nie mógł się z tym pogodzić, nie mógł pojąć. Dlaczego? Dlaczego to spotkało właśnie jego? Czy kiedykolwiek będzie w stanie to zaakceptować? Czy rodzice przestali go kochać? Przecież był potworem. Ciężarem. Na pewno go znienawidzili. Wkrótce po tym jak wyjawili chłopcu wszystko, Lyall i Hope zdecydowali, że konieczna jest przeprowadzka. Przeprowadzka w miejsce, gdzie będą mogli ukrywać przed innymi to, co konieczne. Gdzie Remus będzie mógł dorastać, nie narażony na spojrzenia, szepty i podejrzenia obcych. Trzymali go zatem z dala od rówieśników, przekonani, że to najlepsze rozwiązanie. To sprawiło, że chłopiec był bardzo samotny i nie widząc już dla siebie żadnej przyszłości, sądził, że nigdy nie będzie mu dane zaznać choć odrobiny normalnego życia. Aż pewnego dnia ktoś złożył rodzinie Lupinów niezapowiedzianą wizytę. Gość ten przyszedł, aby ogłosić domownikom bardzo radosną nowinę. Mężczyzna był bardzo elegancki, miał na sobie długą dostojną szatę i czarne,błyszczące buty. W pewnym momencie podszedł do chłopca i przedstawił się. Sam Albus Dumbledore - dyrektor hogwartu, podszedł do Remusa, wyciągnął rękę, po czym zadał jedno pytanie, które odbiło się echem po całym pomieszczeniu. Zapytał, czy zechciałby od tego roku, uczęszczać do jego szkoły. Zapadła cisza, którą po dłuższej chwili przerwał sam czarodziej tłumacząc, że nie widzi ku temu żadnych przeciwwskazań, i że wszystko zostało już należycie przygotowane, aby chłopiec mógł podjąć naukę. Remus nie mogąc wydusić z siebie słowa, nic nie odpowiedział. Jego rodzice, w pierwszym momencie bardzo sceptyczni i pełni obaw, w końcu zgodzili się na propozycję Dumbledore'a.
A teraz właśnie rozpoczynał się piąty rok odkąd ich syn uczył się w szkole magii i czarodziejstwa. On. Remus Lupin. Potwór. Bestia. Nic nieznaczący człowiek. Nadal nie mógł w to uwierzyć. Mało tego, mimo swojej przypadłości, udało mu się nawet z kimś zaprzyjaźnić. Co prawda nie byli w jednym domu, a ich znajomość zaczęła się dość niecodziennie, dopiero na trzecim roku, ale chłopak był w stu procentach pewny, że może na NIEJ polegać. Lily Evans jako jedyna wiedziała o problemie Lupina. Przyznał się jej do tego, głównie z powodu,że poczuł, że naprawdę może jej ufać, ale także dlatego, że po części nie mógł znieść tego, że tkwi w tym sam. Lily w istocie okazała się prawdziwą przyjaciółką, zaakceptowała chłopaka takim jakim jest i obiecała, że będzie strzegła jego tajemnicy. Tak też się stało, nikt inny nie miał się o tym dowiedzieć. Rzeczywistość jednak zarysowała się trochę inaczej i wiele rzeczy uległo zmianie. A wszystko to, wiązało się z ową grupą gryfonów, na których Remus nigdy wcześniej nie zwracał uwagi, no chyba, żeby w nieco sceptyczny sposób skomentować jakiś kolejny ich występek. To właśnie ta trójka przyjaciół namieszała trochę w życiu młodego krukona, a właściwie głównie jeden z nich, mianowicie - Syriusz Black.
CZYTASZ
W innym świetle || 𝑤𝑜𝑙𝑓𝑠𝑡𝑎𝑟
FanfictionRemus Lupin jest rozważnym i nieco introwertycznym krukonem, który właśnie rozpoczął swój piąty rok nauki w Hogwarcie. Na codzień nie zajmuje się niczym szczególnym, większość czasu poświęca nauce, czytaniu i rozmowom ze swoją najlepszą przyjaciółką...